Wczoraj media żydowskie, a potem światowe podały informację, że... były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss oskarżył emigracyjny polski rząd w Londynie... o współudział w Holokauście!
- Ten dokument zawiera kilka zdań, które są poprawne, podczas gdy pozostałe są albo niejasne, albo błędne - ocenił w rozmowie z izraelskim radiem. - Na przykład wbrew temu, co tu napisano, zdarzały się sytuacje, w których rząd RP na uchodźstwie uczestniczył w mordowaniu Żydów – miał powiedzieć nasz rzekomy wielki „przyjaciel” w trakcie wywiadu do izraelskiego radia.
Akurat kto jak kto, ale Szewach Weiss jako ocalały z Holokaustu, były deputowany Knesetu i były ambasador Izraela w Polsce powinien doskonale wiedzieć kto w okupowanej Polsce mordował zarówno Polaków, jak i Żydów. I z pewnością wie, że nie był to rząd londyński, którego zbrojne ramię w postaci Armii Krajowej nie powstało w celu wyniszczenia Żydów (jak sugerują rozliczne żydowskie gazety w Izraelu i krajach anglosaskich) tylko w celu walki z niemieckim okupantem.
Szewach Weiss był także przewodniczącym Knesetu, a także jest byłym przewodniczącym Yad Vashem. Tej instytucji, która upamiętnia niemieckie ludobójstwo na Żydach w okresie II Wojny Światowej. I raczej powinna być świadoma kto Żydów mordował. I wysyłał do obozów koncentracyjnych. I to nie byli Polacy, tylko obok Niemców głównie Ukraińcy, Litwini, Łotysze, a na Zachodzie Francuzi z Vichy, Belgowie i Holendrzy. Żydów mordowali także chorwaccy Ustasze, kolaboracyjne formacje rosyjskie, czy „żołnierze” różnych formacji złożonych z muzułmanów z Bałkanów i Związku Radzieckiego.
Jakoś Polaków wśród nich ciężko uświadczyć. Oczywiście siejącym jad z Yad Vashem to nie przeszkadza. Zagładę swoich współbraci podporządkowali pod potrzeby Holokaust Industry. I pod próbę wyłudzenia od Polski gigantycznych, nienależnych odszkodowań za mienie bezspadkowe. Dlatego Instytut Yad Vashem ostro skrytykował i podważył wspólną deklarację premierów Polski i Izraela. W ocenie historyków Instytutu "historyczne twierdzenia, we wspólnym oświadczeniu zaprezentowane jako niezaprzeczalne fakty, zawierają poważne błędy i przekłamania", ponadto deklaracja "zawiera bardzo problematyczne sformułowania, które są niezgodne z obecną i obowiązującą wiedzą historyczną w tej dziedzinie”.
Na kilometr więc śmierdzi hucpą i geszeftem. I żebyśmy się w Polsce nie zostali jak w anegdocie słynny Jasiu Himilsbach z angielskim.
Cóż po tym „sukcesie dyplomatycznym” dziennik „Haarec” w komentarzu redakcyjnym stwierdził: „choć na papierze kryzys dyplomatyczny między Polską i Izraelem się skończył, to sposób, w jaki go rozwiązano, wywołał dodatkowe kryzysy, nie mniej poważne, których nie zdoła zamieść pod dywan kłamliwy dokument podpisany przez premierów Izraela i Polski. Zamiast pojednać dwie strony i załagodzić napięcia, (deklaracja) stworzyła podziały i sprawiła, że zapanowała wzajemna nieufność. Wygląda na to, że ktoś w Izraelu próbował dogadać się za wszelką cenę, nawet kosztem obrazy pamięci ofiar Holokaustu i ocalałych z niego.
Nie pierwszy raz przyłapujemy Benjamina Netanjahu na przepisywaniu historii dla celów politycznych. (...) Netanjahu musi przestać handlować historią, jakby to była jego osobista własność”. Łał jeśli rejtarda polskiego rządu, Sejmu, Senatu i Prezydenta, którzy w dziewięć godzin, w zamian za listek figowy o antypolonizmie nie była żydowskim sukcesem to widać jak bardzo rasistowska i zakłamana jest polityka Izraela. I to zarówno starego oszusta Netanjahu, jak i szumowin z lewicy z ministrem Lapidem na czele.
Już dzień po tej wspólnej deklaracji Morawieckiego i Netanjahu środowiska żydowskie rzuciły się na Polskę. Już wtedy Szewach Weiss zaczął żądać, żeby Polska chociaż stworzyła na początek fundusz ze środkami w wysokości 5 miliardów dolarów na „ocalonych z Holokaustu i ich potomków”. Biorąc pod uwagę, że do dzisiaj żyją w Izraelu w nędzy ci którzy przetrwali Shoah i jak opływają w forsę rozmaite instytucje Holokaust Industry to widać o co chodzi. Wcale nie o ocalałych, tylko o forsę. Im większą tym lepiej. Środowiska żydowskie wspólną deklarację Morawieckiego i Netanjahu, gdzie za parę słów Polska w skandaliczny sposób podkuliła ogon i wycofała być może nieegzekwowalne, ale wyjątkowo potrzebne zapisy ustawy o IPN o penalizacji pomawiania narodu polskiego o cudze zbrodnie potraktowały jako stan przejściowy.
Gdy tamto prawo zostało cofnięte teraz będą Polskę tresować, żeby skakała jak chcą i dopilnują, żeby żaden niepasujący im zapis już się w polskim prawie nie pojawił. Także żeby nie pojawiła się sensowna i poukładana ustawa reprywatyzacyjna, bo byłaby zagrożeniem dla nienależnych roszczeń za mienie bezspadkowe. A gdy Netanjahu przegra wybory i do władzy dojdzie żydowska lewica to Polska umową będzie się mogła podetrzeć.
Jej zapisów na pewno nie przywróci, a smród po trybie legislacyjnym gdzie na żądanie obcego mocarstwa, czyli tantiemu USA-Izrael w sposób skandaliczny zmieniono polskie prawo jeszcze długo pozostanie w powietrzu.