Szwecja jednak będzie inna

0
0
0
/

Na niedzielne wybory w Szwecji 9 września czekała wstrzymując oddech cała Europa. Wszyscy byli ciekawi, czy po wyborach we Włoszech również szwedzkie wahadło odbije w prawo. Choć jeszcze nie spłynęły wszystkie wyniki, zwłaszcza z zagranicy, to nic się już w politycznej kolejności się nie zmieni. Zwyciężyli socjaldemokraci wynikiem 28,4% głosów i pozostają nadal liderem. Kataklizm wieszczony przez niektóre sondaże nie nastąpił: „skrajnie” prawicowa grupa Szwedzkich Demokratów, miała nadzieję zostać drugą, a nawet wiodącą partią kraju, i celowała w wynik 20 a nawet 25% głosów po ostrej kampanii antyimigracyjnej, ale przy zawyżonej dawce optymizmu jest to w istocie porażka. Szwedzcy Demokraci (Sverigedemokraterna, SD) zajęli trzecie miejsce z 17,6% poparciem. Partia socjaldemokratyczna, filar szwedzkiego systemu politycznego, zwyciężyła, z arytmetyką się nie dyskutuje. Jednak języczkiem u wagi w kampanii wyborczej były notowania antyimigracyjnej partii Szwedzcy Demokraci, którzy chcieli zamknięcia granic i deportacji przybyszy, którzy niemal skolonizowali tradycyjną szwedzką obyczajowość, odrzucając obowiązujące zasady prawa, tworząc obszary szariatu, wywracając do góry nogami szwedzki model życia. W kampanii zdominowanej przez imigrację, integrację, przestępczość, opiekę zdrowotną i edukację Szwedzcy Demokraci nieustannie pompowali swoje główne przesłanie: 400 000 ubiegających się o azyl, które Szwecja przyjęła od 2012 r., zniszczyło hojny status społeczny ich opiekuńczego państwa. Analitycy w ewolucji postaw Szwedów, dotąd tolerancyjnych i życzliwych imigrantom, odnajdywali najprostsze wyjaśnienie szwedzkiego niezadowolenia nieuchronnie wiążąc je z kryzysem uchodźczym w 2015 r., który brutalnie zwiększył odsetek obcokrajowców w tradycyjnie otwartej i przyjaznej populacji do 20%. Szwedzi się buntują, ale jest to proces postępujący powoli, bo Szwedzi z natury są ostrożni i od lat lewicowi. Niemniej zwycięstwo socjaldemokratów, rozdających w tym kraju karty od 1908 roku, jest poczytywane za ich klęskę, co w innych krajach UE może dziwić, skoro w układankach i tak są liderami. Coś jednak się stało, skoro światowe media piszą, że Szwecja po tych wyborach nie będzie już taka sama, skoro najsilniejsi dotąd socjaldemokraci stracili pewność siebie. W światowych komentarzach słychać, że Szwecja pękła na pół, bo siły lewicowe i ich prawicowa i centrowa opozycja różnią się – jak dotąd - tylko o 1 procent, czego dotąd nie było. Komentatorzy też spekulują, że antyimigranckie partie będą teraz szły jak taran, bo dostały wiatru w żagle, wybory wskazują skąd ten wiatr wieje i z jaką siłą. Ktokolwiek w Szwecji będzie teraz rządził, a bez większości parlamentarnej żadnej z partii, zapewne będzie to koalicja, gdyż nawet rząd mniejszościowy też dla przegłosowania ustaw musi zawierać sojusze-będzie zmuszony uwzględniać nastroje i odmienne wybory obywateli. Szwedzi w tych wyborach pokazali zachowawczość i obawę, by radykalną zmianą nie zmieść dotychczasowego ładu, skacząc do głębokiej wody. Jednak – nie oszukujmy się- parcie na zmiany będzie przybierać na sile, to jest pewne. Co prawda dziś żadna z partii nie zamierza tworzyć koalicji z „faszystami”z grupy Szwedzkich Demokratów, nie będzie jednak przymykać oczu na fakt, że rosną oni w siłę, a po niedzielnych wyborach dostali energetycznego kopa. Poza tym asekuracyjni Szwedzi wytresowani w politycznej poprawności przekonali się, że ich współobywatele stanęli jednak do walki o zachowanie szwedzkiej tożsamości i nie zamierzają dać się rozpuścić w ideologii multikulti, propagowanej przez socjaldemokratów. Komentatorzy zadają jednak pytanie: czy reagując w tak ślimaczym tempie Szwedzi zdąża z tą obroną i nie zatracą się w internacjonalnym sosie, skoro następne wybory dopiero za cztery lata? Bo przecież muzułmańskich obywateli w ich kraju z powodu wskaźników urodzeń będzie przybywać znacznie szybciej niż rodzących się potomków Wikingów. Na tle szwedzkich wyborów tym bardzie ciekawie zapowiadają się majowe wybory do europarlamentu, bo jednak coś drgnęło. Przecież jednym z haseł Szwedzkich Demokratów jest opuszczenie Unii Europejskiej, co może być batem na eurokratów i sporo namieszać z brukselskiej układance. Dzień po wyborach komentarze nawet w szwedzkich mediach mogą wydawać się dziwne: socjaldemokratów którzy zwyciężyli uważa się za przegranych, a Szwedzkich Demokratów, którzy mimo szytego na wyrost poparcia, zgarnęli 17, 6 proc. głosów, uznaje za zwycięzców. Dziwne rozumowanie nawet, jeśli zważyć, że socjaldemokraci osiągnęli najgorszy wynik w historii, tracąc 3 proc. i zjeżdżając do 28,4, a SD zwiększyli zasoby w stosunku do poprzednich wyborów z 12, 9 proc windując się o 4,3 proc. I zamiast dąć w trąby przywódca socjaldemokratów przyznaje się do klęski, a lider Szwedzkich Demokratów ogłasza zwycięzcą. Pewnie dlatego, że według wstępnych wyników lewy blok zdominowany przez Partię Socjaldemokratyczną ma tylko jedno miejsce więcej (144 deputowanych) niż blok prawicowy (143 posłów) - daleko od bezwzględnej większości 175 mandatów. Dlatego z 62 mandatami Szwedzcy Demokraci znajda się na pozycji decydującej. Za chwilę zaczną się trudne rozmowy, by utkać rządzącą koalicję, bo wszyscy jak jeden mąż powtarzają, że obecny premier Stefan Löfven musi podać się do dymisji bo przyrżnął wybory. Bezsenną noc po wyborach w Szwecji mieli Włosi, licząc, że na Północy Europy będą mieli silnego partnera. Ale i tak się cieszą. W komentarzach w dzienniku „La Stampa” czytamy, że jest powód do radości, bo w końcu Europa staje się świadoma niebezpieczeństwa i niepowodzenia bezkrytycznej, pełnej hipokryzji polityki przyjmowania imigrantów, realizowanej przez ostatnie lata przez rządy centrolewicowe. Włosi uważają, że wiatr się zmienia, Europejczycy odczuwają potrzebę ochrony i obrony własnego terytorium. „Integracja jest dobrą pespektywą, jeśli prowadzi się ją w sposób rozważny i regulowany, ale na pewno nie ze ślepej dobroci”- piszą internauci. Włosi wiedzą ,co piszą. Ostatni przybysze z Afryki (akurat z krajów nie dotkniętych wojną), którym Salvini wybatożony przez lewicowych przeciwników, zezwolił na zejście na ląd w Katanii po uprzednim dogadaniu się, że Irlandia i Albania przyjmą po 20 imigrantów ze 177 pasażerów „Diciotti’, a włoski Kościół około setki, doznali szoku, gdy okazało się, że 40 przybyszy, którym instytucje Kościoła udzieliły gościny, nierejestrowani czmychnęli cichaczem w nieznanym kierunku, rozpływając się we mgle, zapewne migrując dalej do Niemiec. Wszystko to są przykłady na to, że dobroć bywa wykorzystywana. A po wyborach w Szwecji widać wyraźnie, że coś się zmienia w tym kraju, który był dotąd flagowym przykładem socjaldemokracji, rajem państwa dobrobytu i symbolem tolerancji. Bo dobrym być trzeba, ale nie naiwnym.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną