22 listopada 1963 na Dealey Plaza w Dallas prezydent USA John F. Kennedy został zastrzelony przez snajpera. Chociaż minęło od tego czasu ponad 50 lat to trudno uznać tę sprawę za oficjalnie wyjaśnioną. Ostatnio Donald Trump odtajnił 2000 stron dokumentów, ale i tak rozczarował, bo w ostatniej chwili postanowił, że pomimo wcześniejszych deklaracji, ponad 1000 stron tajnych akt pozostanie utajnione.
Komisja Warrena, powołana w tej sprawie (1963–1964) uznała, że prezydent został zamordowany jedynie przez Lee Harveya Oswalda, który był marksistą. Stwierdziła także, że zabójca Oswalda, który nie pozwolił na jego zeznania, Jack Ruby także działał sam. Zdecydowana większość Amerykanów nigdy nie uwierzyła w tę wersję. Uznali oni, że musiało dojść do zorganizowanego spisku. Nic dziwnego, bo w tej historii nic nie trzyma się kupy.
We wnioskach Komisji Warrena padło wiele absurdalnych stwierdzeń, które zostały później sfalsyfikowane (np. że wszystkie strzały padły z tyłu i z góry, kiedy amatorski film nakręcony przypadkiem podczas zamachu przez Abrahama Zaprudera oraz ekspertyzy balistyczne według niektórych wskazują, że Kennedy’ego trafiła kula wystrzelona z przodu, czy kwestia tego że był jeden zamachowiec. Później stwierdzono, że musiało być ich dwóch).
Jim Garrison, prokurator okręgowy Nowego Orleanu, rozpoczął w 1967 r. własne śledztwo, którego wynikiem było stwierdzenie, że Kennedy był ofiarą spisku politycznego. Władze i media oczywiście wyśmiały to wyjaśnienie.
W 1976 powołano drugą Komisję Izby Reprezentantów, która stwierdziła, że zabójców było dwóch, ale nie wiadomo, kim był drugi, spisek miał miejsce, ale brała w nim udział amerykańska mafia.
Trudno uwierzyć, że takie państwo jak USA, z rozbudowanymi służbami, bogate i mające nieprawdopodobne możliwości nie było w stanie wykryć prawdy o rzeczy tak fundamentalnej, jak zabicie amerykańskiego prezydenta. Nie sposób też uwierzyć, że zamachu dokonał jeden lub dwóch ludzi. Udział amerykańskiej mafii, która zatuszowałaby taką sprawą przed wszystkim służbami, też jest absurdalny.
Jedyne racjonalne wyjaśnienie jest takie, że w zabójstwie brały udział same amerykańskie służby i jak to stwierdził Jim Garrison, miał miejsce spisek polityczny, to znaczy, że uczestniczyły w nim osoby z kręgu władzy. Stąd sprawa nigdy nie została rzetelnie wyjaśniona, propaganda zajęła miejsce faktów, a dokumenty nawet po 50 latach pozostają tajne.
Podaje się oczywiście wiele wyjaśnień, dlaczego doszło do tego spisku. Tworzy się je w oparciu o rzymską maksymę „cui bono”, a więc czyj interes mógł stać za zamachem. Największy biznes zrobił na tym z pewnością FED, a więc System Rezerwy Federalnej USA.
Jest to bank centralny Stanów Zjednoczonych, który obecnie jest w rękach prywatnych i należy do grupy najbardziej wpływowych żydowskich rodzin bankierskich. Rząd USA oddał FED-owi prawo do emisji pieniądza poprzez kolejne kroki zmierzał do tego, żeby pieniądz ten nie miał oparcia ani w złocie, ani w srebrze (udało się to za prezydentury Nixona w 1971 r. Skutkuje to tym, że FED ma praktycznie nieograniczone możliwości kreacji pieniądza). Prezydent Kennedy chciał powstrzymać ten proces na podstawie rozporządzenia wykonawczego 11110 z 4 czerwca 1963, przywracającego parytet srebra i prawo emisji pieniądza rządowi amerykańskiemu. W związku z zamachem rozporządzenie to nigdy nie weszło w życie.
FED od tego czasu urósł w siłę i stał się jednym z najpotężniejszych graczy kształtujących kształt świata i zmierzający do ustanowienia NWO. To już jednak inna opowieść…