I radować się trudno i nie radować

0
0
0
/

Ach, wreszcie jakaś dobra wiadomość! Chociaż przez chwilę nasz nieszczęśliwy kraj upodobnił się do Królestwa Niebieskiego, chociaż żadnym królestwem nie jest, tylko republiką, w dodatku coraz bardziej przypominającą organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, w której najbardziej niebezpiecznymi i bezwzględnymi komórkami są organy tak zwanego wymiary sprawiedliwości, to znaczy – „policje jawne tajne i dwupłciowe”, niezależne prokuratury i niezawisłe sądy, do których dołączyli ostatnio komornicy.

 

Okazało się, że przed takim komornikiem nie ma ratunku; jeśli tylko ma kwitek z pieczątką niezawisłego sądu, może obrabować każdego w biały dzień i w dodatku – w tak zwanym majestacie prawa. Chodzi o to, że gdyby ktoś spróbował się takiemu komornikowi sprzeciwić, natychmiast zjawiłaby się policja, zakuła protestującego w kajdany, a niezawisły sąd jeszcze by mu dosolił – bo nie od dziś wiadomo, że nic tak nie wiąże organizacji przestępczej, jak wspólnictwo w zbrodni. Opinię publiczną poruszył przypadek rabunku ciągnika rolnikowi, który nie był niczyim dłużnikiem, a tylko mieszkał obok dłużnika. Okazało się, że takie przypadki wcale nie są odosobnione i pan mecenas Lech Obara, który sprawą owego rolnika się zajął, natychmiast zyskał licznych klientów będących w podobnej sytuacji. Warto postawić pytanie  o przyczyny dotychczasowej, a pewnie i dalszej bezkarności takich zuchwałych rabunków. Zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową, przyczyną  bezkarności ewidentnych przestępstw przeciwko mieniu obywateli jest rozbudowywana agentura tajnych służb, które rozrastają się w Polsce „jak grzyb trujący i pokrzywa”. Konfidenci pozyskiwani przez bezpiekę w ramach „pracy operacyjnej” nie tylko są informatorami, ale również rodzajem pasa transmisyjnego. Za pośrednictwem agentury ulokowanej w miejscach, gdzie stanowi się prawo, a więc w parlamencie i rządzie, w miejscach, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki narodowej, w miejscach gdzie wytwarza się masowe nastroje, a więc w niezależnych mediach głównego nurtu, w miejscach gdzie można kontrolować środowiska opiniotwórcze, tam, gdzie decyduje się o śledztwach; komu będziemy zrywali paznokcie, a komu nie, gdzie wydaje się wyroki, a wreszcie tam, gdzie się te wyroki wykonuje – ustalenia zapadłe wewnątrz bezpieczniackich watah przekładane są na politykę państwa i życie publiczne. To z jednej strony – a z drugiej – tymi samymi kanałami do bezpieczniackich watah spływa bogactwo kraju, wyżerane przez naszych okupantów do gołej ziemi – co widać choćby na przykładzie górnictwa węglowego. Oczywiście agentura nie służy bezpieczniackim watahom za darmo; musi być opłacana i to nie okruchami ze stołu pańskiego, tylko tłustymi potrawami. Bezpieka, która nie przywykła dzielić się swoimi łupami z kimkolwiek, przerzuca koszty utrzymywania agentury na obywateli i dlatego właśnie tyle ewidentnych i ostentacyjnych rabunków uchodzi u nas bezkarnie, bo albo nie można zidentyfikować nieznanych sprawców, albo okazuje się, że nie można ich ukarać, bo wszystko było w jak najlepszym porządku. W takich sytuacjach możemy mieć stuprocentową pewność, że mamy do czynienia z konfidentami i to zarówno w osobach złodziei, jak i tych, którzy chronią ich przed odpowiedzialnością. W ten właśnie sposób bezpieka przerzuca koszty utrzymywania agentury na obywateli i w ogóle – na sektor prywatny.


Więc chociaż nasz nieszczęśliwy kraj jest republiką coraz bardziej przypominającą organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, to przecież w dniach ostatnich (czyżby rzeczywiście nadchodziły zapowiadane „dni ostatnie”?) przynajmniej na chwilę upodobnił się do Królestwa Niebieskiego i to za sprawą byłego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białej Podlaskiej („Niech żyje czerwony Madryt i Biała Podlaska!”), byłego posła w tamtego okręgu, byłego premiera – i tak dalej słowem – za sprawą Józefa Oleksego. Chodzi, jak wiadomo, o to, właśnie w Królestwie Niebieskim większa jest radość z jednego nawróconego grzesznika, niż z dziesięciu sprawiedliwych – a Józef Oleksy z okazji śmierci postanowił się nawrócić przynajmniej w tym sensie, by obstalować sobie pogrzeb katolicki. Podobnie zachował się generał Wojciech Jaruzelski, którego wszelako podejrzewam, że nie tyle się nawrócił, to znaczy – odszedł od sprośnych błędów Niebu obrzydłych – co zdecydował się na podpisanie kolejnej volkslisty, tym razem dla rozmaitości - katolickiej – tak na wszelki wypadek. Podobno zachowane zostały wszelkie pozory, chociaż nie obyło się bez zagadkowych zmian; po pierwsze pogrzeb, pierwotnie planowany w Wilanowie, odbył się jednak na Powązkach, po drugie – Józef Oleksy jeszcze za życia informował, iż sam nagrał przemówienie na swój pogrzeb, tymczasem żadne nagranie nie zostało wyemitowane, tylko mowę wygłosił Aleksander Kwaśniewski i wreszcie okazało się, że Józef Oleksy nie pozostawił żadnych pikantnych wspomnień, o których istnieniu wcześniej ćwierkały wróbelki od samego rana. Najwyraźniej żeby z nawróconego grzesznika zapanowała radość, musi on najpierw spełnić wiele skomplikowanych warunków i pójść na daleko idące kompromisy. Ale bo też III Rzeczpospolita nie jest przecież Królestwem Niebieskim, gdzie wystarczy samo nawrócenie, tylko przypomina raczej organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, od czasu do czasu usiłującą upodobnić się do Królestwa Niebieskiego, wykorzystując do tego nawet Józefa Oleksego.


Stanisław Michalkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną