Hamas daleki od klęski

0
0
0
/

Jak na razie izraelski atak zdaje się wzmacniać pozycję Hamasu tak na scenie palestyńskiej jak i międzynarodowej. Oznaczać to może przeniesienie palestyńskiego oporu zbrojnego także na Zachodni Brzeg a także odnowienie regionalnej osi antyizraelskiej.

 

W czasie gdy pisałem ten tekst dobiegał końca rozejm trwający od sobotniego poranka. Pociski znów wybuchały. Gdy ekipy ratunkowe wyruszyły po jego ogłoszeniu by przeszukiwać ruiny Strefy Gazy, mimo spokojnej soboty, liczba zidentyfikowanych ofiar konfliktu skokowo przekroczyła tysiąc.

 

Szczególnie tragiczny był ostatni czwartek – tylko tego dnia zginęło 118 Palestyńczyków a 631 zostało rannych. Odsetek zabitych kobiet i dzieci był tego dnia szczególnie wysoki, gdyż izraelskie pociski trafiły 25 lipca w szkołę prowadzoną w Gazie przez ONZ, gdzie w dodatku znajdowała się pewna liczba uchodźców. Tego dnia, wśród jeszcze około 800 zabitych było 47 starców, 95 kobiet i 190 dzieci. Wśród 5150 rannych było 1561 dzieci, 1012 kobiet i 203 starców. W ten feralny czwartek izraelscy żołnierze kompletnie zniszczyli 49 izraelskich domów i uszkodzili 477 kolejnych, co oznaczało, że od początku ataku Izraelczycy zburzyli już całkowicie 1651 domów a częściowo uszkodzili prawie 21 900. Dziś po trzech dniach liczbę te są z pewnością jeszcze większe.

 

Mimo tych wielkich strat jakie Izraelczycy zadali palestyńskiemu społeczeństwu jak na razie sam Hamas wychodzi ze starcia obronną ręką. Może to oznaczać, że by go pokonać rząd w Tel Awiwie posunie się do dalszej eskalacji, jeszcze bardziej zmasowanego ataku.

 

Hamas silniejszy militarnie

 

Wielkie straty jak na razie nie złamały „Zapału” (tak można przetłumaczyć akronim Hamas), ani nastawienia zwykłych Palestyńczyków. Pierwsze wnioski z analiz nie są pomyślne Tel Awiwu.  Izraelski autor Szlomi Eldar nie zawahał się podsumować na portalu Al-Monitor rozwoju siły militarnej rządzącej Gazą organizacji tytułem artykułu: „Hamas, pierwsza palestyńska armia”. Choć Eldar nadal określa go jako „organizację terrorystyczną” wymagającą by stosować przeciw niej „klasyczną taktykę antyterrorystyczną”, to jednak ogólna wymowa artykułu, jak wiele innych komentarzy, świadczy o czymś innym.

 

Hamas powstał jako konspiracyjna organizacja, która miała odpowiedzieć na terror armii izraelskiej terrorem uderzającym w jej matecznik. Organizacja ta wdrożyła taktykę samobójczych zamachów jeszcze w latach dziewięćdziesiątych a jej apogeum przypadło na początek ubiegłej dekady. Dwie fale nastąpiły po tym gdy Arafat i jego OWP zdecydowały się na zaakceptowanie „two state solution” w 1993 r. podpisując umowy z Oslo, oraz po wybuchu drugiej Intifady w 2000 r., jak się zdaje świadomie sprowokowanej przez Ariela Szarona. Uderzenia te zabijały głównie nielicznych cywilów i można wątpić czy przyniosły jakąkolwiek korzyść sprawie palestyńskiej, bowiem nie zdemoralizowały izraelskiej opinii publicznej. W tym czasie militarne struktury Hamasu sprowadzały się do nielicznych komórek działających często w samym Izraelu lub przy jego granicy na terytoriach okupowanych.

 

Wycofanie się Izraelczyków ze Strefy Gazy w 2005 r., wygrane wybory parlamentarne w 2006 r., rozłam z Fatahem na początku roku następnego, postawiły Hamas w całkowicie nowej sytuacji. [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/5820-pojednanie-palestynczykow-gniew-izraela-zobacz-video ] Przestał być podziemną organizacją zdecydowanych na wszystko straceńców mających przy okazji partię i organizację socjalną. Przejął pełnię władzę nad kawałkiem Palestyny i 1,5 miliona jej mieszkańców a więc i pełnię odpowiedzialności.

 

Specyfika quasi-państwa Hamasu była specyfiką mega-getta. Z jednej strony kompletna blokada ze strony Izraela wspieranego zresztą w tym względzie przez egipskich generałów stawiała „Zapał” w obliczu faktu, że jego administracja nigdy nie będzie w stanie wypełnić tych wszystkich funkcji i zadań publicznych, socjalnych, edukacyjnych, jakie normalne państwo wypełnia wobec swoich obywateli. Hamas poradził sobie tym wyzwaniem bo zachował poparcie społeczne w Stefie. Z drugiej strony, inaczej niż na Zachodnim Brzegu ciągle gnębionym przez bezpośrednią izraelską okupację i kolonizację, „Zapał” zachował w  tym getcie swoistą suwerenność. I trzeba przyznać, że nie zasypiał gruszek w popiele nie tylko w aspekcie politycznym, ale przede wszystkim militarnym.

 

Działają jak prawdziwa armia

 

Według Szlomi Eldara Hamas zbudował armię z prawdziwego zdarzenia liczącą 15-20 tys. bojowników  o „doskonałych umiejętnościach walki” jednocześnie zachowujących fanatyzm dawnych konspiratorów. Hamas zorganizował także elitarne oddziały specjalne liczące po 15-20 żołnierzy zdolne do prowadzenia akcji dywersyjnych z prawdziwego zdarzenia. Eldar analizuje jedną z takich akcji – 21 lipca komando Hamasu zaatakowało niedaleko kibucu Nim Ar izraelski samochód wojskowy zabijając pułkownika  Dolewa Keidara. Uchwycony przez lokalny monitoring moment ataku prezentuje się w oczach Eldara jako akcja „nie komórki terrorystycznej, lecz prawdziwej armii”.

 

Przebieg konfliktu potwierdza jego obserwacje. Przede wszystkim wbrew narracji o „terrorystycznym” charakterze palestyńskiego oporu, na 46 Izraelczyków  którzy zginęli z rąk bojowników Hamasu jedynie trzech było cywilami. Pozostaje to w jaskrawej sprzeczności nie tylko z proizraelską propagandą, ale także ze skutkami działań bojowych izraelskiej armii.

 

Co ważne 20 lipca Hamas poinformował, że schwytał jednego izraelskiego żołnierza – Orona Szaula. Eksplozja radości jaka przetoczyła się tej nocy przez ulice miast na Zachodnim Brzegu nie była objawem ordynarnej mściwości. Każdy izraelski jeniec to szansa na uwolnienie jakiejś części z 5271 więźniów palestyńskich, do czego Izrael był na tyle niechętny by pogrzebać swoją odmową w marcu kolejną rundę negocjacji pokojowych.

 

Dla porównania, w czasie operacji „Płynny Ołów” z przełomu 2008-2009 Izraelczycy zabili w Gazie około 1400 Palestyńczyków, z których podobnie jak obecnie, 70 procent stanowili cywile. Hamas zdołał wówczas zabić 10 Izraelczyków z których 7 było żołnierzami IDF. Z kolei atak z 2012 (operacja „Filar Obrony”) pociągnął za sobą 158 palestyńskich ofiar zaś straty Izraelczyków wyniosły jedynie 6 osób, z tego dwóch żołnierzy. Choć przebieg konfliktu ciągle demonstruje militarną supremację Izraela, to obrazuje także rosnące możliwości wojskowe Hamasu. A świadomość, że żołnierze IDF nie są już dlań praktycznie nietykalni i to nawet w warunkach działania systemu „Żelaznej Kopuły” przechwytującej ogromną większość palestyńskich rakiet, jest dla izraelskiego morale znacznie bardziej niszcząca niż niegdysiejsze uliczne zamachy. Armia jest bowiem przez obywateli Izraela uważana za egzystencjalny rdzeń i fundament syjonistycznego państwa każdego dnia decydujący o jego być albo nie być.

 

Symbol oporu

 

Miarą zwycięstwa politycznego Hamasu jest fakt, że kibicuje mu cała nieugodowa część palestyńskiego społeczeństwa. Asa Winstanley, zaangażowany w sprawę palestyńską dziennikarz śledczy z Londynu, konstatując zróżnicowanie poglądów politycznych Palestyńczyków w artykule z 25 lipca apeluje - „to nie jest czas na takie różnice”, w artykule będącym pochwałą oporu jaki w Stefie Gazy stawiony został Izraelowi. Winstanley porównuje sytuację do upokarzającej porażki Izraela w 2006 r. kiedy to mimo, iż zrujnował znaczną część Libanu, nie osiągnął żadnego ze swoich politycznych celów.

 

Z pełnej nazwy Hamasu „Islamski Ruch Oporu” dla milionów Palestyńczyków liczy się przede wszystkim realizowanie tego ostatniego. Większość Palestyńczyków zdaje się popierać militarny opór jaki stawiła ta organizacja. Hamas zyskuje entuzjastyczne poparcie na przykład ze strony arabskich autorów piszących dla portalu  Middle East Monitor mimo, że reprezentują oni młodą inteligencję o lewicowo-demokratycznych przekonaniach. Należąca do nich Ramona Wadi, publicystka o zdecydowanie lewicowych przekonaniach, w artykule z 27 lipca zidentyfikowała Hamas jako realizujący kluczowe założenia tradycyjnego programu Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Dla tej grupy to właśnie islamiści z Gazy, a nie oficjalne władze w Ramallah z prezydentem Abbasem na czele, reprezentują dziś palestyńskie dążenia narodowe.

 

Czy podobnie myślą masy Palestyńczyków? Jak zauważył David Hearst w „Huffington Post”, flagi Hamasu licznie powiewały nad liczną manifestacją w Qalandiji. Zachodni Brzeg do tej pory był domeną Fatahu, bez względu na istniejące struktury „Zapału”, szczególnie silne w rejonie Hebronu. Obecny konflikt jawi się jako szansa dla tego ostatniego na polityczną ekspansję. Hamas staje się nadzieją dla wszystkich, którzy odrzucają fałsz ukrywający się za frazesem „bliskowschodniego procesu pokojowego” od lat naklejanego na postępującą kolonizację Zachodniego Brzegu i gettoizację Gazy.

 

Amira Haas – znana działaczka Fatahu, wieloletni więzień Izraela, a obecnie rezydentka jednego z obozów dla uchodźców, cytowana przez izraelski „Haaretz”, stwierdziła, że obecnie najwyżej 10 procent Palestyńczyków popiera Abbasa. Jeszcze trzy i pół miesiąca temu, po odejściu od stołu rokowań wobec nieszczerej postawy Tel Awiwu, prezydent palestyńskich władz narodowych sięgnął szczytów poparcia. I z takiej też pozycji zawiązywał nowy rząd jedności, który pozostawiał większość politycznych aktywów w ręku Fatahu i jego samego. Abbas czuł się na tyle silny, że odmówił wypłat pracownikom administracji w Strefie Gazy o ile Hamas nie włączy jej bezwarunkowo do struktur podległych jego urzędowi w Ramallah.

 

Atak Izraela zmienił wszystko. Wydaje się, że mocno skompromitował w oczach Palestyńczyków ugodową linię Abbasa i współdziałanie z izraelskim aparatem bezpieczeństwa, o którym jeszcze dwa miesiące temu palestyński prezydent mówił jako „świętej” zasadzie, „która przynosi zyski i bezpieczeństwo naszemu społeczeństwu”. Pogrążyły go słowa z konferencji w Dżeddah, które wielu uznano za współgrające z izraelską propagandą i za które spadł na niego grad krytyki, nawet ze strony bojowego skrzydła Fatahu. Abbas zaczął wzywać do masowych manifestacji poparcia dla oporu w Stefie Gazy nieco ponad tydzień temu… po tym jak kilka tygodni temu podległe mu siły bezpieczeństwa robiły co mogły aby stłumić tego typu wystąpienia. [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/6204-w-palestynie-porwano-trzech-nastoletnich-izraelczykow-bedzie-intifada ]

 

Na Zachodnim Brzegu ponownie zagotowało się 24 lipca. 30-tysięczna manifestacja jego mieszkańców dotarła na przedmieścia okupowanej wschodniej Jerozolimy gdzie zatrzymała się pod izraelskim posterunkiem niedaleko miejscowości Qalandija. Żołnierze zaczęli strzelać w tłum ostrą amunicją. 2 zginęły, 15 zostało rannych. Nazajutrz manifestowano już w kilku miastach Zachodniego Brzegu – zginęło 9 Palestyńczyków.

 

Hamas ma wielką szansę stania się naczelną palestyńską siłą polityczną, wymaga jednak ona od organizacji dużej elastyczności, bowiem duża część mieszkańców Zachodniego Brzegu nie akceptuje jego islamistycznej agendy ideologicznej.

 

Jak Izrael odbudował antyizraelskie przymierze

 

Z obecnego konfliktu Hamas wychodzi jak na razie obronną ręką także z tego względu, iż odbudowuje swoją pozycję międzynarodową, utraconą wskutek własnych błędów politycznych. Przez lata organizacja korzystała ze wsparcia antyizraelskiej koalicji: Iranu, Syrii i libańskiego Hezbollahu. Syryjczycy i Hezbollah wspierali go dając know-how i schronienie, ten ostatni także kłując Izrael od północy. Iran zapewniał niemałe fundusze. Jednak pod wrażeniem zwycięstwa Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie oraz konfliktu w Syrii Hamas w 2011 r. zmienił front. Licząc na poparcie Egiptu i Kataru stanął po stronie wrogów Baszara Al-Asada. Okazało się to mieć fatalne skutki wraz kolejnymi zwycięstwami Al-Asada w Syrii, zbrojnym obaleniem i dosłownym wykarczowaniem Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie oraz bardziej wstrzemięźliwą polityką zagraniczną nowego emira Kataru, który przejął władzę po abdykacji ojca w czerwcu zeszłego roku.

 

Twardy i przynoszący pewne wyniki opór przeciw Izraelowi pozwolił na odnowienie kontaktów politycznych w Teheranie i Bejrucie. Iran pozostaje tym państwem, które przyjęło najostrzejszą retorykę w sprawie izraelskiego ataku. Jak cytowała Press TV irański minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif stwierdził, że „w czasie gdy syjonistyczny twór koncentruje się na anihilacji podstawowych praw narodu palestyńskiego, opór zbrojny jest jedyną drogą konfrontacji z syjonistyczną agresją”.

 

W czwartek głos zabrał sam Najwyższy Przywódca Ali Chamenei, który radził Palestyńczykom, że „jedyną drogą poradzenia sobie z tym dzikim reżimem jest kontynuacja oporu i walki zbrojnej, i rozszerzenie jej na Zachodni Brzeg”. Stwierdził także, iż „reżim syjonistyczny od swoich nielegalnych narodzin oparty jest  na przemocy”. Chamenei oskarżył  Izraelczyków o otrucie Arafata mimo, że ten pod koniec życia „tak bardzo z nimi współpracował”. Rezolutnie falsyfikował retorykę izraelską, podkreślając, że z Zachodniego Brzegu nikt nie wystrzeliwuje rakiet a mimo to jest on przedmiotem praktyk okupacyjnych. Irańczycy otwarcie zresztą przyznają, że zwiększone możliwości broni rakietowej Hamasu są ich zasługą – mówił o tym niezwykle wpływowy przewodniczący parlamentu Ali Laridżani – co zresztą najpewniej jest prawdą. Przez kraj przetoczyły się wielkie manifestacje poparcia dla Palestyńczyków.

 

Jak napisał w artykule z 25 lipca (portal Al-Monitor) palestyński dziennikarz Adnan Abu Amer, 20 lipca pierwszą od trzech lat bezpośrednią rozmowę telefoniczną z liderem Hamasu Khaledem Meszaalem odbył przywódca Hezbollahu Hassan Nasrallah. Oczywiście całkowicie logicznym jest, że nastąpiła ona po tym jak kanał komunikacji otworzył Teheran – z Meszaalem już 7 lipca rozmawiać miał Ali Laridżani. Z kolei Dżawad Zarif oraz jeden z dowódców Strażników Rewolucji mieli wcześniej zachęcać do tego samego Nasrallaha, który wpadł w pewien dylemat ze względu na stanowisko Syrii. Sojusz bowiem pozostaje nadal nie w pełni kompatybilny. Zdecydowanie niechętne odnowieniu kontaktów z Hamasem pozostają właśnie władze Syryjskiej Republiki Arabskiej, czemu dał wyraz prezydent Baszar Al-Asad w swoim przemówieniu z 16 lipca, w którym uczynił aluzję do „amatorów udających ruch oporu w Gazie”. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że bez względu na stanowisko Damaszku Irańczycy i Hezbollah będą chcieli skorzystać z tej pozytywnej perspektywy, którą także dla nich rysuje umocnienie pozycji politycznej Hamasu. Abu Amer powołując się na anonimowego „byłego irańskiego parlamentarzystę, bliskiego kręgom decyzyjnym w Teheranie” twierdzi, że do wizyty Meszaala w irańskiej stolicy dojdzie „bardzo szybko”. Gotowość goszczenia przedstawiciela palestyńskiej organizacji wyraził także Hezbollah.

 

Palestyna wpływa na cały region

 

Stanowisko irańskie kontrastuje z wstrzemięźliwą pozycją kluczowego rywala Teheranu w regionie – króla Arabii Saudyjskiej, nie wspominając o prezydencie Egiptu Fattahu As-Sisim, który z uporem uczestniczy w domykaniu izraelskiej blokady Stefy Gazy. Dobrze poinformowany w sprawach izraelskich służb specjalnych portal debka.com poinformował, że premier Netanjahu utrzymuje codzienny kontakt z prezydentem Egiptu, a roboczy kontakt z Egipcjanami koordynuje szef Szin Betu (kontrwywiadu) Joram Cohen. Mossad z kolei na bieżąco konsultuje się z przywróconym do łask księciem Bandarem bin Sultanem – szarą eminencją saudyjskiego rodu królewskiego. Według portalu wszystkim partnerom zależy na zdruzgotaniu Hamasu.

 

Nie umknie to uwadze arabskiej opinii publicznej, a sprawa Palestyny jest tak naprawdę jedną z niewielu, która łączy ją ponad granicami arabskich państw. Hassan Nasrallah, w swoich gromkich przemówieniach, krytyce „arabskich rządów” poświęcił ostatnio niewiele miej czasu niż pochwałom „palestyńskiego oporu”. Powodzenie Hamasu ma więc znaczenia dla całego regionalnego układu sił, iskrzącego do dawna poprzez wojnę pośredników w Syrii, a od tygodni w Iraku. Uwzględniając międzynarodowy kontekst trzeba jednak widzieć palestyński konflikt takim jakim on jest – to nie zastępcza rozgrywka z gatunku proxy war lecz dalszy ciąg trwającego od kilkudziesięciu lat konfliktu między kolonizatorem i kolonizowanymi.

 

Karol Kaźmierczak
fot. PNN

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną