Wokół eksplozji obyczajowego purytanizmu

0
0
0
/

Kiedy tylko niemiecka gazeta dla Polaków, pod redakcją znanego z żarliwego obiektywizmu pana red. Tomasza Lisa, pryncypialnie wytknęła mi sprośne błędy Niebu obrzydłe, natychmiast nastapiła prawdziwa erupcja obyczajowego purytanizmu. Anonimowi w większości komentatorzy i korespondenci prześcigali się w wymyślaniach i pogróżkach pod moim adresem – czego to mi nie zrobią, zwłaszcza kiedy za swoje zbrodnie trafię do więzienia – że mnie tam przecwelują i w ogóle. Dowodzi to, że obywatele naszego nieszczęśliwego kraju są niezwykle wrażliwi na ludzką krzywdę, a specjalnie na krzywdę dzieci, zwłaszcza gdy krzywdzicielami są księża, a w ostateczności – osoby z księżmi sympatyzujące. A kto sympatyzuje z księżmi? Wiadomo – katolicy – toteż rewidenci cnoty gotowi są dźgać ich nieubłaganym palcem w chore z nienawisci oczy. To oczywiście bardzo piękny objaw, takie masowe potępienie, nawet jeśli przybiera formy uznane za niekonwencjonalne – ale już Adam Mickiewicz zauważył, że „dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia, więc wszystko zależy od tego, czy wymyśla się, albo cweluje, czy nawet morduje w dobrej, czy w złej sprawie. A jaka sprawa jest dobra? Pewnej wskazówki dostarcza nam spiżowe spostrzeżenie Ojca Narodów Józefa Stalina, który na medalu przyznawanym uczestnikom Wielkiej Wojny Ojczyźnianej nakazał wybić sentencję: „Nasze dieło prawoje – my pobiedili” - co się wykłada, że nasza sprawa była słuszna, więc zwyciężyliśmy. Nie zawsze tak było i – jak podaje Aeksander Sołżenicyn – knajacy wywożeni do łagrów podobno wyśpiewywali: „zwycięży nasza sprawa, zwycięży nasza z lewa, dlaczego każdy zmyka, dlaczego każdy zwiewa...” - i tak dalej – ale potem, kiedy już w Związku Sowieckim zapanował porządek, wszyscy śpiewali z zatwierdzonego klucza. W naszym nieszczęśliwym kraju zapanowało pod tym względem pewne rozluźnienie – co zauważył anonimowy autor piosenki „Pesymiści”, w której jedna ze zwrotek głosiła, że „same szuje są u steru, od komuny aż do kleru. Źle było, źle będzie w Polsce zawsze i wszędzie, oprócz nas wszyscy są w błędzie.” Ale taki masowy odzew rewidentów cnoty, niechby nawet okazjonalnych i samozwańczych, świadczy, że sprawy idą we właściwym kierunku zwłaszcza, że nie można wykluczyć, iż są w tym kierunku dodatkowo popychane przez złoto starego żydowskiego finansowego grandziarza, który na „społeczeństwo otwarte”, a więc – na przerabianie historycznych narodów europejskich na tzw. „nawóz historii”, wyłożył ostatnio aż 18 miliardów dolarów. Jednym z dystrybutorów grandziarzowych pieniędzy w naszym nieszczęśliwym kraju jest Fundacja Batorego, która od kilkudziesięciu lat intensywnie futruje rozmaite środowiska i osobistości, które następnie stają na czele spontanicznych odruchów, jak nie tego, to innego zdrowego trzonu naszego społeczeństwa. Toteż taki masowy odzew pokazuje, że jeśli nawet ten spontan wspierany jest złotem, to nie są to pieniądze zmarnowane. Oczywiście nie ma dymu bez ognia, więc gdyby niektórzy przedstawiciele duchowieństwa tak się nie rozdokazywali, to byłoby trudniej znaleźć wiarygodny pretekst dla marszu, jaki moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus poprowadziła pod siedzibę warszawskiej Kurii Metropolitalnej. Nie możemy jednak zapominać, że wybory parlamentarne odbędą się u nas już w przyszłym roku, więc nic dziwnego, że każdy kandydat na prawodawcę uwija się jak w ukropie, starając się na gwałt o jakieś przekonujące emploi - a skoro komuś nie przychodzi do głowy żaden lepszy pomysł, to po staremu próbuje „gryźć proboszcza”. Nie jest to jednak metoda oryginalna, ani nowa, bo była wykorzystana już na przełomie wieku XIX i XX we Francji, kiedy to za sprawą premiera Combesa, nawiasem mówiąc, byłego księdza ze Zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej w Nimes, który rozpoczął meliorację stosunków społecznych od nakazania rejestracji przedmiotów kultu. Opinia katolicka, nie bez kozery, uznała to za wstęp do konfiskaty, co wywołało rozruchy, co prawda niechętnie, niemniej jednak tłumione przez wojsko. Mienie Kościoła zawsze budziło pożądanie rozmaitych środowisk, ale ponieważ otwarte przyznanie się do tego niekoniecznie przynosiłoby zaszczyt amatorom wejścia w jego posiadanie, toteż rozsądek nakazuje znalezienie jakiegoś wzruszającego pretekstu – a czyż można wymyślić lepszy, niż krzywda dziecka, która, mówiąc nawiasem, rzeczywiście miała miejsce? Media donoszą bowiem, że ksiądz-erotoman, zwabił był do swojego pied a terre 13-latkę, którą „przez kilkanaście miesięcy” więził i gwałcił, a nawet zmusił do aborcji. Charakterystyczne jednak jest to, że przez większość okresu tego uwięzienia, panienka ta chodziła do szkoły, w której spotykała się nie tylko z rówieśnikami, ale i nauczycielami. 13-letnie panienki bywają niekiedy bardzo rezolutne i bywa, że nawet uciekają z domu, a cóż dopiero – z miejsca uwięzienia? Po drugie – skoro była więziona przez „kilkanaście”, a więc – co najmniej 11 miesięcy, to warto zapytać, czy w ciągu tego co najmniej roku, a może nawet okresu dłuższego, rodzice owej panienki odwiedzili ją w miejscu jej zamieszkania, by zorientować się, jak jej się tam żyje i w ogóle? Zatem – jak zauważył dobry wojak Szwejk - zawsze jakoś tam było. Ale takich pytań nikt nie stawia, skoro jest rozkaz, by nie tylko pryncypialnie się oburzać, ale by pod pretekstem świętego oburzenia na niewrażliwość na dziecięcą krzywdę potępiać każdego, kto stawia jakieś pytania, a w porywach szlachetności nawet anonimowo wymyślać mu od najgorszych. Może trochę szkoda, że takie erupcje przyzwoitości oraz czystości obyczajowej zdarzają się u nas tylko od czasu do czasu, ale nie ma co grymasić, bo lepiej od czasu do czasu, niż wcale. Warto może tylko zwrócić uwagę, że spontaniczna kampania przeciwko Kościołowi zbiega się w czasie z wyłożeniem na ten cel przez starego grandziarza 18 miliardów dolarów, zaś wyroki sądowe, przechodzące do porządku nad zasadą indywidualizacji odpowiedzialności, zbiegają się z uchwaleniem w USA ustawy nr 447, na mocy której Stany Zjednoczone zobowiązały się dopilnować, by żydowskie roszczenia majątkowe wobec Polski zostały wykonane. W atmosferze moralnego wzburzenia nikt nawet nie zauważy, kto przejmie, na przykład za długi wobec skrzywdzonych dzieci, które nawet po 40, albo i 50 latach mogą sobie przypomnieć to i owo, mienie Kościoła katolickiego, bo po pierwsze – od czegoś trzeba przecież zacząć, po drugie – rzesze moralnych wrażliwców będą temu z mściwą satysfakcją przyklaskiwać, a po trzecie – nasz mniej wartościowy naród tubylczy zostanie w ten sposób pozbawiony nawet namiastki przywództwa – no bo czy moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, aby na pewno poprowadziłaby nas ku świetlanej przyszłości?   Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną