Uchroniliśmy się od przymusowej relokacji

0
0
0
/

Pełne dramatyzmu było spotkanie w Brukseli dotyczące imigrantów. Państwa starej Unii forsowały pomysł przymusowej relokacji imigrantów. Przeciwna temu stanowisku była Grupa Wyszehradzka z Polską na czele. Obrady były bardzo burzliwe. Kilka razy omal nie doszło do ich zerwania. Emmanuel Macron kilkakrotnie zmieniał zdanie. Początkowo uważał, że przymusowa relokacja „jest martwa”, aby po chwili forsować tezę o jej konieczności. Prawdziwy impas spowodowało stanowisko szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który w swoim oświadczeniu proponował zasadę solidarności wobec tych, którzy wymagają ochrony międzynarodowej, czyli wychodził naprzeciw stanowisku Włoch. Walczyli oni o wspólną odpowiedzialność za ratowanie imigrantów. W propozycji Tuska nie było słowa o dobrowolności relokacji, o którą walczyła delegacja polska. Po serii osobistych spotkań Mateusza Morawieckiego z kanclerz Niemiec, której zależało na dojściu do kompromisu, z prezydentem Francji i z kanclerzem Austrii oraz burzliwych obradach nocnych, w końcu nad ranem doszło do porozumienia. Jest to wielki sukces Polaków, którzy walczyli do końca w imię dobrowolności relokacji. Żeby było zabawniej, Platforma Obywatelska przypisuje sobie ten sukces, twierdząc, że rząd Ewy Kopacz optował za takim stanowiskiem. Wszyscy jeszcze pamiętamy, jak było w rzeczywistości. Nasza ówczesna premier zgodziła się na przyjęcie pewnej ilości imigrantów, a rzecznik jej rządu przekonywał, że Polska jest gotowa przyjąć wszelką ilość uchodźców. Polska w ostatniej chwili wycofała się ze wspólnego stanowiska Grupy Wyszehradzkiej. Teraz mają czelność mówić, że byli za dobrowolną relokacją. Warto było oglądać wczorajsze Studio Polska i posłuchać wypowiedzi młodych lewaków, którzy uparcie forsowali pogląd, że powinniśmy przyjmować emigrantów. Padały znów te same zgrane argumenty o konieczności pomocy ofiarom wojny, o dramatycznej sytuacji uciekinierów, uciekających spod bomb, o przyjmowaniu dzieci syryjskich itp., itd. Dzieci, które miały być sprowadzone do Polski na leczenie przez prezydenta Gdańska to stary temat, który ciągle powraca. Szkoda tylko, że jego adwersarze nie wiedzą, że dla dzieci muzułmańskich taka podróż mogłaby mieć tragiczne skutki. Po pobycie i kontaktach z niewiernymi, tamtejsza społeczność islamska zapewne nie przyjęłaby je z powrotem. W wypowiedziach ignoruje się prawo łączenia rodzin, w wyniku którego z 7 tys. uchodźców, mielibyśmy około 25 tys. i więcej. Pomija się również fakt, że prawo pomocy imigrantom przysługuje u nas jedynie przez rok. W tym czasie trzeba nauczyć się języka polskiego. Przy tak zorganizowanych lektoratach jest to niemożliwe. Po roku również zasiłki się kończą. Tacy ludzie pozostają bez żadnej pomocy. Nie maja gdzie mieszkać, za co żyć. Nie mogą znaleźć pracy, bo barierą jest nieznajomość języka. Znam dobrze te wszystkie problemy, bo mam sąsiadów uchodźców syryjskich. Jest to starsze małżeństwo chrześcijan . Pomimo dobrego wykształcenia, dobrej znajomości języka angielskiego są w bardzo trudnej sytuacji i muszą korzystać z pomocy MOPS-u, który wypłaca im głodowe zasiłki. Małżeństwo jest nam za wszystko bardzo wdzięczne, bo wiedzą, że w Polsce się nie przelewa. Moimi drugimi sąsiadami jest rodzina czeczeńska. To zupełnie inny świat. Roszczeniowy stosunek do władz polskich, pogarda dla uczciwej pracy. Przed laty zostali relokowani do Polski z Niemiec. Długo mieszkali w bardzo ciężkich warunkach. W końcu siedmioosobowa rodzina dostała pięknie wyremontowane mieszkanie na warszawskiej Woli. Są u nas już dziesięć lat, chociaż dzieci kończyły tutaj szkołę, słabo znają nasz język. Są zamknięci w swoim środowisku, wrodzy wobec nas. Starają się narzucić nam swój styl życia, tak jakby cały czas mieszkali w swojej chałupie. Wszelką krytykę swojego zachowania traktują jak akty rasizmu. Poszli do administracji ze skargą na sąsiadkę, która zwracała im uwagę na rzucanie niedopałków na klatce schodowej, na niezamykanie windy. Skarżyli się, że sąsiadka jest rasistką. Administracja wezwała kobietę na dywanik i starała się dać jej lekcję tolerancji. Tak wygląda życie w sąsiedztwie emigrantów islamskich. A to dopiero początek, bo Czeczeńcy mieszkają w bloku dopiero kilka miesięcy. Warto podkreślić, że Polska była bardzo życzliwa i otwarta do uchodźców czeczeńskich, którzy uciekali przed agresją rosyjską. Byli bardzo życzliwie przez nas przyjmowani. Ale oni nie dając nic z siebie, mają ogromne wymagania i nie chcą żadnej integracji z nami. Tworzą swoje getta, w których czują się najlepiej. Musimy się bronić przed napływem takich ludzi. Nikt nam bowiem nie zagwarantuje, że trafią do nas jedynie tacy uchodźcy, jak wspomniani przeze mnie Syryjczycy.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną