Fatalna pomyłka Obamy. Wydał Miliardy dolarów na bezsensowną akcję

0
0
0
/

Trwająca już kilka miesiecy kampania powietrzna przeciwko ISIL/ISIS/IS – najpierw w Iraku, a następnie w Syrii - nie przynosi oczekiwanych korzyści. Wciąż chrześcijanie nie mogą czuć się bezpiecznie. A tymczasem rosną nie tylko koszty...

 

Waszyngton poinformował oficjalnie, że dzienny koszt operacji nad Irakiem i Syrią wynosi 7-10 mln USD. O ile dla Stanów Zjednoczonych koszty nie wydają się elementem kluczowym, to jednakże mogą być znaczącym obciążeniem dla krajów sojuszniczych, o istotnie mniejszym potencjale finansowym, np. Danii, czy Holandii itd. W dłuższej perspektywie czasowej mogą podnieść się głosy o marnowaniu pieniędzy podatników.

 

Już w sierpniowym numerze miesięcznika „Moja Rodzina” pojawiła się informacja o tym, że militarna ofensywa Amerykanów dążąca do likwidacji Państwa Islamskiego nie przyniesie spodziewanych rezultatów.

 

Sunnici prowadzą swoją ofensywę od 9 czerwca. Od tego czasu udało im się opanować północną część Iraku i Syrii. W sierpniu na Irak spadły ponownie, po 11tu latach, amerykańskie bomby. Oficjalnie dlatego, aby „zapobiec ludobójstwu” – głosił komunikat amerykańskiego Pentagonu. W praktyce takie działania oznaczały jedynie zaostrzenie konfliktu i wywołanie kolejnej po siedmiu latach wojny, w którą, jak twierdzi Barack Obama, Ameryka „nie chciała się angażować”.

 

Jak się okazuje, siły wymierzone w ISIS w Syrii oraz Iraku nie wystarczają. Jak zauważa portal defence24.pl, mimo, że w akcję zaangażowanych jest wiele państw, nie tylko z grona państw NATO, które na pozór wydzieliły dużą liczbę statków powietrznych środki są nader skromne. Jeśli odliczymy samoloty dedykowane do transportu powietrznego, albo rozpoznania okaże się, że maszyn stricte bojowych wykonujących uderzenia jest relatywnie niewiele. Do tego dochodzą jeszcze ograniczenia krajowe - bardzo często jest tak, że misje zagraniczne obwarowane są pewnymi ograniczeniami jakie poszczególne kraje narzucają swoim kontyngentom.

 

Przypomnijmy, sunnici nakazali mieszkającym tam chrześcijanom przejście na islam lub płacenie specjalnego podatku jizya za możliwość uczestniczenia w kościelnych nabożeństwach, jednak praktykowanie wiary publicznie, poza obiektami sakralnymi będzie surowo karane. Jeśli nie będą płacić tego haraczu, mają opuścić swoje mieszkania i miasta w których żyją. Każdy, kto tego nie uczyni, musi liczyć się ze śmiercią.

 

Setki tysięcy osób porzuciło więc swoje domy, w obawie przed utratą życia lub zdrowia.

 

Z ponad 1,2 miliona chrześcijan, żyjących w Iraku od lat 90. ubiegłego wieku, do czerwca 2014 roku pozostało zaledwie 300 000, a więc cztery razy mniej – alarmuje organizacja Open Doors, zajmująca się pomocą prześladowanym chrześcijanom. Po brutalnych atakach, do których doszło w czerwcu, wiele osób uciekło do krajów sąsiednich, takich jak Jordania, Liban czy Syria.

 

Organizacje charytatywne z całego świata zaapelowały o pomoc materialną. Jedna z włoskich tego typu agend zaproponowała „zaadoptowanie chrześcijanina” z Iraku, poprzez przekazywanie pomocy finansowej w wysokości około 40 euro. Pieniądze te zostaną wykorzystane na zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb uchodźców.

 

Michał Polak

fot. wikimediacommons, creative commons

za: defence24.pl

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną