Papież jako światowy celebryta

0
0
0
/

W XX w. instytucja papiestwa uległa wielkiej zmianie. Wpływ miały na to nie tylko podejmowane reformy Kościoła, ale przede wszystkim powstanie mass mediów i popkultury. Papież chcąc nie chcąc, stał się światowym celebrytą.

Wyobraźmy sobie Kościół V, X, XV albo nawet XIX w. Dla większości wiernych, także w Polsce, papież był daleką, dość abstrakcyjną figurą. Ile osób miało okazję go zobaczyć i usłyszeć? Niewiele. Większość nawet nie wiedziała, jak wygląda. Sam papież niewiele robił zresztą, żeby to zmienić. Papieżami byli Włosi, którzy nie opuszczali diecezji Rzymskiej.

W XIX w. kiedy papież wydawał encyklikę to we wstępie zawsze było zaznaczone, że jest ona skierowana do biskupów i kapłanów. Namiestnik Chrystusa dbał o czystość wiary Kościoła, nadzorował biskupów, pilnował dyscypliny. Generalnie nie kontaktował się z wiernymi na większą skalę, poza może audiencjami generalnymi, które jednak też miały raczej charakter bardziej lokalny.

To się zmieniło, kiedy powstało radio, a potem telewizja. Papież Pius XII zaczął dzięki falom radiowym kierować swoje orędzia do całego Kościoła. Nagle każdy wierny mógł usłyszeć tuż obok ucha głos papieża. Następca św. Piotra zaczął być bardziej namacalny i konkretny. Wciąż jednak był tylko i aż jedynie Namiestnikiem Chrystusa.

Sytuacja zmieniła się wraz z papieżem Pawłem VI, który dokończył Sobór Watykański II. Papież ten został bowiem nie tylko pokazany w telewizji, jak swój poprzednik Jan XXIII: już nie tylko jego głos, ale i twarz mogła przedostać się do percepcji wiernych. Papież ten jako pierwszy zrozumiał magię mass mediów. Wiedział, że śledzą go oczy wiernych i zdecydował się na cały szereg posunięć, jak rezygnacja z lektyki czy oddanie tiary papieskiej, które zjednały mu sympatię wiernych, choć budziły niesmak niektórych teologów, którzy widzieli w nich populizm.

Prawdziwym światowym celebrytą stał się jednak dopiero Jan Paweł II. Papież Polak świetnie rozumiał prawa popkultury i zdobył ją. Wyrazem tego może być fakt, że jego wykonanie Ojcze Nasz przez kilka tygodni było na światowej liście przebojów. Papież nie tylko śpiewał. Żartował, śmiał się do kamery, a nawet robił miny (słynne zdjęcie w okularach zrobionych z dłoni). Kierował także swoje encykliki i listy do wszystkich wiernych przez co zmieniły swój charakter: stały się mniej suche i oficjalne, dużo grubsze i ubrane w ładne słowa.

Każdy jego krok był śledzony. Media pisały o jego najdrobniejszych zwyczajach i zainteresowaniach (np. picie wina, które jest wykonywane z winogron z Castel Gandolfo – informowano, że jego niezapomniany brzoskwiniowy posmak miało dzięki brzoskwiniom posadzonym między winoroślami).

Sam papież zresztą podtrzymywał zainteresowanie swoją osobą i często zwracał uwagę na to, co lubi. W Polsce wspomniał choćby o kremówkach i „Barce” – piosence religijnej nie najwyższych lotów. Później stało się to przekleństwem, bo na każdym rogu można kupić papieską kremówkę i w każdym kościele co tydzień wysłuchać po raz tysięczny „Barki”.

Benedykt XVI próbował ograniczyć zainteresowanie swoją osobą, co udawało mu się choćby dzięki temu, że był mniej ekspresyjny. Franciszek wielokrotnie spotęgował jednak to zainteresowanie poprzez spektakularne gesty, jak opuszczenie apartamentów papieskich, rezygnację z limuzyny itd.

To zjawisko, jak już powiedziałem, jest w jakiś sposób naturalne i wynika z samej specyfiki mass mediów. Niesie w sobie jednak wielkie ryzyko, jakim jest przesłonięcie Chrystusa przez Jego namiestnika.

Obserwujemy to w Polsce, gdzie miłość do Jana Pawła II często nie wykracza poza zainteresowanie anegdotami o nim, budowanie pomników i nazwanie kolejnych ulic jego imieniem.

Można odnieść wrażenie, że jest to przede wszystkim uwielbienie dla osoby, a przecież, z całym szacunkiem, to jaki był Karol Wojtyła, gdzie lubił spędzać urlop, jakie wybierał wino nie powinno mieć żadnego znaczenia w perspektywie wiary.

W gruncie rzeczy, wbrew powszechnemu mniemaniu, papież nie musi mieć poczucia humoru, może być człowiekiem oschłym, jeść chleb z wodą bądź przeciwnie: objadać się niemiłosiernie.

Nie powinno to mieć żadnego wpływu na ocenę, czy dany papież jest dobry czy zły. Jest coś głęboko prawdziwego w serialu Młody Papież, który sam ma bardzo wiele mankamentów, z Judem Law, gdy nowo wybrany papież, Pius XIII postanawia pokazać się wiernym na nieoświetlonym balkonie. Nie widać go, bo nie jest on ważny. Podobnie później, kiedy watykańscy spece od marketingu chcą namówić go, żeby swoją podobiznę dał na gadżety watykańskie, bierze do ręki talerz i mówi, że musi pozostać on pusty. Papież ma być niewidoczny. Ma wskazywać tylko na Chrytusa.

To oczywiście teoria, pewna fikcja artystyczna, wyidealizowana scena. Papież nie może zapaść się pod ziemię czy chodzić w masce. Jest coś jednak przynajmniej niepokojącego w tym, co wydarzyło się podczas jednej z pielgrzymek Jana Pawła II do Polski, kiedy Papież wraz z całym tłumem wiernych adorował Najświętszy Sakrament. W pewnym momencie Papież Polak pozostawił wystawiony Najświętszy Sakrament i zaczął się oddalać. Tłum wstał z kolan i zaczął żegnać papieża, stając tyłem do Najświętszego Sakramentu…

Nie zamierzam tu nikogo oskarżać. To było niezależne od papieża i jeśli można mieć do kogoś pretensje to do organizatorów, którzy powinni to tak przygotować, żeby wierni nie musieli wybierać, czy mają się zwrócić do papieża czy do Najświętszego Sakramentu.

Pozostaje jednak pytanie, czy papież powinien eksponować siebie jako człowieka, nawet jeśli robi to dla umocnienia innych i przyciągnięcia ludzi do wiary? Czy powinien czynić z mass mediów i popkultury narzędzie do budowania popularności, nawet jeśli robi to w szczytnym celu? Czy to osoba papieża ma przyciągać do Kościoła, czy coś innego?

Każdy sam powinien sobie odpowiedzieć na te pytania.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną