Krytyka Rosji Dostojewskiego

0
0
0
/

            Od lat powtarzano, że Polacy to rusofoby, którzy wszędzie dopatrują się moskiewskiej agentury. Propaganda ta jeszcze narosła po 10 kwietnia 2010 r., kiedy jakąkolwiek krytykę rosyjskiego śledztwa kwitowano właśnie tym zarzutem. Postawa ta zmieniła się wraz z wojną na Ukrainie, kiedy w całej Unii stało się modne krytykowanie Rosji. Nagle najcięższym zarzutem stała się rusofilia, o którą absurdalnie oskarżano choćby Grzegorza Brauna, znanego z filmów krytykujących Rosję. Trend ten może się jednak w każdej chwili znowu odmienić. Postanowiłem więc zająć się mitem, który przez wiele lat wtaczano Polakom do głów. Historia stosunków polsko-rosyjskich to przede wszystkim historia stałego zagrożenia ze strony Rosji, to historia zaborów i okupacji komunistycznej. Naiwny jest ten kto sądzi, że Rosja nagle zmieniła stosunek do Polski. Z pewnością Rosja nie pogodziła się z tym, że przynajmniej formalnie, Polska wyrwała się z jej strefy wpływów. Aleksader Dugin, doradca Putina, konsekwentnie powtarza, że nie ma miejsca dla niepodległej Polski. Z tą "niechęcią" władzy rosyjskiej do Polski niestety idzie często "niechęć" samych Rosjan, czemu sprzyja z pewnością, obchodzone na Kremlu, święto wyzwolenia spod "okupacji" polskiej. Nie ma więc nic dziwnego w nieufności Polaków do ich wschodnich sąsiadów. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę najbardziej krytyczne wypowiedzi o Rosji to i tak będą one łagodne w porównaniu z tym, co Rosjanie mówią o samych sobie. Dobitnym tego przykładem jest Fiodor Dostojewski, uważany powszechnie za największego rosyjskiego pisarza. Prawdą jest, że nienawidził on Polaków, czemu często dawał wyraz w swoich powieściach. Polacy zawsze są w nich przedstawiani jako cwaniacy, pijacy i najgorszy element. Prawdą jest też, że Dostojewski nienawidził katolicyzmu do tego stopnia, że sądził, iż ateizm jest od niego zdrowszy. W sposób absurdalny oskarżał on Kościół katolicki, że uległ trzeciemu kuszeniu Chrystusa i umiłował porządek doczesny. Jest to zadziwiający zarzut zważywszy, że Cerkiew prawosławna w Rosji, z którą utożsamiał się pisarz, była zawsze podporządkowana władzy. Niemniej jednak Dostojewski nienawidził Rosji (i kochał ją jednocześnie?) z całego serca, gardził nią i oczerniał. Dał temu wyraz w swojej powieści "Biesy". Książka ta opisuje społeczeństwo rosyjskie w połowie XIX w. Fiodor Dostojewski wyśmiewa w niej wszystkie grupy społeczne. Pokazuje fałsz oraz zakłamanie, okrucieństwo i egoizm chłopów i mieszczan, arystokracji i duchowieństwa prawosławnego, socjalistów i liberałów. W powieści tej niewiele jest pozytywnych postaci, a kiedy już się pojawiają to raczej na marginesie. Przewija się w niej wątek słowianofilski i mesjanistyczny, kiedy Szatow opisuje Mikołajowi Stawroginowi wielkość Rosji i rosyjskiego boga. Wówczas jednak Dostojewski, przez usta Stawrogina wyśmiewa ten mesjanizm wskazując na to, że sprowadza on Boga do rzędu atrybutu narodowego. Wiele wypowiedzi różnych bohaterów cechuje natomiast niebywała pogarda dla Rosji i Rosjan. Kapitan Lebiadkin chociażby mówi w niej o Rosjanach: "My jesteśmy pigmejami wobec lotu myśli północnoamerykańskich Stanów. Rosja jest igraszką przyrody lecz nie rozumu". Stiepan Trofimowicz z kolei uznał: "Po co rzucać oszczerstwa na rozum francuski. To po prostu nasze zwykłe rosyjskie lenistwo, nasza poniżająca niemoc wykuwania idei, nasze wstrętne pasożytnictwo narodowe. (...) Och, Rosjanie w imię dobra ludzkości powinni być wytępieni jak szkodliwe pasożyty". W podobnym tonie wypowiedział się Karmazinow: "U nas w Rosji, mówiąc porównawczo, nie ma co się walić. Nie kamienie runą, lecz wszystko rozpłynie się w błocie. Święta Ruś jest chyba najmniej odporna. Lud prosty jeszcze jakoś się trzyma, dzięki rosyjskiemu Bogu. Lecz na rosyjskim Bogu, podług najnowszych danych, trudno już polegać. Nie wytrzymał nawet reformy włościańskiej. W każdym razie mocno się zachwiał. (...) Nie od dziś wierzę w powodzenie tej tajemniczej propagandy, że Rosja jest jedynym miejscem na całym świecie, gdzie wszystko bez wyjątku może się stać bez najmniejszych przeszkód. Rozumiem zbyt dobrze, dlaczego wszyscy bogaci Rosjanie odpływają za granicę, z roku na rok coraz liczniej. Tu działa instynkt! Gdy okręt tonie, przede wszystkim uciekają szczury. Święta Ruś, kraj drewniany, ubogi... straszny, jest krajem zarozumiałych nędzarzy w górnych warstwach społecznych, jest krajem, w którym przeważnie mieszka się w chatach na kurzych łapkach". W kulminacyjnej scenie powieści, kiedy dochodzi do dawno oczekiwanego balu na scenie występuje pewien człowiek i wypowiada całą tyradę o Rosji: "Nigdy jeszcze Rosja, przez cały bezsens tysiącletniego bytu, nie doszła do takiej hańby... Otwarto uniwersytety, pomnożono ich ilość. Musztra przeszła do legendy. Brakuje tysięcy oficerów. Koleje pochłonęły wszystkie kapitały i oplotły Rosję jak pajęczyna. Jeśli tak dalej pójdzie, to może za lat piętnaście można będzie z nich korzystać. Mosty palą się tylko od czasu do czasu, miasta zaś regularnie, w ustalonym porządku po kolei w sezonie pożarów. W sądach – wyroki salomonowe, a sędziowe przysięgli biorą łapówki jedynie w walce o byt, aby nie umrzeć z głodu. Chłopi – już wolni, i sieką rózgami jeden drugiego, jak dawniej panowie ich siekli. Na ratunek budżetowi wypija się morze i oceany wódki, a w Nowogrodzie, na wprost starożytnej i już zbytecznej Sofii, ku upamiętnieniu minionego już tysiąclecia chaosu i bezsensu, uroczyście wniesiono olbrzymią kulę z brązu". Dostojewski jasno przedstawia reakcję widowni: "Klaskała już prawie połowa sali; ulegli nawet najniewinniejsi: wszak oto publicznie bezczeszczono Rosję – czyż można było nie wyć z zachwytu?". Wszystkie te fragmenty ukazują niezmierzoną wręcz pogardę dla Rosji i Rosjan, brak jakiejkolwiek wiary w ten kraj i jego mieszkańców. Co więcej sami Rosjanie są przedstawieni jako ci, którzy najbardziej się nienawidzą i nie widzą sensu swojego istnienia. Trudno powiedzieć, czy jest to prawdziwy obraz, czy nie. Dostojewski jednak stara się przekonać czytelników, że z nienawiścią tą związana jest miłość (patologiczna?), która widząc hańbę swojego ukochanego nie chce jego dalszego istnienia. Dobrze ukazuje to fragment książki, który stanowi jej podsumowanie, kiedy to Stepian Trofimowicz tłumaczy Zofii Matwiejewnie fragment z Ewangelii opowiadający o tym, jak Chrystus uwolnił człowieka od złych duchów i pozwolił im wejść w stado świń. Słowa te stały się zresztą mottem książki i powodem, dla którego nosi ona taki tytuł, a nie inny. Chorym z przypowieści ma być Rosja. Biesami zaś ma być wszelki brud, jaki się w niej nagromadził przez wieki. Stadem świń natomiast są współcześni Rosjanie, którzy nieprzytomi i opętani muszą rzucić się ze skały w morze, aby utonąć i tym samym oczyścić Rosję. Jest to przedziwny obraz, właściwy bardziej dla ludzi Azji niż Europy. Rosja, jako pewien abstrakt ma być czymś pięknym, ale Rosja urzeczywistniona, zwłaszcza współczesna i wszyscy Rosjanie mają być czymś szkaradnym i obrzydliwym. Każdy kto rzuca określenie "rusofob", na tych, którzy jedynie merytorycznie krytykują Rosję powinien zajrzeć do Dostojewskiego, aby zobaczyć, czym jest prawdziwa pogarda i nienawiść, nawet jeśli jest to pogarda i nienawiść zmieszana z miłością i z zachwytem.   Wykorzystałem fragmenty "Biesów" wydane przez Państwowy Instytut Wydawniczy w Warszawie, w 1977 r., w tłum. T. Zagórskiego i Z. Podgórzca.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną