1. W miarę tego, im więcej człowiek ma poczucia swej godności ludzkiej, tym bardziej z walką o byt łączy się u niego walka o ideały.
Kto niczego więcej nie pragnie, jak tylko tego, żeby mógł bez trudu i wygodnie zaspokajać swoje potrzeby zwierzęce i zadowolony jest z ziemi, bo mu to wszystko daje, ten nie wart nazwy człowieka.
Kto jednak dla życia szuka lepszej treści, ten podnosi swój wzrok ponad codzienne drobiazgi i tworzy sobie przekonania, których prawda i pewność żywo go obchodzą. W ciasnym kole ciaśnieje umysł ludzki: rośnie zaś człowiek gdy ma szersze cele, one go prowadzą do ideałów.
Ideał – to prawzór, to wzór najwyższy; to coś, co sięga wysoko ponad ten świat widzialny; to doskonałość, od której pochodzi otaczająca nas rzeczywistość, to doskonałość, której ta rzeczywistość nigdy tu osiągnąć nie może, a za którą pomimo to ciągle i usilnie tęskni. Ideał jest to nadziemskie światło, które na małe dolegliwości ziemskiego bytu rzuca wyższą jasność i daje im namaszczenie święte.
Bezpośrednia rzeczywistość życia jest tak pozioma, tak często trywialna, tak niezadowalająca, tak niedoskonała, że każdy myślący człowiek, każde szlachetne serce tęskni za ideałami.
2. Lecz chociaż konieczność natury wszystkich rozsądnych ludzi pociąga ku ideałom, to jednak różne poglądy są na to, co przez "
ideał" rozumieć należy. Świat rozumie przez ideał pełne używanie, życie obfitujące w największą ilość przyjemności doczesnych. Materialne potrzeby stały się dla świata tym wielkim bożyszczem, któremu wszystkie siły winny pańszczyznę odrabiać, wszystkie talenty hołdować. Tak sobie wyobrażając ideał, ludzie naszego wieku tym większą przypisują wartość doczesnym zabiegom, im więcej się nadają do zapewnieniamaterialnego dobrobytu wśród ludzi. I jakże uzasadniają te swoje zapatrywania?
Jedni mówią: na świecie nie ma nic prócz materii i przypadku. Z błota przez mechaniczne przystosowanie, czyli wskutek przypadku powstało zwierzę, ze zwierzęcia człowiek, gdyż on niczym innym nie jest, jak z mułu rozwiniętym zwierzęciem, które nie ma nic ponad sobą i nic pod sobą. Dlatego najwyższa zwierzęca błogość jest najwyższym ideałem człowieka.
Lecz dla rozumniejszych obrońców tej nauki przyszedł wreszcie dzień Damaszku. Powaleni światłem innych nauk, oświadczają: Nie, człowiek jest czymś
więcej, jak zlepkiem błota; świat jest czymś
więcej, jak igraszką ślepego przypadku. Powiedzmy raczej:
Ignoramus, czyli że człowiek ma się starać o zaspokojenie potrzeb i pomyślność swojej zwierzęcej natury, bo te czujemy i poznajemy; co zaś poza obręb natury zwierzęcej wybiega, o tym nie wiemy; nauka kończy się tam, gdzie się kończy działanie zmysłów.
Gdy zaś myślący człowiek dojdzie do przekonania, że natura ludzka zawiera w sobie nie tylko pierwiastek zwierzęcy, ale i pierwiastek duchowy, który ją pcha w sposób nieprzeparty poza granice zmysłowości, wtedy od bezbożnej filozofii taką usłyszy pociechę: Pofolguj swojej wyobraźni, swoim marzeniom, wyśnij sobie jakiś ideał, taki lub owaki, wedle swego smaku czy potrzeby, albo też przyłącz się do jakiegoś istniejącego już marzenia. Marzenie pozostanie marzeniem, chodzi tylko o to, byś sobie wytworzył jakieś ideały, które by zaspokoiły indywidualne wymagania twego serca, a nie ograniczały pełnej swobody zmysłów i używania życia.
Ale i wśród przyjaciół nowoczesnej kultury przychodzi się nieraz do przekonania, że
wymarzone ideały nie zaspokoją myślącego człowieka, duch bowiem ludzki wszędzie pragnie
rzeczywistości, nie zaś urojeń i marzeń. "
Cnoto, ty nie jesteś pustym dźwiękiem", zawołał na równinie pod Filippi umierający Brutus.
3. Świat nowożytny na wszystko jednak znajdzie radę. Z wielu katedr głosi się
monizm (panteizm), tj. naukę, która twierdzi, że tylko bóstwo, jakie poznać możemy, jest jedynym źródłem ideałów; ale to bóstwo to nic innego tylko świat z człowiekiem na czele, z człowiekiem jako najszlachetniejszym kwiatem, najwspanialszym promieniem istoty bożej.
Ale takie bóstwo już nieraz popadało samo ze sobą w walkę, dostawało się do szpitali i do więzień; nietrudno więc przekonać się, że takie bóstwo nie może być źródłem ideałów. Jeżeli bowiem człowiek nie ma żadnego Boga
ponad sobą, wtedy jest
sam sobie Bogiem, wtedy się otwiera na oścież wrota bezsumienności we wszystkich jej formach, wtedy najbrzydszy egoizm zostanie usprawiedliwiony, wtedy błąd tyle będzie znaczył, co prawda, występek tyle, co cnota, wtenczas to wszystko, co nazywamy wykształceniem, będzie tylko powłoką obrzydliwego brudu.
Próbowano też niektóre pojęcia i rzeczy ziemskie przyoblec w pozory wysokiego ideału. Nazywano tedy ideałem zdolność radzenia sobie w życiu, wysoką naukę, wykształcenie akademickie, ideę państwa, ojczyznę, wyrobienie charakteru, męskość, ludzkość, miłość bliźniego itd.
Rzeczy te posiadają bez wątpienia swoją wartość, ale jedynie wtedy, gdy stoją w związku z Praźródłem wszelkiego dobra, prawdy i piękna, kiedy korzeń swój mają w Prawdzie istotnej. Odcięte od źródła swego życia, podobne są do zerwanych, więdnących kwiatów. Nigdy proza zwierzęcego życianie zdoła tym dobrom nadać wyższej wartości. Dotychczasowe poszukiwania prawdziwych ideałów okazały się bezowocne.
4. Inaczej rzecz się ma z nauką opartą na chrystianizmie. Według niej człowiek szuka podstawy każdego ideału w tej Istocie, która będąc wolną od wszelkich ograniczeń i niedoskonałości, różną jest od świata i stoi ponad światem; szuka jej nie w szlachetnym urojeniu, lecz w rzeczywistości, do poznania której chrześcijanin wznosi się na skrzydłach myśli. Tą rzeczywistością, do której myśl ludzkąprowadzi cała natura, jest Bóg osobowy, który stworzył niebo i ziemię.
Żaden człowiek nie zdoła nam z duszy wyrwać myśli o tej nadzmysłowej, wiecznej, Boskiej Istocie. Jest ona jak pochodnia gorejąca, choć ją do ziemi nachylisz, ona zawsze płomieniem ku niebu zwracać się będzie.
Według chrześcijańskiego poglądu cały wszechświat jest jedną wielką, ręką Bożą zapisaną, księgą, która na każdej karcie głęboką treść zawiera. Nie każdy, co widzi litery, rozumie ich znaczenie. Aby je umieć czytać, należy szukać wewnętrznego znaczenia, które się ukrywa poza zewnętrznymi zjawiskami.
Z tego Praźródła, jakim jest Bóg osobowy, rozlewa się nadzmysłowy, nadprzyrodzony idealizm na wszystko, co istnieje, a zwłaszcza na człowieka.
Nasze życie ziemskie nie jest tym szczęściem, dla którego ostatecznie jesteśmy przeznaczeni. Jest ono tylko krótką drogą do naszego szczęścia. Dobra i rozkosze tego świata są to kwiatki na drodze, które nam mogą życie umilać, ale nie powinny nas więzić.
Utrapienia doczesne powinny odrywać nasze serca od przemijających rozkoszy świata, a powiększać w nas żądzę posiadania rozkoszy trwałych, Bożych. Pan Bóg ustanowił stosunki ludzkie, wyznaczył powołania i prace wskazał rozmaite. Wszystko, nawet rzeczy najdrobniejsze, są postanowione według Jego woli i noszą na sobie jej piętno. Wszystko, i miłość ojczyzny i zdolności odpowiednie powołaniu każdego człowieka mają swoją podstawę i miarę w tej najwyższej idealności, w Bogu.
Ten wielki, dobry Bóg, to źródło wszelkiego dobra, to bezgraniczne świetlane morze prawdziwego, rzeczywistego idealizmu przyszło do nas, stało się dla nas zrozumiałe w Jezusie Chrystusie. W Nim mamy nie tylko Boga, lecz i człowieka idealnego. Jak słońce oświeca niezliczone krople rosy, tak On napełnia miliony serc świętych i chrześcijan idealizmem, jakiego świat dać nie może. Ten Chrystus, aby z nami mógł pozostawać, ustanowił Kościół, w którym działa dalej i w którym przedziwne bogactwo ideałów urzeczywistnia, sięgając aż w dziedzinę sztuki.
Tutaj wszystko co znikome jest tylko przypowieścią, a co niedosiężne faktem się staje, a to co niewymowne w rzeczywistość się zmienia.
Tilmann Pesch SI,
Chrześcijańska filozofia życia. Przekład z niemieckiego. T. I. Wydanie drugie. Kraków 1930, ss. 20-25.