Cuda i cudeńka, czyli problematyczność rzekomych uzdrowień w ruchu charyzmatycznym

0
0
0
/

W Kościele katolickim zawsze obowiązywała wielka ostrożność wobec wszelkich domniemanych zjawisk nadprzyrodzonych, w tym cudów.     Wynikało to nie z braku wiary, ale z przekonania, że za wieloma z nich może stać autosugestia, zwykłe oszustwo bądź nawet diabelskie zwiedzenie. Zrównanie prawdziwego cudu z takim, który za taki uchodzi, a następnie ujawnienie przez kogoś, że to nie jest cud, podważałoby zaufanie do całego Kościoła. Zaczęłoby się kwestionowanie innych zjawisk nadprzyrodzonych, w tym może samego Objawienia. Jeśli bowiem Kościół nie potrafi rozpoznać cudu, to jak może stać na straży tego, co pochodzi od Boga? Stąd zawsze, co pokazują życiorysy świętych, wszelkie doniesienia o cudach były na początku studzone, powoływano specjalne komisje, złożone (w przypadku rzekomych uzdrowień) z kapłanów i lekarzy. Przeprowadzano dochodzenie, sprawdzano wiarygodność "uzdrowionego", analizowano historię choroby, a potem czekano, czy ona nie powróci. Taka stała komisja, złożona z lekarzy i teologów, działa chociażby w Sanktuarium w Lourdes i wśród bardzo wielu doniesień o uzdrowieniach, tylko nieliczne uznaje za nadprzyrodzone. Kiedy patrzymy na ruch charyzmatyczny w Polsce, zadziwia z jaką łatwością przyjmowane są rzekome uzdrowienia. Marcin Zieliński, popularny lider ze Skierniewic, który ma dwadzieścia kilka lat, chwali się, że na każdym nabożeństwie o uzdrowienie, które prowadzi, przynajmniej jedna osoba doznaje uzdrowienia. Na dowód rzadko coś przedstawia, chyba, żeby brać poważnie skan wyników badań, które kiedyś wrzucił na swojego Facebooka. Jest to postawa powszechna. Tymczasem do tych rzekomych uzdrowień dochodzi podczas nabożeństw, w których uczestniczą często ludzie, którzy dobrze się znają i oczekują cudu. Łatwo więc o autosugestię, tym samym, że prowadzący nabożeństwo sam sugeruje, że Bóg w tej chwili uzdrawia i często wymienia nawet chorobę, której to dotyczy. Łatwo sobie wyobrazić, że jeśli mój kolega i sąsiad mówi, że doznał uzdrowienia to ja nie mogę być gorszy, bo wyjdę na grzesznika. Wzmaga to spiralę uzdrowień. Zjawisko to potęguje jeszcze zwyczaj dzielenia się świadectwami, podczas którego często jest presja na uczestników, żeby coś powiedzieli.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną