[caption id="attachment_76297" align="alignleft" width="221"]
Reżyser na planie "Ubu król". Fot. Rafał Guz[/caption]
Piotr Szulkin był reżyserem i scenarzystą kilku filmów i sztuk teatralnych. Najważniejsza dla polskiej kinematografii wydaje się jednak „Wojna światów – następne stulecie”.
Film ten powstał został pokazany na świecie w październiku 1981 r., ale w Polsce przez stan wojenny jego premierę przesunięto na luty 1983 r. Film w swojej wymowie jest bardzo antykomunistyczny, ale dużo lepiej niż stan wojenny i PRL opisuje rok 1989 i III RP.
Jest to więc film proroczy i wizjonerski. Szulkin patrząc na to, co dzieje się w Polsce, na powstanie Solidarności i sprzeciw Polaków wobec sowieckiego okupanta, wiedział, że komuniści nie dadzą się odsunąć od władzy.
„Wojna Światów” to opowieść science-fiction (uwaga w dalszej części zdradzam fabułę), gdzie do Polski przybywają kosmici, którzy okupują nasz kraj, żywiąc się krwią Polaków. Iron Idem, grany przez Romana Wilhelmiego (świetna rola) jest spikerem reżimowych mediów. Kiedy jego żona zostaje porwana przez władze, zmienia swoje nastawienie do okupanta. Obserwuje przy tym przedstawienie, jak pozoruje się odlot kosmitów, z prawdziwych opozycjonistów czyni się zdrajców, a ze zdrajców opozycjonistów. Stara się temu przeciwdziałać, ale nic nie może zrobić.
Film w sposób niezwykle trafny obnaża mechanizmy działania mediów, mniej lub bardziej subtelne mechanizmy manipulacji. Niezwykle mocno pobrzmiewa też ostatnia scena filmu.
Piotr Szulkin nie mógł odnaleźć się w rzeczywistości po 1989 r. Mało tworzył. Po „Feminie” z 1990 r., był telewizyjny film „Mięso” z 1993 r. „MFR notacja” z 1994 r. i jako ostatni „Ubu Król” z 2003 r. Ta ostatnia produkcja, na podstawie sztuki Alfreda Jarry'ego, XIX-wiecznego francuskiego autora, który fabułę osadził w Polsce, pojawiła się po wielu latach przerwy i okazała się klapą finansową. Film otrzymał kilka nagród, ale okazał się trudny w oglądaniu i stanowił pewien testament autora, w której ten pokazywał beznadziejność III RP.