Gender w „Dynastii Miziołków”

0
0
0
/

Program nauczania narzuca lektury dla dzieci. Dlatego uczniowie klasy czwartej czytają „Dynastię Miziołków” Joanny Olech. Książka ta służy do formowania dzieci za pomocą ideologii gender.

 

Katolicki konserwatysta Plinio Corrêa de Oliveira wskazał, że matka zaszczepia dzieciom wiarę w Boga i tak kształtuje ich religijność. Mama z „Dynastii Miziołków” zajmuje się medytacją transcendentalną i wróżbami. Rozmawia z duchami. Używa amuletów, różdżki, wahadełka oraz czyta horoskopy. Czyta „Poradnik początkującej wróżki”. Interesuje się jeszcze wróżbami z kart tarota, sennikiem egipskim, oraz parapsychologią. Wedle Katechizmu Kościoła Katolickiego sięganie po ezoterykę jest bałwochwalstwem, co stawia istotne zapytanie do jakiej duchowości odwołuje się Joanna Olech.

 

Dzieci w książce także sięgają po magię haitańską. Jeden z bohaterów posiada również plakat z magikiem. Uczeń o pseudonimie Piroman instruuje kolegów i koleżanki o zastosowaniach hipnozy w szkole. Uważa, że dzięki niej zaczarowuje nauczycieli, aby dawali mu lepsze oceny.

 

Oprócz voo doo dzieci próbują leczenia dotykiem. Akceptują, że istnieje przesąd skakania nad płytą, czy wrzucania pieniążków do fontanny. Naśladują również w ubiorze wampiry oraz interesują się UFO. Kolega Miziołków, murzyn, trenuje kung fu. Autorka pomija, że czarnoskóry adept sztuk walki obcuje w ten sposób z filozofią chińską, sprzeczną z chrześcijaństwem. 

 

Mama Miziołków jest zwolennikiem ekologii oraz wegetarianizmu. Prezentuje model feministyczny kobiety. Podciąga się na drążku i prowadzi tatę w tańcu. Jak pisze autorka na 95 stronie: „mama lubi hazard”. „Mamiszon” czyta między innymi „Głód” Knuta Hamsona o tym jakie wizje ma podczas głodu dziennikarz. 
Żona przeważa nad mężem zaradnością z sprawach życiowych. Sprawuje kontrolę, bo np. „goni Papiszona [męża – JS] do naprawy pompy”. Podobnie mają się inne rodziny, bo mama Fify kupiła „sportową yamahę”, czyli ma zainteresowanie typowe dla panów.

 

Tata wyśmiewa mamę, że „pichci i knoci”. Ojciec rodziny gotuje obiady, jak jest zestresowany w pracy. Głównie jednak kuchnią zajmują się dziadkowie. Pan domu jest nieporadny, bo to wdepnie w kubeł z farbą, czy wynajmie złych robotników do remontu domu. Tata nosi podkoszulkę „Myszka Miki na prezydenta”. O utracie pracy rozmawia z dzieckiem. Ojciec krytykuję matkę przy dzieciach za palenie papierosów. Tata ukazany jest w utworze, że dla ucieczki przed księgowym z pracy ryzykuje życiem całej rodziny i szarżuje autem podczas wycieczki Miziołków. 

 

Rodzice są ukazani jako „starzy” bez poczucia humoru. Intelektualnie stoją niżej od dzieci, bo są tępi, nieudolni oraz głupsi. Kłócą się przy Miziołkach. Kłamią dla spełnienia zachcianek dzieci. Mama oszukała wychowawczynie córki, aby dziewczynka nie jadła śledzi, bo pannica ich nie lubi.

 

Dzieci są przemądrzałe i doradzają rodzicom. Słuchają rapu, heavy metalu i chodzą same na koncerty rockowe. W lekturze dla czwartoklasisty (!) bohaterowie z młodszymi dziećmi (!) oglądają horrory. Znają też filmy akcji i przeznaczone dla dorosłych. Czytają komiksy i kryminały. Dzieci noszą również tatuaże, a dziewczynki ze „Zwierciadła” wycinają przepisy kulinarne, gazety z takimi działami jak seks i horoskop. Dodatkowo straszą młodsze dzieci z przedszkola.

 

Miziołki w książce słuchają m. in. Rihanny, autorki piosenki „Bitch I’m special”, czyli: „jestem niezwykłą suką”. Rihanna śpiewa w niej: „masz chłopaka jakiego ja miałam, wykorzysta cię (…) on traktuje mnie jak towar”. Zastanawiają się nad ubraniem pieszczochy, czyli bransoleta z ćwiekami. 

 

Fioletowy irokez, fryzura typowa dla punka, nie budzi zdziwienia. Dyrektor radzi, aby na przyszłość nie dzieciak nie farbował włosów. Złe zachowanie jest bez kary. Bez konsekwencji korzystają z aparatu fotograficznego dorosłych, czy wynoszą z domu lampę babci. Przeklinanie jest bagatelizowane, bo tak powiedziała pani psycholog.

 

Nie dziwi zatem fakt, że dzieci rozbijają namiot w leju po pocisku artyleryjskim.

 

Wraz z brakiem dyscypliny autorka promuje tzw. „płytkie” poczucie humoru. Za dobry dowcip książka uznaje przestawienie budzika, aby tata spóźnił się do pracy. Autorka wskazuje, że dziecko „ma dowcip” jak zaszyje komuś spodnie, podłoży serek nauczycielowi, sypie cukier do baku, wspina się po piorunochronie, zjeżdża po poręczy, a jego szczur wykrada „pety”.

 

Jeden z bohaterów próbuje podnieść most zwodzony po którym poruszały się pielęgniarki za co nie dostał żadnej kary. Podobnie Miziołek jak przedziurawił łódź ratownika wodnego nie jest wandalem, lecz bohaterem, bo pomógł w uwodzeniu opiekunowi. Do konduktora dzieci mówią „spadaj pajacu”. Jeśli jakiemuś nie podoba się aparat na zęby zakopuje go w ziemi a buraczki wrzuca do pończochy. Naśladują również postać Jasia Fasoli oraz Benny Hilla bez większych refleksji.

 

Znaczenie w książce ma edukacja seksualna. Chłopcy martwią się, czy zmieszczą się w dżinsy. Uczennice szóstej klasy uczestniczą w konkursie na miss szkoły. „Wypychają biusty”, stroją się, ubierają „sztuczne rzęsy” oraz malują paznokcie.  Chłopiec Fifa „podgląda dziewczyny w szatni”, bo „zaniedbano jego uświadomienie seksualne”. Uczeń ma „lusterko z gołą babką”. Na pielgrzymkę jadą z „Podręcznikiem biologii” i chyba są tylko na wycieczce, bo nie padają słowa o modlitwie, czy udziale we Mszy Świętej na Jasnej Górze.

 

Dzieci wedle Joanny Olech na klasówkach rysują obrazki seksualne. Chłopcy przeglądają katalogi z damską bielizną, a nawet malują usta szminką o czym pisze autorka na 164 stronie. Słyszą, że ich koledzy mają „zaburzoną gospodarkę hormonalną”. Czytają „Życie seksualne dzikich”. Obserwują, że dorośli wokół flirtują. Tata jest uwodzony przez szefową a ich wychowawca flirtuje z koleżanką w pracy i zaniedbuje opiekę nad dziećmi. Dzieci promują również aborcje i antykoncepcje, czego dowodzą słowa z 85 strony: „stanowczo rodzice nie powinni rozmnażać się bez umiaru”.

 

Rodzina jest wrogiem dziecka. Autorka nazywa ją „monarchią absolutną”, „autokracją” i „tyranią”. Otwarcie głosi: „bezstresowe wychowanie małych dzieci”. Zachęca do kultu demokracji, bo wszystkie decyzje w rodzinie zdaniem Joanny Olech powinny być podejmowane na drodze demokracji, czyli uzgodnień. Wzorem czyni Pućkę, bo trenuje kickboxing i jeśli zechce pobije chuliganów.

 

Podobnie zdolności kung fu ucznia-murzyna dzieci doceniają, bo kopie z obrotu łobuza na terenie szkoły. Mama wprost podważa autorytet dyrektora placówki, bo ma „śledziowy łebek”. Dzieci poprawiają w dzienniku oceny z 1 na 4. Nauka ortografii jest „zamęczaniem” i Miziołek żałuje, że szkoła nie spłonęła.

 

Nauczycielki są „facetkami”. Na ich lekcjach brakuje dyscypliny. Inne dzieci każą przewodniczącego klasy jak zapewnił porządek. Pomaganie nauczycielom i zgłaszanie złego zachowania autorka krytykuje na stronie 91. Miziołek jest zaradny, bo zamiast nauki na sprawdzian zrobił ściągę o czym czytelnik dowiaduje się kartkę dalej. Podobne mechanizmy są pokazane w rodzinie.

 

Dziadek jest „w porządku facet”, bo mówi, że jest „do naciągania” na pieniądze. Miziołek ma kieszonkowe bez wymagań. Uczy się od dziadka rozrzutności. Dzieci są wychowywane w świecie bez pracy z masą dodatkowych prezentów.

 

Niedziele rodzice spędzają z Miziołkami w McDonaldzie. Nikt tu nie idzie do kościoła na mszę. Podobnie dzieje się w Wigilię. Przygotowania do Bożego Narodzenia autorka ukazuje jako czas kłótni. Dzieci nie chodzą na pasterkę, nie łamią się opłatkiem i nie składają życzeń. Podczas świąt wszyscy tylko jedzą. 

 

Jeśli chodzi o relacje z innymi, dzieci nie szanują swego środowiska. Obcy pan jest „gruby”, lekarz jest „starym żółwiem”. Autorka uczy czytelnika, że ludzie wieszają obrazki na ścianie, bo tak wypada. Tym samym wprowadza dzieci w świat pozorów, oszukiwania oraz udawania względem innych ludzi.

 

Dzieci układają domek z puszek po piwie. Wznoszą toast „bezalkoholowym szampanem” i obserwują, że jeden z robotników-budowlańców w domu jest alkoholikiem. Używki autorka ukazuje jako składową część życia i nie poświęca im odpowiedniego komentarza.

 

Patriotyzm i honor jest wyśmiewany na stronie 105: „W naszej pracowni historycznej wisi taka ilustracja: ‘Książę Józef Poniatowski w nurtach Elstery!’. Hop! – skacze do rzeki konno i woła: ‘Bóg mi powierzył honor Polaków!’. Po czym tonie… a na głowie nie drgną mu nawet ondulowane loki”. Słowa te sugerują, że miłość do Ojczyzny jest głupotą.

 

Powyższy akapit jest wciśnięty na siłę do książki. Ma ona formę postmodernistyczną. Przybiera formę dziennika z ilustracjami. Najdłuższe wpisy zajmują około strony, co nie pozwala na zwiększanie skupienia uwagi u dziecka. Szybka zmiana tematów zaburza proces poznawczy. Młody czytelnik co chwilę czyta inny wątek.
Język książki jest potoczny z takimi zwrotami jak: „wyszczypanie dupska”, „obsikanie”, „pierdzik”, „cholerna Calineczka”, czy „dupek” jako określenie nielubianego kolegi, „rasiści”, czyli ci co nie lubią szczurów. Na 72 stronie autorka świadomie stosuje błędy ortograficzne. Wprowadza dywagacje jak nazywają się mieszkańcy Pupek, co prowadzi donikąd. Podobnie elementy podrywu są zupełnie zbyteczne, jak i wskazywanie, że dziewczynki bawią się Barbie.

 

Treść „Dynastii Miziołków” jest znikoma. Składa się z przemyśleń i próby pokazania nowoczesnej rodziny z dziećmi jak rządzą dorosłymi. Książce brakuje fabuły. Nie zawiera jasnych wytycznych moralnych i wprost wypacza chrześcijańską wizję małżeństwa. Znamienne jest, że mama brała ślub nie w białej, lecz granatowej sukience. „Dynastia Miziołków” oswaja z okultyzmem, feminizmem i wzorcami gender. Rola mężczyzny i kobiety jest wyśmiewana.

 

Młodego czytelnika wciągają zabawne sytuacje. Dzieci są wciągane przez obecne w książce szaleństwo i pokazanie „zakazanego owocu”, czyli niedopuszczalnego zachowania. Dorośli zachwycają się „Dynastią Miziołków” i polecają książkę. Sama pozycja jest bardzo popularna i obecne na portalach, które rekomendują książki dla dzieci. O dziwo jest ona oparta na istniejących postaciach.

 

Joanna Olech manipuluje czytelnikiem. Nie pochwala wprost okultyzmu, czy feminizmu, ale umiejscawia go w kolejnych wpisach z dziennika. Relacjonuje wydarzenia w tonie obiektywnym i przyjmuje rolę dziecka, łatwą do zaakceptowania dla czwartoklasisty. Działa niczym inżynier społeczny metodą „małych kroczków”, aż przez oczytanie dziecko przyjmie jej system wartości, pozna i zaakceptuje gender.

 

Jacek Skrzypacz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną