Pisaliśmy niedawno o tym, że zbliża się głosowanie w europarlamencie dotyczące dyrektywy na temat prawa autorskiego i jednolitego rynku cyfrowego.
Jej zapisy wymuszają a administratorach stron internetowych sprawdzania, czy w komentarzach, linkach i memach nie ma niczego, co naruszałoby prawo autorskie. Przepuszczenie niedozwolonych treści ma skutkować olbrzymimi karami. Unijni biurokraci przyjęli tę dyrektywę, co w konsekwencji może doprowadzić do pełnej cenzury w Internecie.
Administratorzy bojąc się wysokich kar, mogą niedługo zacząć blokować komentowanie, walczyć z linkami i memami. Lewackie i liberalne strony dostaną dodatkowe narzędzia do walki z ludźmi inaczej myślącymi, a przy okazji zdobędą bat na prawicowe i religijne strony. Donosy mogą zniszczyć niewygodnych i mniejszych graczy.
Internet jest obecnie ostatnią ostoją wolności i swobody. Od dawna podejmowane są jednak próby zniszczenia tej oazy. Kiedy Donald Tusk chciał podpisać ACTA, inny unijny pomysł ograniczenia swobód internautów, który nie szedł zresztą tak daleko, spotkało się to z olbrzymim sprzeciwem ludzi młodych. Pytanie, czy tym razem to pospolite poruszenie powstanie i czy da radę powstrzymać zmiany?