Czas przyjrzeć się ostatniej choć chronologicznie pierwszej kampanii w grze ,,Total War: Shogun 2" pod tytułem ,,Narodziny Samurajów".
Zanim przejdziemy do opisu jej związków z historią należy zauważyć, że gra, wraz z dodatkiem prezentuje Japonię w trzech okresach: średniowiecza, początków nowożytności (wraz z przybyciem misjonarzy i pojawieniem się broni palnej) oraz rewolucji przemysłowej (druga połowa XIX wieku i industrializacja Kraju Kwitnącej Wiśni). Ciekawy pomysł i warty powielania.
Przejdźmy do samej gry. Toczy się ona na przełomie XII i XIII wieku w czasach, gdy o władzę i wpływy walczyły rody Taira oraz Minamoto. Warto dodać, że w grze bierze również udział początkowo stojący na uboczu konfliktu ród Fujiwara - w rzeczywistości nie brał on udziału w tamtym konflikcie zwanym wojną Genpei lub Gempei.
Zadaniem gracza - co stanowi swoistą tradycją w tej serii - jest zdobywanie kolejnych obszarów i dbanie o ekonomię oraz rozwój gospodarczy w taki sposób, by wydajna gospodarka była w stanie udźwignąć jak największe ilości wojsk. Jednocześnie pojawia się mechanika gry zwana wpływami, bowiem każda prowincja Japonii ma określony procent ludności, która popiera jeden z walczących rodów.
Jeżeli poparcie dla rodu gracza jest zbyt małe, należy wtedy wysłać do prowincji agitatorów zjednujących poparcie wśród społeczeństwa, lub postawić budynki, które pomogą w rozszerzaniu wpływów gracza. Poza tym zdobywamy cenne surowce, rozwijamy technologie wojskowe i cywilne, wysyłamy agentów, którzy przekupują lub likwidują wrogich dowódców.
Pod kątem historycznym należy pochwalić to co zwykle, czyli encyklopedyczne przypisy dotyczące różnorakich budynków i jednostek. Jednak w grze pojawiają się też informacje dotyczące początku panowania cesarza Antoku - szerszy kontekst historyczny gry zasługuje na kolejną pochwałę i aż chciałoby się, żeby niezależnie od postępów gracza pojawiały się komunikaty o tym, co działo się w ,,prawdziwej" historii. Należy jednak przyznać, że całość zrobiona jest dobrze.
Uwagi można mieć do pewnych niezrozumiałych mechanik gry takich jak to, że nasz ród musi ,,odkrywać" Japonię oraz nieobecność samurajów na początku rozgrywki - mimo, że ci istnieli już od kilkuset lat.
Pod kątem historycznym oceniam jednak grę pozytywnie tym bardziej, że w świadomości Polaków wojna Genpei praktycznie nie istnieje a poznanie jej przez rozrywkę jest dobrym pomysłem.
Oczywiście tak jak wojna Genpei nie istnieje w świadomości większości Polaków, tak na przykład potop szwedzki nie istnieje zapewne w świadomości Japończyków.
Dlatego w czasach, gdy Polacy tworzą gry wideo na potęgę jednocześnie rzadko poruszając w nich tematykę polską to warto, by twórcy gier przestali bać się naszej historii i zaczęli tworzyć gry, które rzucą wyzwanie produkcjom o dzielnych, amerykańskich chłopcach ratujących świat i pokazały burzliwe losy naszego narodu. A ile strategii mogło by powstać... choć oczywiście warto zacząć od okresu, który byłby znany choć odrobinę zachodniemu graczowi, czyli od czasów husarii, bowiem ta formacja jest wszechobecna w historycznych grach poruszających temat Polski.
Jednocześnie należy pamiętać, że gry kształtują też świadomość historyczną, można by więc za ich pomocą walczyć z krzywdzącymi stereotypami na temat Polski i Polaków.
Słowo do twórców: Ważne jest jednak by do tego typu produkcji podejść na poważnie i być ukierunkowanym na stworzeniu gry najwyższej jakości - w końcu twórcy gry ,,Uprising 44'" spotkali się z miażdżącą krytyką za wydanie gry niedopracowanej, która swoim żenującym poziomem była postrzegana jako obraza dla uczestników powstania.
(Obszerne) PS.
Reklama dźwignią handlu - któż nie zna tego powiedzenia? Dobra reklama potrafi sprzedać każdy produkt a niektóre reklamy potrafią przetrwać próbę czasu. Slogan: ,,prędzej Ci serce pęknie" dotyczący prezerwatyw ,,Eros" ma już status legendy, nie wspominając już o nieśmiertelnej pani Goździkowej.
I choć nie dotyczy to odległej historii, to jednak warto się przyjrzeć temu, jak sprytnie wykorzystano polityczne sympatie i antypatie Polaków do promocji niszowej gry komputerowej, która prawdopodobnie, gdyby nie kampania promocyjna, przeszła by bez echa.
,,Demokracja 3" to gra, w której zadaniem jest zarządzanie państwem i wygrywanie w kolejnych wyborach parlamentarnych. Zadaniem gracza jest podejmowanie kolejnych decyzji w taki sposób, by zaradzić problemom trapiącym państwo, a jednocześnie nie zrazić do siebie wyborców lub w ostateczności nie doprowadzić do tego, by do głosu doszli ekstremiści. Ponadto pewne decyzje wymagają określonej sumy pieniędzy a te, jak wiadomo, nie są w ilości nieograniczonej.
Gra opiera się na zależnościach a każda decyzja niesie ze sobą pewne skutki. Przykładowo: powszechna dostępność antykoncepcji zwiększa poparcie ze strony liberałów, ale jednocześnie ma negatywny wpływ na przyrost naturalny i zraża środowiska konserwatywne. Obywatele naszego kraju oczywiście mogą należeć do różnych grup tak więc konserwatywny przedsiębiorca, który jest rodzicem nie jest rzadkością.
Gra jest minimalistyczna, zarządzanie w niej państwem polega na przesuwaniu odpowiednich suwaków czy wprowadzaniu kolejnych praw. W pewnym sensie jest trochę interaktywną prezentacją o działaniu demokracji. Jednak polska reklama tej gry wywołała emocje, które niewątpliwie przełożyły się na lepszą sprzedaż tego tytułu, który bardzo wielu graczy odrzuciłby wspomnianym minimalizmem.
Gra ukazała się w Polsce w momencie gdy opozycja już od dłuższego czasu zarzucała PiS łamanie konstytucji i zasad demokracji. Do każdego egzemplarza gry dołączano polską konstytucję, wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 9 marca 2016 roku oraz dwie naklejki z napisami ,,# Najgorszy sort!" oraz ,,# Dobra zmiana?". W dodatku dystrybutor gry stworzył modyfikację, w której przejmowaliśmy władzę nad Polską wraz z możliwością wprowadzenia na przykład ,,500+".
Co ciekawe jednak o grze, której polski dystrybutor wyraźnie dworował sobie z polskiej sceny politycznej, pisano przede wszystkim na portalach branżowych, a nie - w lewicowych i prawicowych mediach. Jednak to właśnie w tych branżowych mediach wybuchały ostre dyskusje na tematy polityczne. Jedni chwalili zabawny pomysł na marketing, inni byli zniesmaczeni i oskarżali dystrybutora o zwykły populizm w stosunku do przeciwników nowej partii rządzącej.
Cel reklamy został jednak spełniony, przynajmniej do pewnego stopnia. W mediach branżowych było o niej głośno.Innymi słowy skandal się sprzedaje? W końcu nie można zapomnieć o reklamie napoju Tiger dotyczącej 1 sierpnia.