Kto kogo robi w balona?

0
0
0
/

To, że kraje Unii Europejskiej rozgrywają w Brukseli własne interesy, zdążyliśmy już przywyknąć, choć wiele z nich siedziało do niedawno jak mysz pod miotłą. Zwłaszcza kraje Europy Wschodniej i Środkowej, te postsowieckie, które traktowano po macoszemu i czasem w taki sposób, że dawano do zrozumienia, iż zrobiono im łaskę przyjmując do Wspólnoty jako dzieci „gorszego Boga”. W rzeczywistości, bilans kto komu zrobił łaskę wcale nie jest dla strony zachodniej i wschodniej taki oczywisty. Strony widzą to inaczej. Dawne „demoludy” weszły do Unii, ale wcześniej otworzyły dla zachodniego kapitału, który dusząc się, nie miał już gdzie inwestować, szeroko drzwi swojej ojczyzny, pozwalając się zalać zachodnimi towarami po cenach dumpingowych w stosunku do cen polskich wyrobów. Otwarte podwoje pozwoliły zachodnim koncernom przejąć rynek, wykupywać - a potem często i likwidować - polskie zakłady przemysłowe, które wcześniej usłużni „umyślni” znad Wisły, zwani też V kolumną, doprowadzali do upadku i jako nierentowne sprzedawali za przysłowiową złotówkę. Ciekawe, czy przyjdzie kiedyś kolej na rozliczenie tych bossów polskiej złodziejskiej prywatyzacji, czy któraś formacja polityczna postawi ich w końcu w stan oskarżenia o zdradę polskiego narodu i wykończenie, czasem dosłownie fizyczne, bezrobotnych ze zlikwidowanych zakładów, zepchniętych na margines społecznego życia, za dramat robotników pegeerów. Już wiadomo, że Prawo i Sprawiedliwość tego nie zrobi, mimo początkowych zapowiedzi, pogróżek i prężenia muskułów. Nie zrobią tego ludzie z innych partii Zjednoczonej Prawicy i z lewicy. Coraz więcej w rządzie Mateusza Morawieckiego ludzi z dawnej Unii Wolności, podobnie jak w otoczeniu prezydenta Andrzeja Dudy, który też miał epizod przynależności do UW, jak Morawiecki w doradzaniu Tuskowi. Gdy uwalono przegłosowaną już Sejmie ustawę degradacyjną, którą prezydent w marcu tego roku zawetował, na mocy której nie tylko Jaruzelski i Kiszczak mieli stracić pośmiertnie stopnie generalskie, ale i sporo innych osób, wyborcom PiS- u zrzedły miny. Niby miano coś w tej ustawie poprawić, prezydent obiecał wyjść z nową inicjatywą, ale powoli stawało się oczywiste, że to tylko jakaś ustawka z prezydentem, puszczenie w stronę wyborców „perskiego oka”, bo żadnej ustawy degradacyjnej nie będzie. I to nie tylko z tego powodu, że mógłby zostać nią objęty zięć europosła z PiS Ryszarda Czarneckiego, pierwszy i jedyny polski kosmonauta gen. Mirosław Hermaszewski, co wywołało konsternację nawet wśród PiS-owców. Powody były jeszcze inne. Jeśli przyjrzymy się uczestnikom, zasiadającym przy Okrągłym Stole, to zobaczymy, że oprócz przeskakującego płot noblisty z wąsem i jego świty złożonej z dobranych niedemokratycznie – więc namaszczonych przez niego i Kiszczaka „legęd” Solidarności, w grupach doradczych zasiadał zarówno śp. Lech Kaczyńśki, jak i szefujący dziś PiS-owi Kaczyński Jarosław. Początkowo przy głównym meblu, który dotąd można podziwiać jako historyczny rekwizyt w Pałacu Prezydenckim, siedzieć mieli obaj, ale ponieważ Kiszczak zgodził na obecność tylko jednego z bliźniaków, bracia solidarnie zrezygnowali z zasiadania w grupie najważniejszej i wybrali obrady przy w tzw. podstolikach. Lech pracował w zespole do spraw pluralizmu związkowego, a Jarosław przy podstoliku ds. reform politycznych. Nie było tajemnicą, że śp. Lech Kaczyński był też uczestnikiem spotkań w willi rządowej w Magdalence. Media to ostatnimi czasy wyciszyły, a prorządowe nawet się o tym nie zająkną, jednak warto o tym wszystkim pamiętać, by zrozumieć na przykład klapę z ustawą degradcyjną. Bo tak na zdrowy rozum, czy się godzi najpierw zasiadać do rozmów na zaproszenie generała Kiszczaka, wiedząc w 1989 roku kim on jest, i jaką władzę reprezentuje, a po 29 latach zdecydować, że zarówno Kiszczak, jak i Jaruzelski, który okrągły stół przyklepał, to ludzie nie warci szlifów generalskich, bo odpowiadali za wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, służyli Sowietom i ich wywiadowi? Przecież to kompromitacja! Tym samym uczestnicy okrągłego stołu strony podobno Solidarnościowej powinni strzelić sobie w łeb. To się po prostu kupy nie trzyma. Tym bardziej, że również głosami ludzi Solidarności, zasiadających wówczas w Sejmie, wybrano tytułem nagrody gen. Jaruzelskiego na prezydenta wolnej już jakoby RP. Ustawka z prezydentem Dudą ocaliła honor „legęd” i nadgorliwych, lizusowskich inicjatorów tej ustawy, którzy popadli w polityczną schizofrenię i zapomnieli o historii. Bo z drugiej strony mówili przecież o honorze, i że się pewnym ludziom ręki nie podaje. A tu, proszę…nawet wódeczka w Magdalence. I wywindowanie za zasługi „zbrodniarza” na prezydenta.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną