Wielkoduszność jest siostrą Solidarności

0
0
0
/

Pomaganie bliskim, rodzinie jest czymś naturalnym i oczywistym. Pomaganie sąsiadom, kolegom jest czymś pożądanym i spotykanym dość często, choć już nie tak powszechnym. Pomaganie obcym, zupełnie nieznanym, z którymi niewiele nas łączy, może nawet nie mamy szansy, czy okazji spotkać się, jest zachowaniem wyjątkowym, godnym największej pochwały. Jest przejawem bezinteresownej wielkoduszności.

 

A właśnie Polacy w ostatnich latach pokazują nieustannie swoją wielkoduszność. Czy jest ona wyjątkowa na tle innych narodów? Nie wiem, nie znam tak dobrze innych nacji. Ale istotne jest to, że szczodrość i wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, wśród naszych rodaków każdego roku zadziwia. Tam, gdzie państwo obumiera, tam Polak podnosi serce, rozdaje dobro i odbudowuje.


Stowarzyszenia, fundacje, przeróżnego rodzaju instytucje o charakterze pomocowym i charytatywnym rozlały się po całej Polsce niczym rzeka. Rzeka wielkoduszności. Ludzie dobrego serca docierają do najdalszych zakątków naszej ojczyzny. Pomagamy chorym dzieciom i staruszkom, wspieramy samotne matki i ojców pozbawianych praw rodzicielskich, podnosimy na duchu samotnych i ograbionych przez złodziei, finansujemy kosztowne leczenie śmiertelnie chorych.   


To zaangażowanie jest koronnym dowodem na wielkoduszność wielu naszych rodaków. To jest zarazem pochwała wielkoduszności zrodzonej z ducha polskiej solidarności. Warto byśmy pamiętali o tym. Ta wspaniała cecha tak pięknie charakteryzowała naszych przodków i dzięki Bogu nie jest obca naszemu pokoleniu. Może nawet jeszcze bardziej w naszych czasach jest widoczna, bardziej doniosła, gdy na naszych oczach rządzący wyśmiewają polskie cechy. Gdy Tusk chwalił się swoją pogardą polskości, Polacy wznieśli polskość na jeszcze wyższy poziom.


Wznieśli ją tytani ducha tacy jak św. Jan Paweł II, jak błogosławiony patron Solidarności ks. Jerzy Popiełuszko, jak miłosierna Marianna, matka księdza Jerzego, która mordercom swego syna wybaczyła tak pięknie, tak głęboko, tak prawdziwie. Pomimo pogardy przestępców, pomimo ich bezkarności, pomimo. Ona wybaczyła. A przecież to tylko trzy osoby spośród całej rzeszy wspaniałych Polaków. Oni prowadzili nasz naród i prowadzą wciąż na poziomy godnego człowieczeństwa. Ale to nie koniec. Za nimi wciąż idą kolejne rzesze wielkodusznych rodaków.


To rzesze ludzi Solidarności. Wbrew upadającemu państwu, wbrew systemowi. Ale w zgodzie z duchem wielkoduszności.


Na chwilę zatrzymajmy się nad konkretnym przykładem samoorganizacji Polaków. To ludzie wielkiego ducha zorganizowali m.in. kasy zapomogowo-pożyczkowe w każdym zakładzie pracy, w którym działali i działają do dziś. Może wydawać się czymś błahym, czymś niewartym wspomnienia. Ale właśnie to jest działanie ze wszech miar godne pochwały i naśladowania. Rzadko o tym piszą wielkie media. Rzadko przypominają o tej najzwyklejszym, ale jakże ważnym wymiarze codziennej solidarności.


Mikropożyczki na mikro procent. W czasach wielkiego pożądania zysku za wszelką cenę, nawet za cenę zniszczenia bliźniego. To, co zachłannym bankom nie przejdzie przez gardło, co lichwiarzom nawet się nie przyśni – znikomy procent zysku. Kasy, które dysponują solidarnie zbieranymi składkami, na co dzień pomagają stekom tysięcy Polaków uciekać przed bandyckimi chwilówkami, przed niemoralnym wyzyskiem żerującym na trudnej sytuacji rodaków. A kto je tworzy? Organizują je zwykli ludzie w swoich zakładach pracy. A raczej niezwykli ludzie w zwykłych zakładach pracy. Najczęściej jedna, może dwie osoby ogarniają całą biurokrację potrzebną do prowadzenia takiej kasy. Więcej nie trzeba. Kontrola społeczna oparta na zaufaniu i jasnych procedurach wystarcza.


A jest to działanie bardzo realne, obejmujące swym zasięgiem nie tylko tysiące członków Związku, ale i kolejne tysiące tych, którzy zgłoszą swój akces do takiej kasy. Rzeczywista solidarność przekroczyła ramy Związku zawodowego. Podobnie jak członkowie stowarzyszeń, instytucji charytatywnych pomagających ludziom potrzebującym, tak kasy są miejscem wsparcia finansowego wielu pracowników.


Rzeka Wielkoduszności rozlewa się na całą Polskę. Wystąpiła z brzegów prywatnych spraw. Przekroczyła nasze małe codzienności. Działalność kas zapomogowo-pożyczkowych jest pięknym przykładem realizowania w praktyce zasady solidarności.


W czach rządów lichwiarzy i ich najemników koniecznym jest pomaganie sobie nawet w tak skromnym wymiarze, w tych najmniejszych sprawach. Bo czy jest lepsze lekarstwo na tzw. chwilówki niż solidarnościowe kasy? Nie ma. W wymiarze praktycznym, mikrospołecznym nie ma. Nikt nie policzy ilu zwykłych Polaków, ilu ubogich pracowników ledwie wiążących koniec z końcem, uchroniły te kasy. Ilu ludzi mogło kupić potrzebne produkty na święta. Ubrania dla dzieci, lekarstwa dla chorych, buty, jedzenie. Kupić to wszystko, na co z wypłaty już wystarcza.


W wymiarze moralnym i finansowym kasy zakładowe, fundusze socjalne są wielkim osiągnieciem pokolenia Solidarności. Nie istotne jest to, że to nie pierwszy raz w historii, nie ważne, że tego typu inicjatywy są obecne w innych krajach. Ważne, że są także u nas, że są także w Polsce. Pomoc na mikroskopijny procent przynosi i doraźny, i długofalowy zysk. Wielki zysk. Scala wspólnotę. Scala społeczeństwo począwszy od jego mikrostruktur, a skończywszy na narodzie.


To się opłaca. Bo nie tylko kasa się liczy. Liczy się człowiek, liczy się wspólnota, liczy się Ojczyna. Bo liczy się Solidarność, bliźniacza siostra Wielkoduszności.


Dr Paweł Janowski, KUL
Krajowa Sekcja Nauki NSZZ “Solidarność”, Przegląd Oświatowy
Felieton ukazał się w najnowszym numerze pisma “Tygodnik Solidarność”

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną