Partia rządzącą w RPA przygotowuje poprawkę do konstytucji, która pozwoli na odbierani ziemi białym farmerom i to bez odszkodowania. Prezydent Cyril Ramaphosa popiera tę zmianę i mówi, że nie jest to żadna grabież, ale "reforma rolna". W RPA od dawna rządzą lewacy, czego efektem jest pogłębiająca się bieda w tym kraju. Rząd potrzebuje za wszelką cenę kozła ofiarnego, na którego mógłby zrzucić odpowiedzialność za kryzys gospodarczy. Do tego świetnie nadają się biali farmerzy, którzy uchodzą za bogatych potomków twórców apartheidu. Problem w tym, że to, co biali zgotowali czarnym może być niczym w porównaniu z tym, co planują teraz niektórzy czarni mieszkańcy RPA. Już teraz biali farmerzy są bezkarnie mordowani, a ich ziemie są im zabierane. Wielu z nich rozważa ucieczkę z kraju. Australia jest skłonna udzielić im azylu, tym bardziej, że znani są oni ze swojej pracowitości. Kiedy wejdzie nowe prawo to, co teraz zdarza się od czasu do czasu może stać się powszechne. Biali farmerzy mogą nie tylko stracić dorobek wielu pokoleń, ale nawet życie. RPA tracąc białych farmerów, straci także ważną część produkcji, bo można z dużą pewnością założyć, że prowadzone przez nich farmy podupadną i zostaną rozkradzione.