Dramat w Izbie Lordów – umierająca baronessa broni życia

0
0
0
/

Przemówienie umierającej baronessy Jane Campbell of Surbiton, która w Izbie Lordów, podłączona do aparatury podtrzymującej oddychanie, z całych sił, chociaż miała poważne trudności z mówieniem, przeciwstawiła się procedowanej w brytyjskim parlamencie ustawie legalizującej eutanazję dla terminalnie chorych wstrząsnęło nie tylko parlamentarzystami.

 

- Nie chcę tej ustawy, a ona jest przecież o mnie – mówiła ze łzami ciężko chora baronessa, chwilami tracąc panowanie nad sobą. - To fałszywy wybór – oceniła. - Śmierć z asystą lekarza dewaluuje ciężko chorych ludzi. Ta ustawa jest motywowana strachem i litością, a one oznaczają dla nas śmierć – podkreślała. - Ludzie niepełnosprawni nie potrzebują litości. Zasługują na zdecydowanie więcej – skonstatowała, przemawiając z wózka inwalidzkiego.

 

To był jedyny głos tak nacechowany emocjonalnie. Piątkową debatę zdominowała dyskusja  merytoryczna, a momentami nawet filozoficzna.

 

- Przychodzą i piszą do mnie ludzie, którzy obawiają się, iż przyjęcie tej ustawy umożliwi jej dalsze rozszerzanie – mówił Lord Brook of Alverthorpe. - Oni naprawdę się jej boją – zwrócił się do zebranych, z których wielu podzielało te obawy.

 

- Ustawa dość szybko zostanie rozszerzona ze względu na to, iż ludzie starzy i schorowani stanowią coraz większy procent społeczeństwa i w najbliższej przyszłości osiągną 60 proc., co dla państwowej opieki zdrowotnej będzie nie do udźwignięcia – mówił lord Brennan. - Nie może być tak, że likwidujemy cierpienie, likwidując cierpiącego. To nie jest rozwiązanie – podkreślał.

 

- W Wielkiej Brytanii działała szajka lekarzy, którzy podpisywali in blanco opinie o konieczności dokonania aborcji i w ten sposób zarabiali na życie, przyczyniając się do nielegalnej jeszcze aborcji na życzenie – przypomniał Lord Macdonald of River Glaven, sugerując, że historia ta mogłaby się powtórzyć również w przypadku śmierci na życzenie pacjenta, i zwracając uwagę,  iż wprowadzenie eutanazji będzie w przyszłości skutkowało zmianą podejścia do zadawania śmierci przez jednego człowieka drugiemu. - Są ludzie, którzy by tego sobie życzyli, ja jednak do nich nie należę – stwierdził.

 

Brytyjscy parlamentarzyści obawiają się również prób wywierania nacisku na chorych. - W Belgii zdarzały się przypadki, że choremu odmawiano podania środków przeciwbólowych i eutanazja wydawała mu się jedynym rozwiązaniem – Lord Tombs nie miał żadnych wątpliwości, że ustawę należy odrzucić.

 

- Kiedy będąc w szpitalu podziękowałam pielęgniarce za poprawienie poduszki ciężko chorej osobie, odpowiedziała: „On już nie powinien żyć. Potrzebujemy łóżka”. Pacjent wszystko słyszał – relacjonowała baronessa Nicholson of Winterbourne, zauważając potworność takiego traktowania i tak już doświadczonej przez życie osoby. Jak strasznie ona musiała się czuć? - zastanawiała się. Czy w takiej sytuacji – pytała retorycznie – gdyby eutanazja była dopuszczalna, to nie poprosiłaby o nią? - Nie opłacajcie z moich podatków państwowego Departamentu Śmierci – zwróciła się do zebranych, odnosząc się do Departamentu Zdrowia.

 

Z kolei Lord Empey zwrócił uwagę, iż studenci medycyny są kształceni w kierunku leczenia, ratowania życia, a nie zabijania. - Jeżeli każemy lekarzom zabijać, będziemy mieli sytuację analogiczną do tej, którą obserwowaliśmy w Afganistanie. Ludzie, którym każe się kończyć życie innych, bardzo szybko trafią do szpitali z objawami stresu pourazowego – podkreślał. - To prawo będzie niszczyło ludzi – skonstatował.

 

Przeciwnicy ustawy argumentowali, że zdecydowana większość cierpiących wybiera życie do końca i nie decyduje się na popełnienie samobójstwa. Tłumaczyli, że w tej ustawie nie ma „filozofii życia” i będzie ona stanowiła narzędzie nacisku na ludzi starszych, aby zakończyli swoje życie. Wielu z nich, niedołężnych i słabych – podkreślali – postrzega siebie jako ciężar dla rodziny, co mogłoby pchać ich do samobójstwa, jeżeli mieliby taką prawną możliwość. - A przecież miłość, którą bliscy darzyli ich całe życie nie wygasła tylko dlatego, że diagnoza lekarzy nie pozostawia złudzeń – wyjaśniali, podkreślając, iż diagnozy lekarskie często powodują stany depresyjne, z których trudno wyjść w krótkim czasie, zatem nawet pozostawienie pacjentowi długiego czasu na zastanowienie się i ewentualne wycofanie się z podjętej decyzji to zbyt mało. Ich zdaniem proponowana ustawa może doprowadzić do stworzenia społeczeństwa, w którym chorzy, starzy i słabi będą czuli się zobowiązani do poddania się eutanazji.

 

Zwolennicy śmierci na życzenie przekonywali, że 70-80 proc. brytyjskiego społeczeństwa chce legalizacji eutanazji. Problem w tym, że zdaniem przeciwników zdecydowana większość badanych nie ma świadomości, o czym tak naprawdę mówi. Tymczasem zwolennicy wysuwali pokraczne argumenty, jakoby ludzie mieszkający w krajach, gdzie eutanazja jest legalna, nie decydują się na nią, tylko wybierają opiekę paliatywną, ponieważ mają kontrolę nad sytuacją i świadomość, że mają prawo w każdej chwili zakończyć swoje życie. I ten „argument” nie wytrzymał krytyki, ponieważ zgodnie z brytyjskim prawem Aktem z 1961 r. zdecydowano o depenalizacji asystowania w samobójstwie.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną