Polityka rodzinna nie jest tym samym czym wspieranie demografii, ale się z tym wiąże. Ma za zadanie umacniać instytucję rodziny.
Jednak jej trwałości opartej na zaufaniu, odpowiedzialności i miłości nie da się zadekretować. Wszelkie wysiłki państwa są skazane na niepowodzenie jeśli będą oderwane od kontekstu wartości, w naszym kręgu cywilizacyjnym wartości cywilizacji łacińskiej.
W Polsce występuje negatywna korelacja poziomu wykształcenia i dzietności. Wiąże się to między innymi z tym, że klasa średnia na ogół podejmuje przemyślane, odpowiedzialne decyzje. Choć cenimy wartości rodzinne i chcemy mieć dzieci, to odkładamy decyzję do czasu ustabilizowania swojej sytuacji zawodowej i materialnej.
Jest oczywiście także obecny czynnik innych życiowych preferencji niż rodzina i dzieci ujawniający się w ostatnich 20 latach ze szczególną siłą na skutek narzucanego przez media i kręgi opiniotwórczych celebrytów hedonistycznego, konsumpcyjnego stylu życia.
Nie należy jednak przeceniać długofalowych skutków narzucanych płytkich mod i preferencji stylu życia. Polki mieszkające w Wielkiej Brytanii mają średnio 2 dzieci kiedy w Polsce to ledwie 1.36 dziecka.
Choć nie możemy ludzi zmuszać do życia w stałych związkach małżeńskich, to określonymi politykami możemy nagradzać tych, którzy pomimo niedogodności, kosztów i ograniczeń decydują się na założenie rodziny.
Wychodząc z głębokiego przekonania ,że najważniejszym elementem z którego składa się każde zdrowe społeczeństwo jest jest rodzina - jej problemy są dla nas najważniejsze. Siła Rodziny, jej trwałość jest miarą naszego sukcesu, sukcesu Polski.
Tylko silna Rodzina wzmacniana, a nie - osłabiana instytucjonalnie przez państwo jest w stanie powstrzymać załamanie demograficzne w kraju.
Młode pokolenie wychowane w duchu wartości cywilizacji łacińskiej i patriotyzmu to najważniejszy aktyw Polski.
Nie trzeba być ekonomistą, aby dostrzec, że demografia to podstawa istnienia wszelkich systemów emerytalnych oraz socjalnych. Bez dzieci żaden model rozwoju gospodarczego nie będzie funkcjonował. Rodziny wychowują dzieci, płacą podatki, niewiele mniejsze a często wyższe niż samotni, radzą sobie jak mogą by zapewnić swoim dzieciom godne życie, edukację, dzielą się obowiązkami i przyjmują podział pracy taki, aby dawał optymalne korzyści rodzinie, by przy tym najmniej obciążał życie rodzinne i wychowanie dzieci.
Model tradycyjnej rodziny jest świadomie wybierany przez wielu Polaków, bo jak świadczą statystyki ludzie w takich związkach są szczęśliwsi, dłużej żyją, niż osoby samotne lub w często zmieniających się związkach.
Jeśli zapytać kobiety z tych tradycyjnych - polskich, katolickich, żydowskich, muzułmańskich, wierzących i niewierzących rodzin czy chcą zmienić swoje życie na inne, proponowane przez panie i panów tzw. "wyzwolonych"? W większości odpowiedzą: "nie". Tradycyjna rodzina mimo swoich wad to polisa ubezpieczeniowa dla jej członków, lepsza niż te proponowane przez państwowy ZUS i towarzystwa ubezpieczeniowe razem wzięte.
Dlaczego? Bo rodzina mająca często fundament w religii, wsparta takimi wartościami jak: odpowiedzialność za drugiego człowieka, odpowiedzialność za dane słowo, szacunek i poświęcenie jest odporna na kryzysy ekonomiczne i inne klęski, potrafi przetrwać nawet wojnę. Daje cel w życiu. Trzeba podziwiać ludzi, którzy trwają w swoich przekonaniach, opierając się trendom prowadzącym do uciekania od odpowiedzialności, hedonizmowi, egoizmowi, skutkujących rozpadem rodziny, porzucaniem dzieci, starych rodziców .
Osoby, które podważają zasady cementujące trwałość rodzin, będąc zdemoralizowanymi chcą demoralizacji innych, niszczą podstawę naszej cywilizacji, chcą śmierci tej cywilizacji.
Co oferują w zamian? Afirmację postaw egoistycznych, mityczne równouprawnienie, sfrustrowane, ozięble emocjonalnie dzieci wychowywane przez rozbitków życiowych, albo państwo.
Starzejące się samotnie ofiary nowej ideologii i dużo, coraz więcej starych ludzi bez opieki, bez swojego miejsca, niepotrzebni nikomu. Chore komunistyczne idee Róży Luksemburg, Trockiego i innych są co rusz odgrzewane. Nawiedzeni, przekonani o słuszności swoich racji libertyni atakują tych, którzy przecież nie zakazują im ich stylu życia.
Pytanie po co? A może po to by móc łatwiej manipulować ludźmi, stosując socjotechniczne sztuczki, już wobec dzieci szkolnych. Słabym rodzinom łatwiej wyrwać ich dzieci z pod ochronnego parasola autorytetu rodziców.
Politycy powinni jednak ważyć co jest dla przetrwania społeczeństwa ważne i wspierać tych, którzy decydują się poświęcać swoje życie innym. Każdy, kto ma dzieci dobrze wie, że na dzieciach się nie da oszczędzać, wydaje się na nie nieraz więcej niż na siebie. Dzieci to inwestycja dlatego: - właśnie Rodziny powinny mieć prawo do podstawy opodatkowania od dochodu przeliczonego na członka rodziny. Jeśli rodzina liczy 4 osoby (mąż, żona +2 dzieci )to dochód męża i żony jest sumowany i dzielony na 4. Jeśli rodzina liczy 5 osób to dochód podzielony jest na 5.
Dorosłe, samodzielnie radzące sobie w życiu dzieci, których wychowanie wymagało tyle trudu, wysiłku i pieniędzy są nagrodą dla rodziców i społeczeństwo ten trud powinno docenić. Część składki z I filara ubezpieczeń emerytalnych (proponujemy 20%) powinno zasilać konta emerytalne rodziców.
Dużo ostatnio się mówi o podatku od wartości aktywów, co w przypadku zdecydowanej większości rodzin sprowadza się do opodatkowania od wartości nieruchomości domu czy mieszkania.
I tu wartość siedliska, w którym mieszka rodzina do opodatkowania powinna być wyliczona jako iloraz wartości nieruchomości i liczby członków rodziny ją zamieszkujących wliczając w to rodziców oraz dziadków. Taki sposób uderzy w singli mieszkających samodzielnie, ale społeczeństwo powinno przede wszystkim chronić rodziny.
W tak skonstruowanym systemie danin obowiązkowych nie ma potrzeby na tworzenie protez typu bykowe.
Wartości rodzinne powinny być upowszechniane w mediach publicznych.Takie działania może odwrócą niekorzystny trend demograficzny w Polsce. Zmotywują klasę średnią do posiadania dzieci.
Te propozycje nie oznaczają, że chcemy ograniczać programy osłonowe dla rodzin ubogich, rozbitych doświadczonych alkoholizmem czy chorobą.
Jednak kryterium dochodu na członka rodziny powinno być ważnym, ale nie dostatecznym kryterium pomocy Podatnik nie ma bowiem obowiązku wspierać tych co ubiegania się o wsparcie społeczne zrobili sposobem na życie.Państwo (poprzez samorządy ) powinno finansować sieć żłobków, przedszkoli (ale nie zarządzać nimi ) i otworzyć wreszcie rynek usług opiekuńczych dla podmiotów prywatnych i organizacji pozarządowych.
Pieniądze na opiekę i naukę przedszkolną powinny trafiać do rodziców i to oni mają zadecydować czy wybiorą opiekę nad dzieckiem w domu rodzinnym czy skorzystają z usług wyspecjalizowanych podmiotów zewnętrznych. I tu nasuwa się uwaga, że bon wychowawczy mógłby zastąpić program 500+ z nawiązką.
Inną ważna kwestią jest dostępność mieszkań, ale jak ich ceny mają być niższe jeśli mamy problem z barierami biurokratycznymi związanymi z uzyskiwaniem pozwoleń na budowę a państwo i samorządy - najwięksi posiadacze gruntów inwestycyjnych zachowują się jak najbardziej pazerni spekulanci.
Pozostaje kwestia otwarta czy fundować stypendia dla rodzin wielodzietnych, osób samotnie wychowujących dzieci zagrożonych ubóstwem, czy też sformułować inaczej politykę społeczną.
Warto rozmawiać o polityce rodzinnej, bowiem bez zdrowych polskich rodzin naród nie przetrwa.
Poradnia Zdrowego Rodzicielstwa zaprasza >>