Jazgot rozpoczęty! Kto i dlaczego drży przed Grzegorzem Braunem?
To było do przewidzenia. Jak tylko Grzegorz Braun oficjalnie potwierdził swoją kandydaturę w tegorocznych wyborach prezydenckich, natychmiast posypały się gromy. Strach potężny, bo oto wyrazisty, ze wspaniałym dorobkiem reżyser i publicysta, cieszący się ogromną sympatią wśród Polaków zgodził się ich reprezentować, nie pytając przy tym o zgodzę bezpieczniaków.
Panika wybuchła więc ogromna. Coś tu się komuś wymknęło spod kontroli (sic!). Kandydat, którego wybrali sami Polacy, a nie jakaś fundacja sterowana przez finansistę Sorosa, lub inne, bliżej nieokreślone organy z centralą w Waszyngtonie, Tel Awiwie, Brukseli, Berlinie czy Moskwie...
Polacy mają wreszcie SWOJEGO Kandydata!!! Człowieka z krwi i kości, który od wielu lat jeździ po kraju z prelekcjami i pokazami swoich filmów. Spotyka się z Rodakami nie tylko w Ojczyźnie, ale także poza jej granicami. Rozmawia z nimi, zna ich problemy, potrzeby, troski. I to właśnie sami Polacy poprosili Grzegorza Brauna o to, aby reprezentował ich w wyścigu o najwyższy urząd w państwie.
Sytuacja wygląda następująco. W Polsce panuje chaos, który wpisuje się pewien „porządek” narzucony przez bezpiekę wrogą samym Polakom. Wszystko - łącznie z tzw. opozycją - jest ustawione i sterowane przez reżim. Kto jeszcze nie widział, niech koniecznie zapozna się z cyklem „Transformacja. Od Lenina do Putina” w reż. Grzegorza Brauna. W obrazie tym przedstawione są zabiegi, które pozwoliły sowietom utrzymać pełną kontrolę nad społeczeństwem. Analogiczne metody są stosowane w Polsce do teraz (sic!). Właśnie dlatego tak nienawidzą Brauna. Jego filmy ukazują, jak za pomocą rozmaitych technik manipulacji pogrywano milionami istnień ludzkich. I nie jest to historia zamknięta, ponieważ - jak zauważył sam reżyser - transformacja się nie kończy. Do tego dochodzą analizy Brauna dotyczące budowy JudeoPolonii, w wizji której Polska zostaje oddana pod władanie Żydom. Trafnych diagnoz tego reżysera i publicysty nie sposób pokonać na argumenty, co powoduje jeszcze większą panikę w obozie wroga. Dlatego przy okazji tej wyjątkowej kandydatury warto obserwować panujący wokół jazgot. Im ktoś więcej grzmi, tym mocniej wpisuje się w mechanizmy, które Braun tak wyraźnie demaskuje w swoich filmach, publicystyce oraz wystąpieniach.
Oficjalni ujadacze dzielą się na trzy podstawowe grupy: 1. wychowankowie „Gazety Wyborczej”; 2. namaszczona przez reżim tzw. opozycja, czyli pseudo-prawica; 3. pożyteczni idioci, również pseudo-prawica.
Reprezentanci tej pierwszej koncentrują się głównie na wyrwanych z kontekstu wypowiedziach Grzegorza Brauna, aby ukazać go jako człowieka wyjątkowo niebezpiecznego. Klasycznym tego przykładem jest wypowiedź reżysera z 2012 roku, kiedy podczas dyskusji w Klubie Ronina powiedział, że w Polsce nic się nie zmieni na lepsze jeśli nie zostaną przykładnie ukarani zbrodniarze, którzy dopuścili się zdrady stanu. W efekcie całą wypowiedź przekręca się tak, by to właśnie Brauna przedstawić jako zbrodniarza. Nie jest więc zaskoczeniem, że także i teraz pojawiły sformułowania typu: chciał strzelać do dziennikarzy, teraz startuje w wyborach prezydenckich.
Drugi model, to straszenie „ruskim agentem”. Prym wiedzie tutaj sterowany przez Tadeusza Grzesika (kimkolwiek on jest?) portal Fronda.pl. Model ten - w moim odczuciu - jest jeszcze bardziej obrzydliwy od pierwszego. Chodzi bowiem o sianie zamętu w środowisku patriotycznym, prawicowym i katolickim. Charakterystyczne jest tutaj przedstawianie absolutnych tez, w myśl zasady Goebbelsa: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. I tak, zakłamana linia Frondy uparcie głosi, jakoby twórca filmów demaskujących mechanizmy sowieckiego terroru, był... na usługach Kremla.
I wreszcie trzecia grupa, najmniej obrzydliwa, ale być może najbardziej szkodliwa, czyli tzw. pożyteczni idioci. Reprezentantów tej grupy trudno podejrzewać o celowe działanie na szkodę Polski. Są to nierzadko patrioci, ale o bardzo wąskich horyzontach, w odczuciu których jedyną alternatywą dla rządów PO i ratunkiem dla Polski zarazem jest Prawo i Sprawiedliwość. Sprawa budzi o tyle niepokój, bo z jednej strony faktycznie wśród wyborców PiS-u znajdzie się spora grupa przyzwoitych Polaków, z drugiej jednak wielka szkoda, że tak zaślepionych i niepotrafiących wyciągać wniosków z dotychczasowych posunięć swojej ukochanej partii. Wystarczy wspomnieć popieranie Traktatu Lizbońskiego; sympatyzowanie z masonerią i Izraelem; socjalistyczny program, usłużność względem Waszyngtonu; zmarnowane dwa lata, kiedy byli przy władzy; bierność i nijakość, kiedy są opozycją; popieranie neobanderowców na Majdanie; kompromisowe podejście do spraw eugenicznych: in vitro, aborcja; itd., itp...
Trzecią grupę obrazuje tekst Aleksandra Majewskiego, opublikowany na łamach portalu wPolityce.pl pt. „Bój o 1 procent rozpoczęty! Do walki włącza się Grzegorz Braun. Chocholi taniec o względy wyborców może być miniaturowym koniem trojańskim...”. Autor zastosował metodę by wykpić Brauna i zdyskredytować powagę jego kandydatury. Publikacja ta oczywiście nie dziwi, wszak została zamieszczona na łamach portalu będącego tubą propagandową partii Kaczyńskiego. A ten, jak wiemy wydał polecenie, że „prawdziwi patrioci” mają popierać Andrzeja Dudę. Tymczasem kandydatura Grzegorza Brauna zaburzyła ich dotychczasowy świat i wywołała panikę.
Do trzeciej grupy należy też zaliczyć rozmaitych Internautów, udzielających się na forach wszelakich, na których to łamach dają wyraz swojemu niezadowoleniu, że oto Grzegorz Braun rzekomo rozbija „obóz patriotyczny”, bo odbiera głosy (i tu zależy od forum) Dudzie, Kowalskiemu lub Korwin-Mikkemu. W istocie, o rozbijaniu patriotów mowy być nie może, bo wszyscy trzej kontr-kandydaci mają problem z właściwym zrozumieniem co się za tym pojęciem kryje. Bo przecież nie można być polskim patriotą tkwiąc w partii usłużnej Żydom (Duda) lub mając pogardę dla wartości katolickich (Korwin-Mikke, Kowalski).
Przed nami rysuje się zatem niesamowita walka, która bardziej niż kiedykolwiek wcześniej wykrystalizuje kto jest kim i na czyich usługach. Nareszcie mamy bowiem kandydata, którego wybrali sami Polacy, a nie postokrągłostołowe układy... Takich wyborów prezydenckich jeszcze nie było.
Agnieszka Piwar
P.s. Obserwując różne wpisy na różnych forach, czuję się zobowiązana dopisać pewne wyjaśnienie!
Marian Kowalski z pogardą wyraził się o wielkiej polskiej mistyczce, Świętej Faustynie, głosicielce kultu Miłosierdzia Bożego, mówiąc: "Wzruszamy się bredniami siostry Faustyny (...)". Warto przy okazji przypomnieć, że Dzienniczek Świętej Faustyny jest uznawany przez katolików na świecie za arcydzieło literatury mistycznej i jest najczęściej tłumaczoną na świecie polską książką. Możemy tam przeczytać takie oto słowa, które do Świętej Faustyny wypowiedział Chrystus: "Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje".
Kowalski nie wycofał się publicznie ze swoich skandalicznych i obraźliwych słów i nie przeprosił za nie katolików.
Źródło: prawy.pl