Paraliż, czy łajdactwo?

0
0
0
/

„Paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy” – pisał Tadeusz Boy-Żeleński. Wydawało się, że to tylko taka poetycka fantazja, ale po spotkaniu, jakie z poznańską publicznością odbył pan redaktor Adam Michnik, kierujący żydowską gazetą dla tubylczych Polaków, już tak myśleć nie możemy. Co prawda, do kierowania żydowską gazetą dla tubylczych Polaków, zwłaszcza w sytuacji, gdy najtwardsze jądro czytelniczych mas tworzą mikrocefale płci obojga, nie trzeba wielkiego rozumu, a prawdę mówiąc – nawet żadnego, bo wystarczy trzymać się kilku zapamiętanych z dzieciństwa przy Alei Przyjaciół w Warszawie, gdzie artyści z „Cyrku Stalina” mieli swoje szaraszki, w których taśmowo płodzili Wunderkinów – na przykład, że jak nie Rewolucja Październikowa, to holokaust jest największym wydarzeniem w historii wszechświata – i już można w salonie, gdzie nie ma podłogi, uchodzić za tęgą głowę – ale przecież paraliż postępowy nie takim dawał radę. Warto zwrócić uwagę, że paraliż – cokolwiek by o nim nie powiedzieć – jest jednak zasadniczo postępowy, toteż trudno się dziwić, że jego ofiarami padają właśnie postępacy, których niedościgłym wzorem jest pełniący w naszym nieszczęśliwym kraju obowiązki Stalina pan redaktor Adam Michnik. Rzecz w tym, że podczas wspomnianego spotkania w Poznaniu pan redaktor Adam Michnik wypowiedział był opinię, która w każdym spostrzegawczym infirmerze musiałaby wzbudzić podejrzenia, czy aby nie jest ona poszlaką wskazującą jeśli nawet nie na paraliż postępowy w postaci zaawansowanej, to przynajmniej na jego początki. Chodzi oczywiście o opinię, że właśnie dzisiaj mamy do czynienia z największym kryzysem demokracji od czasów zakończenia II wojny światowej. Żeby ocenić całą smakowitość tej opinii, warto przypomnieć, co to właściwie jest, ta cała demokracja. Otóż można rozumieć ją na dwa sposoby. Po pierwsze – że jest to metoda rozstrzygania sporów, polegająca na tym, że z góry przyznajemy rację większości. Im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Drugi sposób rozumienia demokracji to taki, że jest to metoda rekrutowania aparatu władzy w ustroju republikańskim poprzez powszechne głosowanie. Trudno zatem zgodzić się z opinią pana redaktora Adama Michnika, że demokracja w ogóle przeżywa jakiś kryzys, a już zwłaszcza – że miałby to być kryzys największy od zakończenia II wojny światowej. Przecież Racja wyznaczana przez doraźne Większości właśnie teraz umacnia się jako etyczna podstawa systemów prawnych większości państw. Ciekawe, że podobnie było za czasów Józefa Stalina, które – jestem pewien – muszą w panu redaktorze wzbudzać sentymenty w postaci wspomnieć ze szczęśliwego dzieciństwa. Wtedy co prawda nazywało się to trochę inaczej, bo niekoniecznie opinią Większości, tylko zbiorową mądrością Partii, która ustalała, co na określonym etapie rozwoju dziejowego jest dobre, a co złe. Na przykład – na jednym etapie gazowanie Żydów mogło być dobre, podczas gdy na innym – absolutnie nie, a ostatecznym i decydującym „w ostatniej instancji” kryterium, była ocena, czy to jest korzystne z punktu widzenia rewolucji socjalistycznej, czy nie. Wprawdzie na obecnym etapie gazowanie Żydów uchodzi za zło absolutne, ale przecież nikt nie powiedział, że mamy do czynienia z jakimś finalnym etapem rozwoju dziejowego, więc jest rzeczą oczywistą, że mogą nas czekać jeszcze rozmaite niespodzianki. Zatem – nie ma żadnych objawów kryzysu demokracji, pojmowanej jako metoda rozstrzygania sporów. Podobnie nie ma żadnych objawów kryzysu demokracji rozumianej jako rekrutowanie aparatu władzy w ustroju republikańskim ;przez głosowanie. Nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, ale nawet u Naszego Najważniejszego Sojusznika ten sposób rekrutacji aparatu władzy dominuje, a jeśli zdarzają się kontrowersje, to tylko między demokracją kierowaną, a demokracją spontaniczną. W demokracji kierowanej suwerenowie – jak obywateli państw demokratycznych nazywa moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus - wprawdzie głosują, ale zgodnie ze wskazówkami Pani Wychowawczyni, podczas gdy w demokracji spontanicznej, głosują jak chcą. Tak czy owak – głosują, a czy według obrządku kierowanego, czy spontanicznego – to rzecz drugorzędna. Dlaczego zatem pan redaktor Adam Michnik poinformował uczestników poznańskiego spotkania, że demokracja przeżywa kryzys i to największy od czasów zakończenia II wojny światowej? Tajemnica to wielka, ale jednym z możliwych jej wyjaśnień jest właśnie paraliż postępowy, a w każdym razie – jego początki. Objawiają się one bowiem między innymi w postaci utraty pamięci, jeśli nawet nie zupełnej, to w każdym razie – fragmentarycznej. Pan redaktor Adam Michnik jest z wykształcenia historykiem, a nawet gdyby nim nie był, to ze wspomnień dzieciństwa spędzonego w szaraszce przy Alei Przyjaciół, musiałby pamiętać, że w naszym nieszczęśliwym kraju, podobnie jak w innych nieszczęśliwych krajach, panował tak zwany „kult jednostki”, personifikowanej przez Józefa Stalina a szerzony przez jego wyznawców, do których zaliczali się autorowie pana redaktora. Wprawdzie wielu malkontentów podnosiło różne zastrzeżenia wobec tego kultu, ale były one energicznie rozwiewane między innymi przez brata pana redaktora, mieszkającego obecnie w Szwecji. Pan redaktor był kiedyś wzywany i to właśnie w Poznaniu, by za błędy i wypaczenia swego ojca i brata przeprosił, co nie byłoby przecież dolegliwością zbyt wielką w porównaniu na przykład ze zrywaniem paznokci, albo egzekucją w wykonaniu sierżanta Śmietańskiego w wiezieniu przy ulicy Rakowieckiej, ale najwyraźniej na tamtym etapie nie uważał za stosowne zadośćuczynić temu żądaniu – no i tak już zostało. Dlaczego zatem dzisiaj, w tym samym Poznaniu, pan redaktor Adam Michnik twierdzi, jakoby demokracja przeżywała największy kryzys od czasów zakończenia II wojny światowej akurat teraz? Wyjaśnić to można na dwa sposoby, z których jeden jest wprawdzie nieuprzejmy, ale za to nie pociąga za sobą podejrzeń co do zdrowia psychicznego pana redaktora – że mianowicie jest on wyznawcą mądrości etapu i jeśli dzisiaj jakiś Komitet Centralny zdecydował, że jest kryzys i to największy, to trzeba to przekonanie krzewić również przy pomocy szabesgojów w osobach pani red. Dominiki Wielowieyskiej, czy pana redaktora Jarosława Kurskiego. To jednak wzbudzałoby graniczące z pewnością podejrzenia, że pan redaktor Adam Michnik, podobnie jak inni totalniacy w przeszłości, tylko powtarza „tezy” wypracowane w jakimś sanhedrynie, a ubolewanie nad kryzysem demokracji jest tylko rodzajem kamuflażu przywdziewanego gwoli zmylenia mikrocefali. Do czegoś takiego mądrość wcale nie jest potrzebna; raczej spryt i łajdactwo. Druga możliwość, to ta, że pan redaktor Michnik zdradza objawy paraliżu postępowego. Sam nie wiem, co gorsze.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną