Dama Narodowa Zofia Guadalupe Pérez Casanova Lutosławska

0
0
0
/

Pisane z hiszpańska imię i nazwisko polskiej Damy Narodowej brzmi Sofía Guadalupe Pérez Casanova Lutosławski. I tak też można pisać niczego nie ujmując osobie, która zostając polską patriotką, pozostała rasową Hiszpanką. Takie harmonijne połączenie dwóch żywiołów było tylko możliwe na bazie cywilizacji łacińskiej, kultury wysokiej i wielkiej, wieloletniej przyjaźni z Romanem Dmowskim i całą plejadą wielkich narodowców, Ojców naszej Niepodległości. Bo przecież przez jej krakowski dom otwarty przewijała się cała ówczesna Liga Narodowa! Można powiedzieć, że do Polski przywiózł ją jej wybitny i ekscentryczny mąż Wincenty Lutosławski, który odwiedzając dom początkującej poetki, przeczytawszy jej wiersze powiedział:„Autorka tych wierszy zostanie moją żoną”. Był to najpewniej jej debiutancki tomik „Poesías” z 1885 r., którego wydanie opłacił sam król Alfons XII. Ona sama była też uczestniczką wieczorów poetyckich u króla, w wieku 20 lat stała już dojrzałą poetką. Z poślubionym w 1887 r. mężem, wykładowcą filozofii, jeździ po świecie, będąc w Moskwie, Londynie, Kazaniu. Po raz pierwszy zajeżdża do Drozdowa, rodowej siedziby rodziny jej męża. W głębokiej Rosji nad Wołgą, przeżywa iście surrealistyczną sytuację, kiedy w zimie, po zatrzymaniu sań, przypadkowo spotkany oficer carskiej armii, odezwie się do niej po… hiszpańsku. Córka omawianej Damy, Izabela z Lutosławskich Wolikowskiej przytacza ze wspomnieniowej książki „Roman Dmowski. Człowiek, Polak, przyjaciel” (wydanej w 1961 roku nakładem Komitetu Wydawniczego w Chicago, USA), takie pierwsze spotkanie z geniuszem: Moja matka zawsze wspominała, że pierwsze słowa jakie powiedział Roman Dmowski na progu naszego domu Groble 7 były: „Senora, fala portugues?”. I dalej:” W parę tygodni potem, Pan Roman został zaproszony już jako ktoś z rodziny, do przychodzenia do nas co dzień na obiady i kolacje….. Nie znam drugiego wypadku tego rodzaju – choć na pewno zdarzają się, by człowiek i zupełnie odmiennego środowiska, stał się wprost od razu członkiem rodziny i to na całe życie, aż do śmierci.  Tej wybitnej Hiszpance, urodzonej w Galicji nie mógł nie zaimponować pan Roman. Jak i całemu polskiemu pokoleniu przełomu wieków. A mogła wrócić kiedy niezrównoważony emocjonalnie mąż, mający swoje dziwne stany mistycznie porzucił ją po 25 latach małżeństwa, po urodzeniu 4 córek (Maria, Izabela, Halina i zmarła w dziecięctwie Jadwiga) nie doczekawszy się syna. Jest on zresztą odpowiedzialny za śmierć Jadwisi, do której chorej na dezynterię zabronił wzywać lekarza wierząc, że uzdrowi ją swoją „energią”. Sofia przypłaciła śmierć córeczki depresją i pojechała ją leczyć do rodzinnego kraju. Wybrała jednak Polskę, stając się ambasadorką sprawy polskiej w Hiszpanii. Roman Dmowski, jeżdżący na urlopy do Hiszpanii opowiadał, że osobiście widział w Sewilii artykuły zawsze na pierwszej stronie najpoczytniejszego dziennika w rubryce pt. „Desde Polonia” (Z Polski). Współpracowała z madryckim dziennikiem „ABC” (również „El Debate”, „Blanco y Negro”, „El Mundo y Galicia”), o co poprosił osobiście, listownie Luca de Tena, właściciel i redaktor dziennika. Współpraca ta będzie trwała od 1915 do 1936 r. czyli do przejęcia władzy przez lewicę republikańską. Historia milczy czy Wincenty Lutosławski wywiązywał się z alimentów, ale nie sposób się nie domyśleć, że Sofia podjęła trud osobistego utrzymania siebie i córek oraz służącej Pepe. Jest solidarna z całym polskim narodowym środowiskiem, które poczytało sobie za obowiązek, nie nawiązywać bliskich stosunków, czy to z zaborczymi domami panującymi czy z urzędnikami. Dlatego, znając osobiście królową Hiszpanii z domu Habsburg Marię Krystynę, nie fraternizuje się z Habsburgami żywieckimi, mimo nalegań królowej by odwiedziła jej siostrę. W 1910 r. nie wpuszcza też (jak to było polskim zwyczajem carskiego czynownika generała-gubernatora Gieorgija Skałona) do swego domu, kiedy zaszła konieczność zapłacenia grzywny za swoją drukowaną w „Gazecie Warszawskiej” nowelę, w którą przepowiada przyszłą niepodległą Polskę. Była w tym wszystkim wspierana przez Dmowskiego. Dla wielkiej przyjaźni z panem Romanem oraz małżeństwem Balickich przeprowadza się z Krakowa do zrewoltowanej Warszawy. Z żoną Zygmunta Gabrielą kochały się jak siostry. Nadmieniam, jak żenująca uboga jest polska Wikipedia, z której dowiadujemy się, że była hiszpańską poetka, autorka prozy, dziennikarka, eseistka i działaczka feministyczna (jednak rozumianej nie wg. dzisiejszych pojęć). Odznaczona hiszpańskim orderem „la Gran Cruz de la Orden Civil de Beneficencia de Alfonso XIII” (w 1925 za współpracę z Czerwonym Krzyżem podczas I wojny światowej). Wydłubywane z niego diamenty będą podstawą egzystencji licznej rodziny w okupowanej przez Niemców Warszawie. Wymieniana jako jako hiszpańska kandydatka do Nagrody Nobla (1925 r.). Zajmowała się eseistyką i twórczością translatorską (była min. autorką przekładu „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza na język hiszpański, sama zaś znała 6 języków obcych prócz własnych kastylijskiego i galicyjskiego ). Hiszpańska viki dostarcza oszałamiającej wręcz i nieznanym polskiemu czytelnikowi informacji o jej wielkiej roli w tamtejszej kulturze. Wydała powieści, opowiadania, komedie. Jest autorką ok 1200 artykułów z gazet i czasopism w Galicji (Hiszpania) i Polsce. Jej twórczość obejmują cztery zbiory poezji, pięć powieści, osiem krótkich opowieści, opowiadania, sztukę, książkę dla dzieci i osiem tomów z komentarzami społecznymi, kulturowymi i politycznymi, a także więcej niż tysiące artykułów w publikacjach galicyjskich, hiszpańskich, hiszpańsko-amerykańskich i polskich. Uważana była za feministkę skoro pisała liczne artykuły na temat sytuacji kobiet. Ponadto analizowała stosunki międzynarodowe, zarówno dla prasy w Hiszpanii jak i w Polsce. Ma w dorobku przekłady klasyki polskiej i rosyjskiej na kastylijski.W jej prozie znajdujemy również wątki polskie: „El doctor Wolski. Páginas de Polonia y Rusia” (Doktor Wolski. Kartki z Polski i Rosji) z 1914 r. Nie które z jej prac został przetłumaczone na polski, francuski, szwedzki i francuski. Sofia nie jest jednak oderwaną od życia poetką. W 1914 r. podejmuje się pracy jako pielęgniarka, a doświadczenia wojenne głęboko ją zmienia ku opowiadając się za pacyfizmem. W korespondencji dla hiszpańskiej prasy, pisze zgodnie z liną Dmowskiego, gasząc hiszpańskie zachwyty nad Rzeszą Cesarską. W czasie przemian w Rosji przeprowadza sensacyjny wywiad z Lwem Trockim. Ówczesny rząd rosyjski wprowadza embargo na przesyłane przez nią informacje do Hiszpanii. Podczas demonstracji antyrządowej 3 lipca 1917 r (?), pod pałacem Smolnym, zostaje przypadkowo uderzona przez uciekającego przed kulami demonstranta w oczy, co z czasem spowoduje ślepotę. W 1919 roku wraca na krótko do Hiszpanii i zostaje przyjęta jako bohaterka z wieloma honorami. Tamtejsze doświadczenia zaowocują książką „De la Revolución rusa en 1917". (Madrid, Renacimiento, 1917) i dziennikiem „La revolución bolchevista: (diario de un testigo). [Madryt 1920]. Zasłynęła również jako korespondentka wojenna czasów I wojny światowej. W 1952 r. Królewska Akademia Galicyjska nadała jej tytuł doktora honoris causa (członkiem Akademii była od 1906 r.) W okresie międzywojennym opiekę nad panią Zofia będzie miała córka Halina Meissnerowej, która za mężem osiądzie w Wielkopolsce. Rozstrzelanie przez bolszewików w Moskwie jej szwagrów Mariana i Józefa 5 września 1918 r. (ujawnili treść Traktatu Brzeskiego z marca 1918) uczyni z niej nieprzejednaną antykomunistkę, co znajdzie później literacki wyraz w „Las catacumbas de Rusia roja” (Katakumby czerwonej Rosji) - wydanej w Madrycie w 1933 r. W okresie po II wojnie, chociaż była prawie ślepa, nadal pisała, wspomagana przez wnuki, którym podyktowała swoje ostatnie doświadczenia. W 1946 roku w Madrycie zostaje wydana „El martirio de Polonia” (Męczeństwo Polski), co sugeruje, że maszynopis udało się wysłać z okupowanej Polski. Ona i jej rodzina znajduje się zresztą pod ochroną dyplomatyczną frankistowskiej Hiszpanii. Przyjdzie jej umrzeć jej pod rządami znienawidzonych komunistów w PRL 16 stycznia 1958 r. po 97 latach pracowitego życia. 25 stycznia gazeta „ABC” napisała krótki artykuł zatytułowany „Sofía Casanova”. Jej doczesne szczątki spoczywają cmentarzu św. Jana Vianneya w Poznaniu (obok swojej wieloletniej służącej Galicanki Pepe) choć jej życzenie, aby zakończyć swoje dni w Hiszpanii, to nie zostało ono spełnione. „Żelazna kurtyna” zostawiła nam Damę Narodową na zawsze. Władze komunistyczne zmusiły ją do zrzeczenia się obywatelstwa Hiszpanii, co było dla niej silnym ciosem Sofii (chciała zostać z córkami i wnukami w Polsce) i przerwały wszelką korespondencję z państwem hiszpańskim. Jak napisała córka Izabela o Matce:  „Ona pracowała całe życiem i słowem nad zbliżeniem Jej ojczyzny z ojczyzną jej dzieci. I dokonała tego”. Na koniec nie możemy z przyjemnością nie przypomnieć, ku zgorszeniu całego lewactwa zagranicznych wiki, salutu rzymskiego babci Zosi z wnukami, jako znaku solidarności z wojskami generalissimusa Franco z 1938 r. idących ku zwycięstwu. Publicznie zresztą udzieliła poparcia dla powstania narodowego, widząc się z generałem w 1938 w Burgos, otrzymując jego zdjęcie z dedykacją. !Arriba Espana!, Niech żyje Wielka Polska Katolicka!   Wybór zdjęć - Autor

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną