Ruch Zielonoświątkowy jako masoński projekt: zaczątek nowego, ezoterycznego chrześcijaństwa przyszłości – cz. II

0
0
0
/

[caption id="attachment_72722" align="alignleft" width="300"] Fot. Roberto Filipe[/caption] Ze względu na problem zaklasyfikowania go do jakiejkolwiek istniejącej gałęzi, mówi się o nim jako o nowym ruchu protestanckim, który sam skupia tysiące zborów. Do pewnego czasu można go było zresztą tak postrzegać. Przez lata zielonoświątkowcy byli bowiem nieakceptowani przez innych protestantów i traktowani jako przedstawiciele nowej sekty. Nie chciano z nimi rozmawiać, ani tym bardziej się nimi inspirować. Kiedy tylko pojawiał się ktoś, w łonie jakiegoś zboru, kto mówił o charyzmatach, wyrzucano go. Zielonoświątkowcy w reakcji na to, zakładali własne zbory i stanowili faktycznie kolejną, wyizolowaną gałąź, jak luteranie i kalwini (nawet wtedy jednak traktowali swoje wspólnoty raczej jako „parafie” światowego kościoła, niż odrębne „kościoły”). Kiedy zauważono jednak, że tradycyjne denominacje w bardzo szybkim tempie tracą wyznawców, a pentekostalizm przeciwnie, zyskuje błyskawicznie zwolenników, doszło do zjawiska, które Sherrill nazwał „padaniem murów”. Polegało ono na tym, że coraz więcej klasycznych zborów protestanckich otwierało się na duchowość właściwą zielonoświątkowcom. W ten sposób następowała pentekostalizacja większości odłamów protestanckich. Zaczęło się to w latach 50-tych i było związane z tzw. II falą pentekostalizmu, którą wyróżniało jeszcze większe kładzenie nacisku na nadprzyrodzone dary i modlitwy o uzdrowienie[1]. Nie sposób dojrzeć podobnego zjawiska „luteranizacji”, czy „kalwinizacji”. Wynika to zaś z tego, że od początku zielonoświątkowcy nie traktowali siebie jako oddzielnej denominacji, ale jako ruch ponad denominacyjny. Na ich spotkaniach nie tylko mile widziani byli przedstawiciele wszystkich historycznych zborów protestanckich, ale co więcej nie starano się ich nawet nawracać. Chodziło bowiem jedynie o wspólne doświadczenie Ducha Świętego[2]. Uwaga Dusena, że pentekostalizm można zestawić najwyżej z katolicyzmem czy prawosławiem może wprowadzać w błąd, bo sugeruje, że jest to jedno z kilku wyznań chrześcijańskich, w jakiś sposób opozycyjne wobec nich. Tymczasem na spotkaniach Ruchu pojawiali się już na początku XX w. katolicy i prawosławni, których również nie namawiano na zmianę wyznania[3]. Z opowieści Sherrilla wynika, że już pierwsi zielonoświątkowcy traktowali swój ruch nawet jako ponad chrześcijański, który może przyjąć się w innych religiach. Widać to na przykładzie przywołanego przez niego Żyda, który przekonując się do pentekostalizmu, stwierdził: „Bóg przemówił do mnie jako do Żyda i jako do chrześcijanina. Nie ma różnicy. W Jezusie Chrystusie znikają wszelkie podziały”[4]. Dowodzi tego także przenikanie charyzmatyzmu do islamu, w którym powstaje coraz więcej grup podobnych do zielonoświątkowych. Charakter ruchu zielonoświątkowego świadczy o tym, że ma on na celu przede wszystkim dokonanie rewolucji duchowej w chrześcijaństwie, we wszystkich denominacjach i wyznaniach. Jego rozwój prowadzi do ich upadku bądź całkowitej transformacji. Jest przy tym niezwykle skuteczny. Najliczniejszą grupą protestantów na świecie już dzisiaj są bowiem zielonoświątkowcy, chociaż istnieją zaledwie sto lat. Jest ich bowiem ok. 584 milionów[5], kiedy luteranów jest zaledwie ok. 70 milionów[6]. Jednocześnie postępuje proces „pentekostalizacji” Kościoła katolickiego, który najszybciej dokonuje się w Ameryce Południowej i w Afryce. Już teraz 71% katolików w Panamie deklaruje się jako „charyzmatyczni chrześcijanie”. W Brazylii jest to 58%, a w Hondurasie 55%[7]. Określenie „zielonoświątkowy” odnosi się do Pięćdziesiątnicy, do Zesłania Ducha Świętego. Zielonoświątkowcy uważają wprost, że tworzą Kościół Ducha. W ich pismach można znaleźć uwagi, że przez wieki chrześcijanie ignorowali obecność Ducha Świętego i dopiero oni odkryli Go na nowo. Po epoce Ojca i Syna nastał teraz czas Ducha Świętego. Nie sposób nie widzieć tutaj koncepcji Joachima z Fiore. Trudno byłoby jednak przypuszczać, że amerykańscy kaznodzieje z XX w. znali myśl cysterskiego mnicha z XII w. Musieli ją od kogoś zapośredniczyć. Dokonać to się mogło dzięki różokrzyżowcom (masonom), którzy czerpiąc z gnozy Joachima, inspirowali protestantyzm, a następnie robili wszystko by stał się on jedynie etapem do stworzenia ezoterycznego chrześcijaństwa przyszłości. W książce „Luter i różokrzyżowcy” w oparciu o wiele faktów pokazałem, że tak faktycznie było. Ruch Zielonoświątkowy jest właśnie realizacją ich zamierzeń, jest Kościołem Ducha, ezoterycznym chrześcijaństwem przyszłości. [1] Tamże, 55. [2] Tamże, 33. [3] Tamże. [4] Tamże, 99. [5] 279 milionów „tradycyjnych” zielonoświątkowców i 305 milionów członków charyzmatycznych „kościołów”. Dane na 2011 r. wynikające z raportu PewResearchCenter, The Pew Forum On Religion & Public Life, Global Christianity, A Report on the Size and Distribution of the World’s Christian Population, źródło: http://www.pewforum.org/files/2011/12/Christianity-fullreport-web.pdf. [6] Dane na 2005 r., źródło: http://www.luteranie.pl/o_kosciele/informacje_o_kosciele/statystyka_luteranie_na_swiecie.html. [7] Raport PewResearchCenter z 2014 r., źródło: http://www.pewforum.org/2014/11/13/chapter-4-pentecostalism/.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną