Antypolonizm i dziadostwo „Gazety Judasznej”

0
0
0
/

Dyżurna „Gazeta Wyborcza” z nieskrywaną satysfakcją informuje i wspiera każdy rodzaj działalności antypolskiej. Począwszy od fałszywych oskarżeń o antysemityzm i rasizm, poprzez wspieranie wszelkiego rodzaju „autonomicznych ruchów narodowych” w rodzaju Ślązaków, czy Kaszubów, a na popieraniu oburzających rezolucji Parlamentu Europejskiego i głupich, bezprawnych działań Komisji Europejskiej skończywszy. Nie mówiąc już o radosnym kwiku tego me(n)dium gdy jakiś żydowski polityk z Izraela, czy geszefciarz Holokaust Industry ze Stanów Zjednoczonych jedzie po Polsce jak po łysej kobyle. Ksenofobicznemu, homofobicznemu, przepełnionemu rasizmem i antysemityzmem pisowskiemu rządowi RP (co jest prawdziwym szyderstwem bo ciężko znaleźć równie prożydowski i proamerykański rząd w ciągu całej III RP, choć absolutnie nie jest to polską racją stanu) przeciwstawia światłych, mądrych, dyżurnych „autorytetów moralnych”, którzy są zawsze chętni do wypowiedzenia się i napisania listu otwartego na łamach „Gazety”, a przez ostatnie lata zasiadali w rządach Unii Wolności i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nie lubię kiedy mnie się oszukuje. Kiedy zakłamane media lansują jeden jedynie słuszny punkt widzenia na wszystko. Nie muszę wcale być tolerancyjnym wobec wszelkich przejawów patologii i zboczeń. Wobec wyrzucania w błoto pieniędzy pochodzących z moich podatków. I robienia mi wody z mózgu przez medialną papkę propagandową. Nieważne, czy robią to byli marksiści rodzimego chowu – patrz AGORA, czy wielcy kreatorzy rzeczywistości medialnej, jak Ringier Axel Springer. Jest to swego rodzaju kulturowy imperializm, czyli propagowanie i rozpowszechnianie własnego stylu życia, wzorów konsumpcji, obyczajów, produktów artystycznych, języka lub nawet przekonań religijnych – przez kraje o najsilniejszej pozycji ekonomicznej, politycznej i militarnej. I to bez jakiegokolwiek liczenia się z opinią publiczną w krajach słabszych. W naszym przypadku cała ofensywa przeciw „narodowej ciasnocie umysłowej”, walka z „wrogością wobec homoseksualistów” to jawny, agresywny imperializm kulturowy, za którym stoi Unia Europejska, czyli tak naprawdę Niemcy, albo Stany Zjednoczone i ich ukochany Izrael. Ważnym słowem z zakresu socjologii, które ciśnie się na usta obserwując krajowy i międzynarodowy atak lewicy na rząd polski jest pojęcie elit kompradorskich. Ostatnie dwadzieścia dziewięć lat od 1989 roku można uznać, za okres, kiedy ich bezpośrednie rządy doprowadziły do pełnego uzależnienia Polski od struktur międzynarodowych. To są elity polityczne i ekonomiczne w krajach uzależnionych imperialnie od wielkiego mocarstwa, które realizują interesy imperialnego centrum, bardzo często na niekorzyść własnego państwa. W naszym przypadku celowały w tym rządy Unii Wolności. Właśnie z nich wywodzą się „mężowie stanu” III Rzeczypospolitej. Wróćmy jednak do „Gazety Wyborczej”. Pamiętam jak owe „autorytety” pewnej gazety rzuciły się kiedyś na prezydenta Lecha Kaczyńskiego za tzw. „sprawę weimarską”, czyli odwołanie spotkania w ramach Trójkąta Weimarskiego z powodu choroby głowy państwa. Wówczas pod listem podpisali się Dariusz Rosati, Bronisław Geremek, Adam Daniel Rotfeld, Andrzej Olechowski, Stefan Meller, Krzysztof Skubiszewski. Swoje żubry porzucił na rzecz zatroskania o wielką politykę Włodzimierz Cimoszewicz. Dobry wujcio Bronisław Geremek podkreślił, że byli szefowie MSZ mieli prawo zabrać głos w sprawie, która ich zdaniem zaszkodziła Polsce na arenie międzynarodowej i jest powodem do niepokoju. Dodał oczywiście, że nie można milczeniem otoczyć spraw, które mają charakter publiczny. Najzabawniejsze jest to, że argument, że krytyka zaszkodzi pozycji Polski na arenie międzynarodowej Geremek skomentował jako argument rodem z peerelowskiej propagandy. Kto, jak kto ale pan profesor na propagandzie PRL zna się jak mało kto, no może poza Adamem Michnikiem. Dziś starego, żydowskiego, perwersyjnego dziwkarza wujcia Geremka nie ma już wśród żywych, bo rozwalił się samochodem, kiedy prostytutka zaspokajała go seksualnie. Za to inni wciąż są zatroskani. To, że większość ówczesnych „autorytetów” wiadomej narodowości i autoramentu (kolejna zasługa Geremka – skrajne użydowienie kadr Ministerstwa Spraw Zagranicznych) znowu są oni zatroskani losem swojej ojczyzny – Polin. A wiadoma „Gazeta” udziela im łamów do wyrażania tej troski. Więc im szybciej ten antypolski twór medialny zdechnie tym lepiej.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną