Niemcy: Imigranci schodzą do podziemia

0
0
0
/

Co drugiego imigranta, który nie otrzymał w Niemczech azylu i według prawa powinien opuścić ten kraj, policja nie może odnaleźć.     Z danych policji federalnej wynika, że z 23 000 zgłoszonych w tym roku nakazów repatriacji, tylko 11 100 udało się zrealizować. Głównym problem stanowi fakt, że imigranci, którzy muszą opuścić Niemcy, schodzą do podziemia. Zdarzają się też sytuacje, że wydalenie imigrantów jest niemożliwe wskutek stawiania przez nich biernego lub czynnego oporu, który uniemożliwia policji wymuszenie opuszczenia przez nich Niemiec. W tym roku liczba takich sytuacji wzrosła o ponad 200 proc. w stosunku do roku poprzedniego.  Bywają też przypadki, że piloci grup przeznaczonych do repatriacji  odmawiają zabrania pasażerów do krajów z których przybyli. Trudno się więc dziwić, że władze policji zażądały dla siebie więcej uprawnień do stosowania aresztu deportacyjnego, by proces ten mógł być skuteczniejszy. Większość nieudanych repatriacji  dotyczyło osób przybyłych z Nigerii, Somalii, Syrii , Sierra Leone, Gambii, Maroka, Iraku i Erytrei. Stawiają opór przed wydaleniem, po czym znikają z oczu policji, by z pomocą ziomków, lub innych „nielegałów” , zorganizować sobie niekontrolowany pobyt w Niemczech. Korzystają z posiłków oraz paczek z żywnością i odzieżą wydawanych przez organizacje humanitarne świeckie oraz prowadzone przez kościoły, żebrzą na ulicach, kradną  lub zarabiają na rozprowadzaniu narkotyków, wynajmowani do tego przez gangi. Są gotowi zrobić wszystko, by nie dać się wyrzucić z Niemiec. Ponadto istnieją organizacje, które utrudniają działanie państwa. Na przykład, niemiecka organizacja pomocy migrantom i uchodźcom Pro Asyl ogłasza daty lotów deportacyjnych, czym wywołuje popłoch, przyczyniając się do zejścia imigrantów do podziemia. Dlatego sami Niemcy uważają, że potrzebne są ośrodku detencyjne deportacji, które ułatwią cywilizowane rozwiązanie problemu. Ale to jeszcze długa droga. Z jednej strony trójpartyjna koalicja sklecona przez Merkel, z wielkim trudem i po wewnątrzpartyjnych bojach dogadała się w sprawie tworzenia centrów azylowych według projektu ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera, z drugiej - policja rozkłada ręce, wskazując na nieskuteczność prawa, które pozwala imigrantom grać z nią w kotka i myszkę, bo jeszcze nic nie zostało postanowione. I choć w zestawieniu z rokiem ubiegłym zgłoszono do repatriacji 17 proc. więcej ludzi niż w analogicznym okresie zeszłego roku, repatriacji zostało dokonanych o 4 proc. mniej niż rok wcześniej. Wśród państw do których najczęściej odsyłano imigrantów, jako krajów ich pochodzenia, były: Albania, Serbia, Kosowo, Irak, Macedonia, Federacja Rosyjska , Gruzja i Afganistan. Liczby podane przez policję federalną, dotyczą tylko ostatniej fazy deportacji. Podobnie jak informacja, że co drugi zgłoszony przez władze państwowe lub lokalne znikł jak kamfora, co kompromituje niemieckie państwo. Plan przygotowany przez Seehofera jest reakcją na dotychczasową patologię polityki imigracyjnej Niemiec, polegającą na tym, że „ogon rządził psem”. Osoby ubiegające się o azyl mogły same decydować, czy wezmą udział w procedurze unieważnienia ich pobytu, czy łaskawie przyjmą zaproszenie na rozmowy i zechcą być wysłuchane. Nie mają dotąd obowiązku współpracy. Bałagan imigracyjny przyczynił się również do korupcyjnych nadużyć w oddziale Federalnego Biura ds. Migracji i Uchodźców (Bamf) w Bremie i handlowania azylami przez urzędników. W 2013- 2016 udzielono tam azylu ponad 1200 osobom bez podstawy prawnej. To ma się teraz zmienić, ale ustawa Seehofera musi przejść najpierw proces legislacyjny. Klasyfikuje kraje na bezpieczne i takie, w których aktualnie toczą się działania wojenne. Na szczycie listy znajdują się państwa Maghrebu i Gruzja, które uznano za bezpieczne kraje pochodzenia imigrantów. Niemcy mają z imigrantami problemy, i już imigranckie podziemie, ale nadal ich przyjmują. Na apel premiera Włoch Contego, by kraje UE przyjęły imigrantów czekających od kilku dni na pokładach dwóch statków z Sycylii, których przyjęcia odmówiły przepełnione imigrantami Włochy i Malta, Niemcy zgodziły się z 450 osobowej grupy przyjąć 50 osób, i Francja 50. Co z resztą? Premier Czech Andrej Babisz napisał w oświadczeniu dla agencji CTK,  że Czechy żadnych migrantów przyjmować nie będą i na posiedzeniu Rady Europy w sprawie relokacji forsowały dobrowolność, czego będą się trzymać.   "Europa musi wysłać sygnał, że nielegalna migracja jest nie do przyjęcia, a przyjmowanie kolejnych osób jedynie pogarsza problem". Stwierdził, że "przyjmowanie ludzi nie jest żadnym rozwiązaniem, a zwiększa problem, który mamy w Europie". Określił taką politykę mianem "drogi do piekła, która zachęca przemytników i zwiększa ich zyski". "Musimy pomóc migrantom w krajach ich pochodzenia, poza granicami Europy, aby w ogóle nie wyruszali w drogę" - napisał Babisz w oświadczeniu. A Merkel z Macronem nadal tańczą upojne imigranckie tango. Nie wiadomo tylko na czyje polecenie.      

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną