Charyzmatyczni misjonarze i hybrydowa wojna religijna

0
0
0
/

Charyzmatycy przyjeżdżają obecnie głównie z Afryki, Indii, Bliskiego Wschodu.         Na spotkania z nimi przychodzi tysiące osób, co sprawia, że wracają wielokrotnie do Polski. Najsłynniejsi z nich to o. James Manjackal, o. Jose Maniparambil i o. Rufus Pereira z Indii, o. Antonello Cadeddu z Włoch, które od lat działa w Brazylii, Jude Antoine z Malezji i o. John Bashobora z Ugandy. John Bashobora odwiedza Polskę co roku od 2007 r. Jednymi z największych rekolekcji organizowanych przez Bashoborę było spotkanie na Stadionie Narodowym w Warszawie pod nazwą „Jezus na stadionie” w dniu 6 lipca 2013 r., w którym uczestniczyło blisko 60 tysięcy osób. Podobnie, jak wielu innych charyzmatyków, należy do Odnowy w Duchu Świętej, a na jego spotkaniach następują wszystkie zjawiska znane z tego ruchu wraz z upadaniem w Duchu Świętym, omdleniami i krzykiem. Ksiądz z Ugandy jest postacią o tyle bardziej kontrowersyjną od innych mu podobnych, że ponoć poza licznymi uzdrowieniami wskrzesił 27 osób. Jego oficjalna historia życia jest zaś pełna cudów. W dzieciństwie, kiedy ciocia chciała go otruć, dodając truciznę do miski z owsianką, mały John miał pomodlić się przed posiłkiem, co spowodowało, że miska rozpadła się na dwie części. Wszystko to jest oczywiście teoretycznie możliwe, ale biskup warszawsko-praski Henryk Hoser nie potwierdził ani nie zaprzeczył tym rewelacjom. Przesłanie charyzmatyków jest bardzo proste i sprowadza się głównie do głoszenia dość trywialnych prawd, jak ta, że Bóg kocha człowieka, czy że Jezus zbawia. Powstaje pytanie, czy trzeba aż kapłana z Afryki czy Indii, żeby pobożni katolicy, którzy przychodzą na te spotkania, mogli dowiedzieć się takich rzeczy? Można oczywiście powiedzieć, że powód ich zainteresowania jest inny. Nie przychodzą oni bowiem, żeby czegoś słuchać, ale żeby oglądać: zobaczyć niesamowite zjawiska i emocjonalnie „doładować akumulatory” podczas wielkiego zgromadzenia. Powraca tu jednak problem sprowadzania wiary do emocji i szukania sensacji. Narodowym rekolekcjom na Stadionie Narodowym i innym spotkaniom towarzyszą także wątpliwości natury moralnej. Często, żeby móc w nich uczestniczyć trzeba zapłacić. Zapisanie się na nie skutkuje zaś otrzymywaniem informacji o płytach i książkach, które są do nabycia. Organizacja całości sprawia wrażenie sprawnej machiny finansowej. Charyzmatycy, jak o. John Bashobora deklarują, że zbierają pieniądze na prowadzone przez siebie szkoły, sierocińce dla dzieci itd. Możliwe, że cel jest szczytny i uzasadnia tę praktykę, ale przypomina to protestanckich charyzmatyków, którzy dzięki reklamie i organizacji, przeprowadzają wielkie „ewangelizacje”, na których zarabiają miliony. Charyzmatycy ci jeżdżą po polskich diecezjach posiadając zgodę biskupów. Niektórzy z nich dostrzegają jednak zagrożenie. Abp Henryk Hoser chociażby wydał zakaz organizacji rekolekcji dla o. Jamesa Manjackala. Wiele się mówiło o tej sytuacji i powodach tej decyzji, a zakaz został w końcu cofnięty, ale różne wypowiedzi świadczą, że episkopat jest w tej kwestii podzielony. Bp Andrzej Czaja odnosząc się krytycznie do tego zjawiska, zauważył, że charyzmatycy ci mają „dziwny i bliżej nieznany program przebudzenia Kościoła w Polsce”[1]. Powołał się przy tym na słowa Lecha Dokowicza, współtwórcę słynnego filmu „Duch”, który pytany czego szukają charyzmatyczni kaznodzieje w Polsce, odpowiedział: „Oni niczego nie szukają. Oni przynoszą. To są prorocy, apostołowie, których Pan posyła, aby przebudzić nasz kraj. Według słów niektórych z nich, Pan Bóg rozpoczyna reewangelizację świata na różnych kontynentach od pojedynczych krajów. Od Polski ma się rozpocząć reewangelizacja Europy. Ale jest to zadanie warunkowe. Aby Polska mogła stać się światłem dla naszego kontynentu, Polacy muszą najpierw powrócić do gorącej wiary naszych ojców. Dlatego Pan Bóg z krańców świata posyła do nas ludzi posługujących w Jego mocy, aby kładąc ręce, przebudzili i umocnili tych, którzy przygotują nasz kraj do tego zadania”[2]. Dla bpa A. Czaji samo mówienie o misji poszczególnych narodów wydaje się być błędne. Tak z pewnością nie jest, a Polska ma szczególną rolę do odegrania. Mówienie jednak o tym, że do Polski muszą przyjechać jacyś kapłani z Afryki i Indii, żeby kładąc ręce na głowy wybranych ludzi, przebudzili naród przypomina gnostyczną teologię zielonoświątkowców.     [1] Bp A. Czaja, Problem pentekostalizacji chrześcijaństwa, Referat wygłoszony na Jasnej Górze 24 stycznia br. podczas XXVI Sympozjum dla księży rekolekcjonistów, ojców duchownych i spowiedników kapłańskich. [2] Przegrupowanie sił – O nakładaniu rąk, potędze Ducha i walce duchowej, jakiej jeszcze nie było. Z Lechem Dokowiczem rozmawia Marcin Jakimowicz, GN 89(2011) 25, s. 15.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną