Skandal! „Wyborcza” i „Na temat” popierają ACTA 2

0
0
0
/

Dyrektywa Unii Europejskiej wprowadzająca faktyczną cenzurę w internecie znalazła swoich obrońców na stronie internetowej „Gazety Wyborczej” i portalu „Na temat”. W artykule „Polityka w internecie. #Acta2 - zmanipulowany młot na PO” (autorstwa Jarosława Kopcia, Natalii Sawki, Sylwi Czubkowskiej) opublikowanym na sonar.wyborcza.pl, stwierdzono, że krytycy nowej dyrektywy UE bezpodstawnie nazywają nowe euro przepisy „zamachem na wolność w sieci”, i mają na celu „przykleić” do „PO łatkę wrogów cyfrowej wolności”.
[caption id="attachment_79271" align="alignnone" width="811"] fot. Jan Bodakowski[/caption]
Jak przyznają publicyści z Czerskiej, “Wyborcza” „wielokrotnie pisała, że nowe przepisy nie obejmują zwykłych użytkowników sieci” a tylko wielkie firmy - „Wyborcza” twierdzi, że cenzurowanie czy niedopuszczanie do publikacji wpisów internautów internautów nie dotyczy. Wbrew faktom „Wyborcza” twierdzi, że dotychczasowe przepisy o prawie autorskim nie chroniły praw autorskich dziennikarzy. Widocznie na Czerskiej nie słyszeli o istnieniu nowelizowanej ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Za dyrektywą opowiedzieli się wszyscy europosłowie Platformy Obywatelskiej i niezrzeszony Kazimierz Ujazdowski. Od głosu wstrzymała się Krystyna Łybacka z SLD. Reszta europosłów z PIS, wolnościowców, SLD była przeciw. Protesty przeciwko dyrektywie, które trwają już od dawna, i są wspierane przez młodych ludzi z prawicy i lewicy, „Wyborcza” przedstawia jako spisek PiS (choć wspomina, że przeciwko dyrektywie jest też lider lewicowców ze stolicy Jan Śpiewak, oraz europoseł partii Wolność Dobromir Sośnierz). „Wyborcza” w swoim artykule krytykuje nie tylko walkę z dyrektywą UE ale i sprzeciw wobec ACTA. Według „Wyborczej” „ACTA było umową handlową, która miała na celu walkę z podróbkami. W założeniu miała wzmocnić ochronę własności intelektualnej - głównie w stosunkach handlowych między państwami”. Zadaniem „Wyborczej” dyrektywa UE „nie dotyczy indywidualnych użytkowników”. Dyrektywę UE wziął w obronę też portal „Na temat” tekstem Rafała Badowskiego „Opinia PiS ws. "ACTA2" to już szczyt manipulacji”. Według „Na temat” według dyrektywy „zachowane zostaną możliwości cytowania, ilustracji, tworzenia memów, prowadzenia badań naukowych, kopiowania i dzielenia się treściami w internecie”. „Na temat” podkreślił, że „muzycy popierają "ACTA2"” a „z wyniku głosowania cieszą się znani polscy muzycy jak Maria Sadowska i Tomasz Lipiński, którzy byli w Brukseli podczas głosowania”. Kilka godzin po tym jak parlament Unii Europejskiej uchwalił dyrektywą kilka osób demonstrowało przed siedzibą PO, partii której europosłowie poprali przepisy wprowadzające cenzurę. Reportaż. Protest przeciwko #Acta2! Zobacz pikietę przed siedzibą PO!
Zapis wideo wystąpień uczestników manifestacji. Protest ws. ACTA2 pod siedzibą PO: KLIK
Reportaż w którym warto zwrócić uwagę na to jak wideo-bloger zadaje pytania i wycina odpowiedzi przeciwników dyrektywy. Przeciw ACTA 2 - obiektywna relacja:
Dyrektywę Unii Europejskiej niezwykle krytycznie ocenił Instytut Ordo Iuris, według którego, według dyrektywy „samo „linkowanie” internetowych treści będzie płatne” w wyniku czego „mniejszym portalom dziennikarskim zagrozi finansowy upadek”. Według Ordo Iuris „zaakceptowanie projektu w kształcie zaproponowanym przez Komisję Europejską” oznacza „koniec Internetu w formie znanej nam dotychczas. Najbardziej kontrowersyjne i krytykowane zarazem przepisy – art. 11 i art. 13 projektu dyrektywy przewidują odpowiednio: przyznanie wydawcom wyłącznego prawa do zwielokrotniania utworu, co ograniczy m.in. dopuszczalność prywatnego i niekomercyjnego korzystania bez licencji z materiałów prasowych. W skrajnej postaci przepis ten może skutkować wprowadzeniem zakazu bezpłatnego linkowania do treści zamieszczonych w Internecie oraz niezwłocznym usuwaniem przez portale społecznościowe udostępnianych przez internautów materiałów, także tych nieobjętych prawami autorskimi, ale błędnie zakwalifikowanych do tej kategorii przez algorytmy używane przez portale społecznościowe”. Dodatkowo zdaniem Ordo Iuris dyrektywa doprowadzi do wprowadzenia „szeregu mechanizmów monitorowania i filtrowania treści zamieszczanych w Internecie, przerzucenie na właścicieli portali internetowych obowiązku bieżącego monitorowania i filtrowania danych, co może podważać ekonomiczne podstawy funkcjonowania mniejszych i lokalnych portali, których nie będzie stać na dostosowanie się do nowych przepisów”. Wbrew twierdzeniom takich mediów jak „Wyborcza” i „Na temat”, czy polityków Platformy Obywatelskiej, faszystowska dyrektywa Parlamentu Europejskiego wprowadza cenzurę internetu i pozbawia internautów wolności słowa, i staje się tamą dla rozwoju nowoczesnej gospodarki w naszym kraju i na naszym kontynencie – w interesie biurokracji i korporacji, podczas gdy warunkiem dobrobytu jest rozwój gospodarczy dla którego konieczny jest swobodny obieg informacji. Faszystowska dyrektywa o jednolitym rynku cyfrowym Unii Europejskiej, a szczególnie jej artykuły 11 i 13, to początek budowy cyfrowego totalitaryzmu rodem z powieści science fiction. Dyrektywa Unii Europejskiej ma na celu zablokowanie swobodnej debaty politycznej, gdyż przewiduje potrzebę wykupienia licencji na skorzystanie nawet z fragmentu cudzego tekstu (cudzej twórczości) – co oznacza, że nie będzie można w ramach polemiki zacytować fragmentu czyjeś wypowiedzi, przytoczyć wideo zapisu czyjegoś szokującego zachowania czy wypowiedzi. Dla rozwoju wiedzy niezbędna jest wolny obieg informacji. Przez blokowanie tego obiegu informacji państwa komunistyczne bloku sowieckiego znalazły się w zapaści cywilizacyjnej. Faszystowska dyrektywa Parlamentu Europejskiego tworzy bariery dla swobodnego upowszechniania wiedzy, niezbędnego do rozwoju gospodarczego czyniącego nasze życie bezpieczniejszym, zdrowszym i przyjemniejszym. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego zablokowała by w dużej części aktywność takich działań wolontariuszy na rzecz upowszechniania nauki jak Wikimedia. Wbrew kłamstwo zwolenników faszystowskiej dyrektywy dotychczasowe przepisy dostatecznie chronią prawa autorskie, i do ochrony praw autorski wprowadzanie cenzury nie jest potrzebne. Faszystowska dyrektywa Parlamentu Europejskiego zablokuje też swobodę wypowiedzi w internecie. Do tej pory wydawcy portali internetowych musieli usuwać treści gdy właściciel zgłosił im naruszenie praw autorskich do swojej twórczości. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego przewiduje, że wydawcy portali internetowych będą musieli weryfikować materiały przed ich publikacją. Oznacza to, że każdy portal będzie musiał, by móc działać, zakupić kosmicznie kosztowne oprogramowanie weryfikujące materiały przed ich publikacją. Doprowadzi to do tego, że większość portali będzie musiała zawiesić działalność bo nie stać je na takie oprogramowanie – co jest w interesie korporacji, które chcą mieć monopol i zlikwidować konkurencje. Jest to też w interesie mającej faszystowskie ciągoty Unii Europejskiej, która dziś nie może skutecznie cenzorować internetu bo jest za dużo portali. Dzięki uniemożliwieniu z przyczyn finansowych, wynikłych z braku środków na zakup niezbędnego oprogramowania do cenzury, zlikwidowane zostanie większość niezależnych portali, i pozostaną te nieliczne należące do korporacji i lojalne wobec biurokracji. Zaś cenzorzy podlegli biurokracji będą mieli mniej stron do cenzurowania, co uczyni ich prace znacznie sprawniejsza. Faszystowska dyrektywna Parlamentu Europejskiego nie tylko zlikwiduje wolność polityczną, swobodny obieg informacji w nauce, ale także zablokuje korzystanie z zasobu wiedzy niezbędnego dla rozwoju techniki i gospodarki, blokują modernizacje i innowacje w przemyśle. O blokowaniu obiegu informacji w nauce w wyniku nowej dyrektywy pisało Stowarzyszenie Wikimedia Polska, o uniemożliwieniu rozwoju gospodarki w wyniku nowej dyrektywy pisał Związek Przedsiębiorców i Pracodawców we wspólnym oświadczeniu z firmami z sektora nowoczesnych technologii. W wyniku nowych przepisów upadnie wiele nowych firm z sektora nowoczesnych technologii, co leży w interesie korporacji dążących do monopolizacji zysku. I zagwarantuje korporacjom monopol na zyski dzięki zablokowaniu powstania nowych innowacyjnych firm. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego zablokuje prawo do wolnej konkrecji, będącej fundamentem sukcesu gospodarki kapitalistycznej, bo przepisy Unii Europejskiej sprzyjają tylko korporacją ze szkodą dla konsumentów i przedsiębiorców. W konsekwencji przemysł nowoczesnych technologii będzie musiał przenieść swoją działalność do krajów poza Unią Europejską, co pogłębi regres gospodarzy w Europie i sprawi, że Europa przestanie się liczyć w nowoczesnej globalnej gospodarce. O tym, że faszystowska dyrektywa Parlamentu Europejskiego to nie jedyny pomysł Unii Europejskiej na cenzurę internetu informował Ordo Iuris. Zdaniem Instytutu Ordo Iuris Komisja Europejska walczyć z rzekomą dezinformacją w internecie. Z doświadczenia wiadomo że w ramach ''europejskiej sieci weryfikatorów faktów'' i ''walki z dezinformacją'' celem jest usunięcie niewygodnych dla korporacji i biurokratów faktów, i danie biurokratom możliwości decydowania co będzie opublikowane a co nie zostanie dopuszczone do publikacji. Ten kolejny faszystowski pomysł ma polegać na tym, że Agencja Praw Podstawowych Unii Europejskiej opracuje ''zestaw narzędzi dla pracowników mediów, który (…) będzie zawierał zalecenia, wskazówki i narzędzia dla dziennikarzy, pomocne” w decydowaniu co można, a czego nie można publikować. W PRL takie wykazy miała komunistyczna cenzura. Zdaniem Ordo Iuris Komisja Europejska w ramach promocji „różnorodność informacji” chce narzucić mediom politycznie nie poprawnym przymus publikacji lewicowych bzdur. Ręka w rękę w dziele szerzenia cenzury z biurokratami idą międzynarodowe korporacje. Facebook ma faktyczną pozycje monopolisty wśród portali społecznościowych, czyli faktyczny monopol na obieg informacji, czyli faktyczną możliwość decydowania kto będzie dopuszczony do wypowiedzi na forum publicznym, a komu taka możliwość zostanie odebrana. Facebook od lat w Polsce odmawia świadczenia usług polskim patriotom, świadcząc je jednocześnie lewicowym ekstremistom, szerzącym nieustannie nienawiść do katolików i polskich patriotów. Z racji na faktyczna pozycje monopolisty Facebook nie może z pobudek politycznych dyskryminować swoich konsumentów – polskich patriotów. Akceptując praktyki monopolistyczne Facebooka, prawo tego portalu do dyskryminacji konsumentów z przyczyn politycznych, otwieramy drogę do tego by inni monopoliści zachowywali się tak samo, by firma monopolizująca dostarczanie elektryczności, ogrzewania, czy wody, pewnego dnia z przyczyn politycznych odmówiła świadczenia usług. Taką dyskryminacje mogą stosować jedynie te firmy, które nie mają pozycji monopolisty na rynku – drukarze, cukiernicy, hotelarze. Jan Bodakowski  
 
 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną