W tekście pt.
„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” – pierwsze przykazanie Boga zwróciłem uwagę, że pierwszymi słowami, jakie Bóg wypowiedział do ludzi, były: „
Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Mel Gibson słusznie zauważył, że "Bóg się cieszy, kiedy rodzą się dzieci".
Zauważyłem tam, że płodność została nam dana jako wielki dar, który pozwala nam uczestniczyć w stwórczym planie Boga. Stwórca potrzebuje naszego współdziałania, że stwarzać kolejnych ludzi, którzy są Jego najdoskonalszym dziełem.
Kościół nieprzypadkowo przez wieki zachęcał do wielodzietności, zauważając, że nie ma nic ponad miłość ofiarną, która chce obdarzać dobrem innych, która z natury dzieli się i dąży do pomnożenia dobra.
Opierał się przy tym nie tylko na Objawieniu Bożym, ale i na prawie naturalnym. W naturze każde stworzenie chce przekazać życie, mieć potomstwo, przedłużyć gatunek. U ludzi wiąże się z tym coś znacznie większego, bo dzieci są wynikiem nie tylko naturalnego popędu, ale miłości: małżonków nawzajem do siebie i małżonków do Boga. Chodzi tu więc nie tylko o miłość naturalną ale i nadprzyrodzoną.
Od XIX w. podejmuje się stanowczą walkę z płodnością ludzi. Masoni, korzystając z wątpliwej teorii maltuzjanizmu i neomaltuzjanizmu, głoszą, że trzeba powstrzymać przyrost naturalny, bo ludzkości grozi zagłada. Tymczasem problemem nie jest brak żywności i ziemi dla wszystkich, ale nierówności ekonomiczne, gromadzenie bogactwa w rękach nielicznych, kultura egoizmu i wiele innych podobnych czynników.
Proces ten przyspieszył w latach 60. ubiegłego wieku. Wtedy przypuszczono atak na płodność pod hasłem niezależności i wolnego wyboru. Zaczęto upowszechniać antykoncepcję, która spowodowała ubezpłodnienie milionów ludzi. To, co do tej pory było tragedią, stało się błogosławieństwem. Do tego doszła aborcja, zabijanie milionów nienarodzonych dzieci, przed którymi antykoncepcja nie ochroniła.
Seksuolodzy wprost i naukowo oddzielili od siebie seksualność (skierowaną na zrodzenie życia) od erotyzmu (którego celem jest przyjemność). Ta pierwsza zaczęła być wyśmiewana, bo posiadanie dzieci wymusza ograniczenie osobistego dążenia do sukcesu i przyjemności za wszelką cenę.
Wielodzietność nawet dzisiaj w katolickiej Polsce, często w mentalności samych katolików, jest patologią wynikającą z braku edukacji. Wielu już nie wiąże jej z miłością, z Bogiem, z planem Stwórcy. Widzi w niej tylko przykre obowiązki, wielki wydatek, szaleństwo.
Za tą postawą stoi egoizm, brak zaufania do Bożej opatrzności, wygodnictwo.
Ostatecznie jednak sam szatan, który nienawidzi dzieci, nie znosi ich niewinności, podobieństwa do Boga i umiłowania przez Niego. Chce on zrobić wszystko by obrzydzić ludziom macierzyństwo i ojcostwo, które pozostaje najwznioślejszym naturalnym powołaniem człowieka, uczestnictwem w stwórczej miłości Boga.
Poradnia Zdrowego Rodzicielstwa im. Św. Jana Pawła II >>