Opozycja wpadła w histerię nad zmianami w sądownictwie, które są niewielkie.
Nowelizacja głosi m.in, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN będzie wybierało i przedstawiało prezydentowi kandydatów na I prezesa SN niezwłocznie po obsadzeniu 2/3 liczby stanowisk sędziów SN, a nie - tak jak obecnie głosi przepis - dopiero, gdy obsadzone są niemal wszystkie stanowiska.
Największy sprzeciw sędziów wywołała do tej pory najbardziej zmiana wieku emerytalnego. Prawdą jest, że to przyczyni się do zmian personalnych w sądownictwie, bo 1/3 sędziów musi odejść w stan spoczynku, a wraz z nimi I sędzia SN Magdalena Gersdorf.
Jeśli jednak popatrzymy na te zmiany na chłodno i całościowo to widzimy, że są to jedynie zmiany organizacyjne, które nie reformują systemu sądownictwa, a jedynie przyczyniają się, i to też w ograniczonym stopniu, do wymiany kadr.
Dobrze, że chociaż część starych prl-owskich sędziów odejdzie, ale wymiar sprawiedliwości wciąż czeka na to, by go zaorać do gruntu i zbudować w tym miejscu sądy z prawdziwego zdarzenia.