„Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?»
Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał»”.
Lekcja pierwsza: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie.
Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym podaje, że objawienie Ojca ludziom dokonuje się przez „słowa i czyny” Jezusa. Mamy zatem do czynienia z dwiema rzeczywistościami, które w praktyce stanowią jedno. Kiedy Jezus mówi, że będzie wydany w ręce ludzi, to jego późniejsze postępowanie jest dowodem na to, że nie są to puste słowa. Chrystus dobrowolnie wydaje się na śmierć, dając tym samym przykład wprowadzenia słowa w czyn. W naszym życiu chrześcijańskim również stajemy przed takim wyzwaniem. Nie możemy być tylko teoretykami chrześcijaństwa. Zadaniem, które stoi przed nami jest realizacja tego, co przyjmujemy jako prawdę objawioną. Z ortodoksji musi wypływać ortopraktyka. Inaczej możemy zostać ekspertami od chrześcijaństwa, ale nie chrześcijanami.
Lekcja druga: Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
W każdym z nas istnieje pokusa władzy i wartościowania innych ludzi. Prawdą jest jednak to, że żadnego tytułu po śmierci ze sobą nie zabierzemy. Przysługiwać nam będzie jedynie krótkie śp. na nagrobku. Pragnienie posiadania wielkości i zaszczytów pokazuje, że chcielibyśmy mieć wpływ na to, co się wokół nas dzieje. Chrześcijaństwo natomiast pokazuje, że jedynym liderem może być Jezus i to chyba właśnie o tym zapomnieli uczniowie, którzy pokłócili się w drodze. Z kolei wartość człowieka nie mierzy się tym, czy jest profesorem, doktorem, czy papieżem, ale jego podejściem do swojej grzeszności. Wielkimi świętymi niekoniecznie zostawali wielcy uczeni i władcy, ale prości ludzie, którzy znali swoje miejsce przy Jezusie.
Lekcja trzecia: Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi.
Kiedy zapytamy dzieci o to, kim chciałyby zostać w przyszłości, to najczęściej usłyszymy: strażakiem, policjantem, lekarzem. Dziecko ma zatem naturalną skłonność do wybierania szlachetnych celów. Wszystkie te zawody domagają się postawy służby i pewnego wyrzeczenia. Nie zdarza się, żeby dziecko powiedziało, że chce zostać złodziejem albo piratem drogowym. Ta naturalna skłonność dzieci do dobra zostaje przez Jezusa postawiona za wzór do naśladowania. Problem polega na tym, że my także często wybieramy dobre cele, ale z wiekiem dodajemy cele pośrednie lub korzystamy z niewłaściwych środków. Autentyczność dzieci ma nas nauczyć tego, że przed Jezusem nie ma miejsca na pozory i półśrodki. Wybierając Jezusa, wybieramy jednoznaczność życia z Nim i całkowite oddanie na wzór dziecka.