„Podatek od linków” – pod taką nazwą pomimo krytyki ze strony wydawców, naukowców, ekspertów czy poszczególnych rządów, nowa unijna dyrektywa zbliża się wielkimi krokami. Polski rząd, który na początku oponował, właśnie złożył broń…
„Po miesiącach dyskusji za zamkniętymi drzwiami prezydencja bułgarska uzyskała mandat do podjęcia negocjacji z Parlamentem Europejskim w sprawie ostatecznego kształtu dyrektywy prawnoautorskiej. Niestety, komitet Zastępców Stałych Przedstawicieli(COREPER) Rady UE zgodził się na taki kształt dyrektywy, który ogranicza prawa użytkowniczek i użytkowników internetu, faworyzując interesy dużych korporacji i posiadaczy praw autorskich”
- czytamy na Centrumcyfrowe.pl
Mowa o prawie, które zmontowały kraje starej Unii (Francja, Niemcy, Hiszpania, Włochy), czyli państwa tzw. UE pierwszej prędkości oraz tacy potentaci medialni jak Axel Springer, który najbardziej skorzysta na nowej legislacji.
„Wbrew wcześniejszym zapewnieniom, Rząd RP nie sprzeciwił się wprowadzeniu zarówno filtrów cenzurujących internet, jak i nowego prawa dla wydawców. Przeciw zagłosowały jedynie Niemcy, Finlandia, Holandia, Słowenia, Węgry i Belgia”
- czytamy dalej.
Jakie czekają nas konsekwencje tego blamażu negocjacyjnego ze strony polskiej dyplomacji?
Zniknie wolność przepływu informacji, a wszystko, co kojarzyło nam się z linkami, zostanie opodatkowane. A w praktyce? Wklejając link do serwisu społecznościowego czy też wbijając hasło w wyszukiwarkę często wyświetla nam się tytuł, ewentualnie początek leadu i zdjęcie, co powoduje, że „zajawiony” temat klikniemy lub nie. Ten sposób nawigacji napędza ruch wszystkim, którzy oferują interesujący kontent (i monetyzuje się tym, którzy tego chcą).
Po wejście w życie dyrektywy linki w takiej formie przestaną istnieć. Platformy internetowe będą zmuszone do zawarcia umowy i uzyskania licencji do linkowania do ich publikacji. Zarobią ptzede wszystkim najwięksi gracze, a mali, często będą musieli zniknąć z rynku.
Czy teraz wiadomo, dlaczego o dyrektywę nie powinny zabiegać polskie media i dlaczego jej pierwszym adwokatem w świecie dziennikarskim jest Axel Springer? Cui bono? Wiadomo, ale czy rząd PiS w zamian za iluzoryczny spokój ze strony instytucji unijnych (bo chyba taka była cena kapitulacji), którymi szczuta jest Polska musi rezygnować z walki o to, co wpisuje się w polski interes narodowy?