Wybierz swoją płeć ale zapomnij o rodzicach! - prawdziwe zamiary ideologów gender

0
0
0
/

Rzecz idzie o podręcznik „Lekcje równości”, która wprost uczy że „normalny mężczyzna” czy „normalna kobieta” to patologia. Publikacja objaśnia, jak należy poruszać się w świecie tzw. gender, czyli najogólniej mówiąc - interpretacji i wyboru własnej płci.

 

Tymczasem, jak wyliczył jezuita, o. Augustyn, który zajmuje się recenzjami podręczników szkolnych przeznaczonych na zajęcia z wychowania do życia w rodzinie - na 190 stronach autorzy używają: 399 razy słowo homoseksualny, homoseksualizm; 73 - nieheteroseksualny; 52 - biseksualny; 123 - transpłciowy, transseksualny (lub skrót „trans"); i tylko 48 - heteroseksualny; 20 - rodzina, rodzinny; 2 - ojciec; 1 - matka. Ani razu nie użyto pojęcia małżeństwo, małżeński.

 

Wniosek chyba nasuwa się sam. Ale to nie wszystko. Publikacja wprost nawiązuje do klasyków marksizmu – co może nasuwać pewne skojarzenia z danym systemem – słusznie minionym.

 

Oto mała próbka nowomowy, której słuchaliśmy przez pół wieku a zapisana została w książce na temat ideologii gender: „Zdaniem Marksa klasa wyodrębniona w kontekście podziału pracy i stosunku do środków produkcji, ale nie posiadająca świadomości swojego położenia i wspólnych interesów jest 'klasą w sobie'. Przeistacza się w 'klasę dla siebie' w toku działań, które mają przezwyciężyć opresję. Dopiero wtedy zyskuje ona podmiotowość, rozpoznaje swoje rzeczywiste położenie i uwalnia się od fałszywej świadomości. Porzucenie złudzeń co do swojej podporządkowanej sytuacji jest możliwe w toku zmiany tej sytuacji” – zapisali autorzy książki.

 

Biorąc pod uwagę szybkość i rozmach, z jakim powstają publikacje na temat 'gender' trudno nie uznać, że są pomysłem pewnych lobby – być może idą za tym konkretne zyski. Oczywistym jednak wydaje się, że według europejskich ideologów gender największym wrogiem tak zwanej równości płci jest religia i kultura chrześcijańska z jej Dekalogiem oraz nauką o ludzkiej miłości, małżeństwie, rodzicielstwie i rodzinie.

 

Niemniej jednak należy otwarcie przyznać - Polska jest pewną enklawą, w której na pogwałcenie prawa naturalnego niewielu próbuje się decydować – przynajmniej w takim stopniu, jak na przykład w Kanadzie.

 

Promocja gender w tamtej części świata przybiera niekiedy wręcz ekstremalne kształty. Co gorsza, dotyka dzieci wieku szkolnym i młodsze. Okazuje się, że np. kuratorium oświaty w Toronto zadecydowało, że szkolne toalety, które dotychczas były podzielone na dziewczęce i chłopięce lub jak kto woli na damskie i męskie, będą dostępne do dowolnego korzystania przez uczniów i nauczycieli bez względu na płeć.

 

W oficjalnym dokumencie czytamy na ten temat, że: „wszyscy uczniowie mają prawo do bezpiecznych toalet i prawo do użycia łazienki, która jest zgodna z ‘gender’ ucznia, bez względu na płeć określoną po narodzinach. (…) Oczekiwanie, że uczniowie ‘udowodnią’ swój ‘gender’ (poprzez żądanie zaświadczenia od lekarza, dowodu itp.) nie jest akceptowalne. Samookreślenie się ucznia jest jedynym wskaźnikiem na określenie jego ‘gender’. - tyle oficjalne zarządzenie (za „Moja Rodzina” 6/2013).

 

Swoją drogą warto zastanowić się, czemu ma służyć promocja 'geneder', skoro każdy, według założeń tej ideologii może czuć się jak chce a w zasadzie kim chce – kobietą albo mężczyzną. Czyżby do tego odczuwania potrzebna była dodatkowa zachęta?

 

Michał Polak

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną