Jerzy Zięba, jak sam o sobie mówi, "jest dyplomowanym hipnoterapeutą klinicznym w Australii i USA. Jest też tłumaczem książki
Cholesterol – naukowe kłamstwo, której autorem jest dr Uffe Ravnskov".
Na jego stronie internetowej można wyczytać: "od ponad 20-stu lat zajmuje się naturoterapią, szczególnie w odniesieniu do naturalnych metod leczenia i zapobiegania chorobom przewlekłym i nowotworom".
Krytykuje tradycyjną medycynę, stosowanie szczepionek, zaleca terapię witaminami, mówi o skuteczności wody z jonami srebra, działaniu wody utlenionej, szkodliwości Wi-FI, cenzurowanie badań naukowych czy szkodliwości GMO.
W wielu wypadkach odwołuje się faktycznie do spraw wielce kontrowersyjnych i narusza paradygmat koncernów medycznych. Zarzuca mu się jednak brak wykształcenia, zbijanie fortuny na chorych (przez sprzedaż im swoich produktów, które osiągają wielkie ceny) i przede wszystkim robienie krzywdy chorym np. na raka, którzy rezygnują z tradycyjnych form leczenia na rzecz niesprawdzonych praktyk.
W tak krótkim wpisie nie zamierzam rozstrzygać tytułowego pytania, ale aby zrozumieć fenomen Jerzego Zięby, trzeba zwrócić uwagę na to, że lekarze są często zupełnie bezkrytyczni wobec narzucania kolejnych szczepień i manipulacji koncernów medycznych, które wielu z nich skorumpowały. Stąd też ludzie poszukują kogoś, kto okaże się spoza systemu, nawet jeśli sam choćby poprzez ukończenie "hipnoterapii" wydaje się niewiarygodny.