Nie tylko o „Tęczy”

0
0
0
/

Politycy nie lubią niepopularnych wiadomości. Zwłaszcza przed wyborami. Obiecują wtedy gruszki na wierzbie i łaszą się do wyborców ogłaszając nawet najgłupsze pomysły, byle się tylko podobać i załapać do władz wszelkiego szczebla.   Nie mamy złudzeń, że nawet jeśli mówią, iż chcą „służyć” społeczeństwu, głównie chodzi o kasę i ulokowanie w strukturach władzy partyjnych i rodzinnych „umyślnych”. Potem hulaj, piekła nie ma! Przed cztery lata kadencji robią nas w konia, nie pochylają się nad autentycznymi problemami, nie spotykają z wyborcami, by wysłuchać bolączek. Już wtedy wiedzą lepiej! Nawet jeśli „stoją pod blokiem”, czy „siadają na ławeczce” pogadać z wybranymi pod okiem telewizyjnych kamer. Dla mnie to pic i fotomontaż. Ustawka, mająca sprawiać wrażenie „spontanu’. Dziennikarze mówią: co chcesz, dziś takie czasy, kampania wyborcza to spektakl i kiczowate obrazki rodem z tabloidów. Ludzie i tak kupią to, co się lepiej i głośniej sprzedaje, im bardziej tandetnie i nachalnie odbywa się wciskanie kitu, tym łatwiej wyborcy łykają propagandowy produkt. W myśl przekazu śpiewanej niegdyś w Studenckim Teatrze Satyryków piosenki „Ludzie to kupią, ludzie to kupią! Byle na chama, byle głośno, byle głupio!”. Tak, ale piosenkę śpiewano w latach „średniego” Gomułki, a dziś mamy podobno wolność i demokrację. I wybory teoretycznie są wolne i demokratyczne, tylko kto w nich startuje? Jakieś zoologiczne typy z pomysłami „od czapy”, nie ma kogo spośród nich wybierać. Nie ma też o czym z kandydatami rozmawiać, bo podczas takich rozmów dosłownie fizycznie czujemy, że leją na nas ciepłym moczem, wciskają głodne kawałki. A to obraża. Bo hasła, program wyborczy to dziś sprawa czwartorzędna, dobra na czas kampanii, by w wyścigu o stołki wyprzedzić w biegu konkurentów. Wiele obietnic szybko pójdzie w zapomnienie i nawet jeśli spisze się je na papierze, zostaną wymazane gumką-myszką z pamięci władz, i wyborców. Zostaną bez odpowiedzi lub wytłumaczą nam brak ich realizacji „obiektywnymi trudnościami”. Bo czy kto, na przykład, dzisiaj pamięta, co warszawiakom obiecywała Hanna Gronkiewicz Waltz, że w jej programie była renowacja drugiej bodaj w Europie, nieźle zachowanej fortyfikacji ziemnej z okresu Powstania Listopadowego Reduty 65, na której szańcach zginał gen. Józef Sowiński na warszawskiej Woli? W Filadelfii, tę którą zbudował Tadeusz Kościuszko pielęgnują, pokazują z dumą. U nas wokół ulic: Wolskiej, Redutowej i cmentarza prawosławnego, zachował się obrys całej fortyfikacji z głębokimi transzejami, a wewnątrz reduty kościół św. Wawrzyńca z kulami armatnimi wbitymi w mury. Zabytek jakich mało! Fortyfikacyjne cudo, które niszczeje rozjeżdżane rowerami. A władze Warszawy i od trzech lat minister Gliński pielęgnują głównie warszawskie zabytki żydowskie. Trzeba to robić ,ale dzieląc kasę sprawiedliwie. Bo co, polskie niech szlag trafi ? HGW miała renowację Reduty Wolskiej w programie wyborczym, który „wisiał” w internecie” przez osiem lat!!!!! Wolski Oddział Towarzystwa Przyjaciół Warszawy przygotował nawet z entuzjastami i specjalistami z wojska plany. Trzeba być politycznym debilem i PiS-owska niemotą ze sztabu Jakiego, żeby dziś tego HGW i PO nie wyciągnąć, a obiecywać ludziom odbudowę kontrowersyjnej i wciąż palonej w aktach sprzeciwu kiczowatej tęczy, uplecionej przez miernotę z obrzydliwych plastikowych kwiatów. Trzeba nie znać historii Warszawy i być przywiezionym w teczce jak notable za komuny, żeby nie mieć pojęcia, że warszawski Plac Zbawiciela jest jak (nieliczny!) relikt dawnej Warszawy, odtworzony po zburzeniu przez Niemców w kształcie klasycznego placu o cudownym, niemal paryskim kształcie zabudowy. Po raz kolejny, by przypodobać się lemingom, co snobistycznie pijają tam cafe z sojowym latte uwaleni na leżakach jak na plaży, proponuje się odbudowę tęczy, zamiast wbijać im do głowy, że tam żadnej przysłaniającej w jakikolwiek sposób kościół p.w. Zbawiciela tęczy być nie powinno. I to nawet nie tylko ze względów estetycznych (de gustibus non est disputandum), nie ze względu na bojkotowanie środowisk LGBT, nie o to chodzi. Ten plac tak dramatycznie związany z historią powstańczej Warszawy, nie skończył bowiem swego dramatu wraz z końcem II wojny światowej. O ten plac toczyła się walka i warszawiaków i architektów za komuny, w latach odbudowy stolicy. Otóż, Bierutowi i innym partyjnym kacykom, na czterech łapach służącym Stalinowi, przeszkadzały dominujące w krajobrazie na osi ulicy Marszałkowskiej wysokie wieże kościoła Najświętszego Zbawiciela jako element religijny, do tego stopnia, że wysokość wież skrócono, a oś Marszałkowskiej specjalnie poprowadzono krzywo, by zasłonić widoczność wież kościoła i samą świątynię. Widok z komunistycznego Placu Konstytucji, sztandarowego placu z kandelabrami rodem z Moskwy, nie mógł prowadzić na kościół. To było nie do przyjęcia. Dlaczego dziś przywiezieni w teczkach z innych miast kandydaci na prezydenta Warszawy nie uczą się historii tego miasta? Dlaczego kontynuują bełkot Hanny Gronkiewicz Waltz idiotycznie, obco kulturowo, uzasadniający istnienie tęczy na pl. Zbawiciela, by przysłonić piękną architekturę secesyjnego kościoła. Dlaczego nam, rodowitym warszawiakom z dziada pradziada, wychowanym na historii tego miasta to robicie? Dla poklasku i wyborczego zwycięstwa? Żałosne. Jeśli chcecie zawalczyć o młody elektorat dzisiejszych „słoików”( to nie obraźliwe- każdy Warszawiak kiedyś był „słoikiem”, bo liczba mieszkańców miasta przez wieki rosła nie tyle przez przyrost naturalny, ile przez ludność napływową, co normalne!), to ustawcie wskrzeszona tęczę w innym miejscu. Na Ursynowie, Białołęce, Bródnie, gdziekolwiek tam, by nie przysłoniło to historii Warszawy, której zachowanych fragmentów po zrównaniu miasta z ziemią mamy jak na lekarstwo. Zróbcie wszystko, aby tak jak bywało niegdyś (a właściwie zawsze!) „słoiki” wiązały się z Warszawą poprzez znajomość, uszanowanie historii i kultury tego miasta, bo tej historii i kultury trzeba się uczyć, by nawiązać emocjonalną więź i stać się Warszawiakiem. Stołeczność, szanowni kandydaci rodem z Opola i Krakowa, zobowiązuje. A przede wszystkim was, bo chcecie tym miastem zarządzać. Wkurza mnie obecna kampania samorządowa, bo znów przypomina ring bokserski i lanie się po pyskach jednej, czy trzeciej opcji politycznej z pozostałymi, tylko dlatego, że są to konkurenci. Niechby tak i było, jeśli prowadzono by uczciwą debatę o tym co dla lokalnej społeczności jest naprawdę ważne. Traktujcie nas poważnie i z szacunkiem zarówno stojąc pod blokiem, rozdając jak niegdyś Napieralski jabłka, czy siedząc na ławeczce, do jasnej cholery!    

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną