Jak z najszlachetniejszego kruszcu - o polskim patriotyzmie

0
0
0
/

Od prawie trzydziestu lat Polacy są osądzani przez lewicowe i liberalne środowiska opiniotwórcze, zarówno w kraju, jak i za granicą, jako ksenofobi, antysemici i nacjonaliści, a od pewnego czasu również jako homofobi, chociaż termin homofobia nie zyskał aprobaty wolnych od poprawności politycznej akademików i publicystów, jako swoiste uroszczenie językowe. Ale pozostawmy tę ostatnią sprawę do osobnego rozważenia. Wnuczka generała Stanisława Maczka, dziennikarka, przyjechała na reportaże do USA; gdy na pytanie, kim jest, odpowiedziała, że jest Polką, całe grono wykrzyknęło od razu jednym głosem: – A, to ty jesteś antysemitka! W rezultacie, jak powiedział kiedyś Jeremi Królikowski, wieloletni wydawca swoistego okapi wśród periodyków, a mianowicie czasopisma „Arche” – w III RP „Polaków nauczono wstydzić się patriotyzmu”. Tak, albowiem ów osąd powszechny i jednoznaczny obejmuje również postawę czystego patriotyzmu, ukształtowanego w Polsce przez wieki, wolnego od wszelkich przechyłów w kierunku nacjonalizmu, szowinizmu czy jakiejkolwiek nietolerancji. To ten rodzaj racjonalnej miłości Ojczyzny, będącej zarazem postawą walki o sprawiedliwość i prawa człowieka, oraz o prawa narodów, którą żywili zarówno polscy szwoleżerowie napoleońscy, jak i powstańcy listopadowi i styczniowi, a także ci, co „na stos, rzucili swój życia los”. A więc postawy uniwersalnej w swej charakterystyce, wbrew niesprawiedliwym zarzutom mówiącym o jakiejś ciasnocie umysłowej i zaściankowości. „Ja jestem z zaścianka” – mówił Wojciech Kilar, kompozytor światowej sławy, twórca muzyki (m.in. do filmów hollywoodzkich) nie znającej granic. Tymczasem tego rodzaju stanowisko dla legionu bojowników political correctness jest nie do przyjęcia i stanowi dowód na to, że w swych zarzutach mają rację. W ich własnym przekonaniu, naturalnie. Oskarżanie Polaków o ksenofobię jest szczególnie wymyślne i przewrotne, a w rzeczywistości bezpodstawne i śmieszne, gdyż dotyczy narodu, który w dziejach raczej był oskarżany o cudzoziemszczyznę, Aleksander Fredro, jak wiadomo, napisał na ten temat komedię pod takim właśnie tytułem (dokładnie: Cudzoziemczyzna), a Juliusz Słowacki, jak pamiętamy, chłostał ojczyznę swoim ciętym językiem: Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą; Pawiem narodów byłaś i papugą (…) Czyżby Polacy tak radykalnie się zmienili, zamieniając postawę otwartą na świat i dobra zeń płynące (i materialne, i duchowe), na lęk przed obcymi? Nonsens! Nie ma żadnego, najbledszego choćby śladu tego rodzaju przemiany w naszych najnowszych dziejach. Świadczą o tym dane o powszechnym poparciu akcesji wolnej Polski do NATO i do Unii Europejskiej oraz niezmienny (mimo ciężkich doświadczeń z niedawnej przeszłości, włącznie ze zdradą sojuszników i to kilkakrotną,) kult Zachodu, jego cywilizacji i kultury, aż po chętną (zbyt chętną!) recepcję jej spaczonych objawień! Nie mówiąc już o bałwochwalczym wręcz stosunku do USA. Gdzież więc ta ksenofobia, gdzież ów lęk? Czy w długich kolejkach do ambasady amerykańskiej, by wziąć udział w niesprawiedliwej z gruntu loterii wizowej, a nuż się uda?! Patriotyzm polski kształtował się, jak powiedziałem, przez wieki, i to w szczególnych warunkach. Zaznaczam nawiasem, że nie napisałem „patriotyzm Polaków”, ponieważ ta racjonalna miłość Ojczyzny obejmuje również wielu spośród tych, którzy Polskę sobie za Ojczyznę przybrali, Litwinów, Rusinów, Tatarów, Ormian, Żydów, Niemców, Szkotów, Holendrów czy Włochów lub Francuzów. Będąc na cmentarzu żołnierzy polskich na Monte Cassino, skwapliwie policzyłem groby, nad którymi nie było krzyży, lecz gwiazdy Dawida – jest ich osiemnaście. To dużo, zważywszy trzy tysiące dezerterów, których gen. Anders nie kazał ścigać i którzy odłączyli się od wojska w Palestynie, by walczyć o wolne państwo Izrael. Z mojego punktu widzenia, a sądzę, że nie tylko z mojego – nie ma większych patriotów polskich od tej osiemnastki, Wracając do dziejów dawniejszych kształtowania się postaw patriotycznych – trzeba by chyba sięgać aż po Zawiszę Czarnego, który walczył na rzecz Węgrów, i do szczególnego stosunku między szlachtą polską a władzą królewską, który w końcu (liberum veto, przywileje, złota wolność szlachecka aż po anarchię różnych rokoszy i konfederacji) przyniósł najczarniejsze karty polskich dziejów, ale przez wieki miał pozytywne znaczenie, bo kształtował postawy w wolności, a nie pod jakimkolwiek przymusem, wreszcie unia z Litwą, najpierw personalna, a potem – od 1569 roku, od Unii Lubelskiej – realna. Zatrzymajmy się nad tą unią. Wymagało to przecież szczególnej wyobraźni politycznej, wszakże Zygmunt August mógł z łatwością przyłączyć Wielkie Księstwo Litewskie siłą do Polski. Tak postąpił w 1569 roku z częścią jego ziem – Wołyniem, Bracławszczyzną i Podlasiem, za aprobatą szlachty polskiej, aby w ten sposób przykłonić Litwinów skutecznie do zawarcia Unii Lubelskiej, gdy obrady Sejmu Lubelskiego szły opornie, a delegaci litewscy z Radziwiłłem na czele opuścili je nawet obrażeni, w obawie utraty swoich przywilejów i swej władzy. Wszystko się dobrze skończyło, bo Polacy tego właśnie chcieli, z królem na czele, gdyż to było mądre i stawiało zaporę wrażej imperialnej Moskwie, jakiej nie postawiono by w żaden inny sposób. Unia Lubelska to też był przejaw głęboko ujętego patriotycznego myślenia, wykluczającego szowinizm i wynoszenie się ponad innych, o czym świadczy m.in. krytyka stanowiska Stanisława Orzechowskiego zawartego w Quincunxie, w którym wybitny ten pisarz Złotego Wieku wyróżnia Rzeczpospolitą jako królestwo, a Litwie przysądza rolę księstwa, opierając swoje rozumowanie na pojęciach wyższości i niższości. Uznanie dla pisarskiego kunsztu Orzechowskiego znalazło swój wielokrotny wyraz, na równi jednak z potępieniem jego szowinistycznych zapędów. Nie sądzę, by w tych opiniach następowała ekstrapolacja późniejszej, XIX-o- i XX-wiecznej, wrażliwości na ocenę wcześniejszych wydarzeń. Tutaj mieliśmy do czynienia z constansem, od XVI wieku aż po dzień dzisiejszy. I co więcej, trwał on również pod piórami profesorów historii i historii literatury, których opcje były zbliżone do Narodowej Demokracji, jak np. pod piórem prof. Juliusza Nowaka-Dłużewskiego. Bez wątpienia, największy wpływ na ukształtowanie się ostatecznej niejako formy polskiego patriotyzmu, miały wydarzenia związane z popadnięciem Polski w niewolę i z próbami wydostania się spod jarzma trzech zaborców. Już w okresie Oświecenia, poprzez działania prowadzące do stworzenia nowoczesnego społeczeństwa i demokratycznego ustroju, począwszy od reformy szkolnictwa ks. Stanisława Konarskiego, tego, który odważył się być mądrym, i jego dzieła przeciwko liberum veto. Potem była Konfederacja Barska (jakże bliska Juliuszowi Słowackiemu!), tak szkodliwie interpretowana przez marksistowskich historyków antypolskich, następnie dzieła Staszica, Kołłątaja (reorganizacja Akademii Krakowskiej), Piramowicza (Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych) – wszyscy wymienieni to księża katoliccy, choć zapewne nie ortodoksyjni, mówiąc eufemicznie. Dalej – pierwsze na świecie ministerstwo oświaty, czyli Komisja Edukacji Narodowej, wreszcie szczyt – Konstytucja 3 Maja. Pośród tych wydarzeń, z ich klimatu i wartości rodziły się, by tak rzec, zalążki nowoczesnej postawy patriotycznej, hartowanej potem w licznych walkach „za Wolność Waszą i Naszą”, (szczególnie w okresie napoleońskim, ale i później) i zmagania powstańcze aż po lata 1914-1920 i wielkie zwycięstwo nad bolszewikami, które uchroniło przed rewolucyjną pożogą nie tylko Polskę, ale i Europę Zachodnią. Reforma oświaty w Polsce międzywojennej i jej skutki w postaci nowoczesnego, europejskiego szkolnictwa powszechnego i średniego, a także wysoki poziom naukowy uniwersytetów, szczególnie Jagiellońskiego oraz im. Jana Kazimierza we Lwowie i Stefana Batorego w Wilnie, jak również ich oddziaływanie społeczne, wysiłki i osiągnięcia gospodarcze Kwiatkowskiego i Grabskiego (Gdynia, złotówka, COP) – to czynniki które w dalszym ciągu współkształtowały postawy młodego pokolenia, silnie związanego duchowo z Kościołem katolickim (choć nie wyłącznie) i jego nauką oraz zasadami moralnymi. Do tego trzeba dodać fantastyczny dorobek kultury i sztuki, literatury i publicystyki w przebogatej palecie prasy tego okresu, na czele z lewicującymi, ale umiarkowanie, „Wiadomościami Literackimi” Mieczysława Grydzewskiego. To te czynniki łącznie sprawiły, że pokolenie to, szczególnie inteligenckie w szerokim pojęciu tego słowa, zdało najtrudniejszy egzamin w dniach śmiertelnego zagrożenia kraju ze strony dwóch zbrodniczych totalitaryzmów Hitlera i Stalina. Czyż Zośka, Alek i Rudy, wraz z ich wychowawcą, Aleksandrem Kamińskim, nie byli takimi patriotami, będąc zarazem dziedzicami i obrońcami europejskiego etosu? Tak samo jak rtm. Pilecki, płk Sojczyński – „Warszyc”, Rodowicz – „Anoda”, gen. Fieldorf-Nil (nie mający ani kropli krwi polskiej w swoich żyłach!), kpt. Zygmunt Szyndzielarz – „Łupaszka” i tysiące innych. Oni zostali przyjęci po bohaterskiej śmierci (żaden z nich nie uląkł się komunistycznych oprawców i nie ugiął przed ich żądaniami) , jak mówi Poeta, do „grona zimnych czaszek / do grona swoich przodków: Gilgamesza, Hektora, Rolanda / obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów”. Nikomu chyba nie trzeba udowadniać, że patriotyzm powstańców warszawskich nie miał nic wspólnego z zaściankowością, nacjonalizmem czy szowinizmem, że zahartował się w potwornym ogniu walki także przeciwko tym niebezpiecznym pokusom, którym młodzi Polacy, walczący nie tylko o swoje miasto i swój kraj, o jego wolność i suwerenność, w swej miażdżącej większości nigdy nie ulegali. O tym, o co oni walczyli, tak pisał Kazimierz Wierzyński w wierszu pt. 1-go września 1944: Jeśli padnie Warszawa, to nie miasto padnie, I nie polska stolica w podziemiach swych skona, Lecz wolność wszystkich ludzi, zdeptana gdzieś na dnie, I prawda wszystkich czasów, przez wszystkich zdradzona. I tak zahartowaną formę polskiego patriotyzmu obserwujemy również dzisiaj, od kilku lat intensywniej niż przedtem obecną w społeczeństwie, zwłaszcza w młodszym pokoleniu, choć nie wyłącznie. A dzieje się to w Polsce, której suwerenne władze nigdy, jak pisał Jacek Trznadel w książce Spór o całość. Polska 1939-2004, nie zarządziły ani nie wzięły udziału w żadnej antysemickiej hecy (nie mówiąc o zbrodniach), która przed wojną nie zgodziła się na zorganizowanie kongresu faszystowskiego w Warszawie, w której organizacje o charakterze nacjonalistycznym i szowinistycznym poddawane są nieustającej chłoście kpiny, szyderstwa i potępienia. Blisko półwieczny okres panowania komunizmu, mimo spowodowania wielu szkód, nie zmienił tego w sposób zasadniczy, tak jak nie zmienił polskiego wychylenia ku Zachodowi, do którego jesteśmy przywiązani tysiącem widzialnych i niewidzialnych nici od stuleci. Gorzej oddziałał w tej mierze okres ostatnich blisko trzech dekad, wskutek propagandy przeciw Polsce i polskości, przeciw polskiemu patriotyzmowi, o czym pisałem na początku tego tekstu, a także przeciwko polskiemu katolicyzmowi! A propos, kiedy mowa o polskim katolicyzmie, to nasuwa się pewne porównanie: otóż tak jak przy jego dominacji w narodzie, I Rzeczpospolita pozostawała „państwem bez stosów”, a jej władca mawiał do szlachty:” nie jestem władcą waszych sumień”, tak samo w dziedzinie długo kształtującej się formy patriotyzmu, sposobu okazywania miłości ku własnej ojczyźnie, wbrew wszelkim pokusom, nie towarzyszą żadne skrajne postawy wynoszenia się ponad inne narody, rozdmuchiwania nadzwyczajnej dumy, graniczącej z pychą i pogardą wobec innych, warunkowania postaw patriotycznych kwestiami etnicznymi itp. Taki jest ów fenomen polskiego patriotyzmu, jak z najszlachetniejszego kruszcu, bez żadnych przymieszek….

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną