Stanisław Michalkiewicz: Za kulisami francuskiego Euromajdanu

0
0
0
/ fot. sejmlog.pl

Jak wiadomo, walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu. Taką spiżową sentencję wypowiedział kiedyś Ojciec Narodów, Józef Stalin. No i proszę!

Francja, która jest jednym z najbardziej zaawansowanych w socjalizmie krajów w Europie, właśnie doświadcza zaostrzenia walki klasowej. Na ulice wychodzą coraz to nowi przeciwnicy reżymu, który z kolei szczuje na nich policjantów, no a ci z widoczną przyjemnością leją ich pałami, jak nie przymierzając – ZOMO w stanie wojennym. Co z tego wyniknie, czy pupil Pani Wychowawczyni przetrzyma te paroksyzmy, czy też odejdzie w ciemności zewnętrzne, skąd dobiega „płacz i zgrzytanie zębów – zobaczymy. Zanim jednak to się wyjaśni, zatrzymajmy się chwilę nad przyczynami wybuchu tej walki klasowej. Składa się na nią szereg zagadkowych przyczyn, między innymi coraz większy fiskalizm, który szczególnie odczuwają mieszkańcy prowincji, co to muszą zarobić na podatki, przekazywane następnie już trzeciemu pokoleniu klientów socjalu, głównie z arabskich i senegalskich przedmieść wielkich miast. Wypracowali oni skuteczną strategię: od czasu do czasu wyruszają do centrów, palą samochody, plądrują sklepy i dokazują z policjantami, którzy wobec nich zachowują się ostrożnie – bo nigdy nie wiadomo, czy nie zostaną oskarżeni o „rasizm”, a to jest prawie tak poważne i brzemienne w konsekwencje, jak oskarżenie o „antysemityzm”. Rząd najpierw się nadyma i zapowiada, że tym razem zrobi z nimi porządek – ale po cichutku zwiększa im socjal. Ponieważ o to właśnie chodziło, to zamieszki ustają, a wtedy na ulicę wychodzą francuskie praworządne muły w eunuchoidalnych marszach „przeciw przemocy” - bo gdyby tak się przyznali, że maszerują przeciw Arabom, Żydom, czy Senegalczykom, to tamtejsze Michniki podniosłyby klangor aż pod nozdrza Najwyższego. Więc tłumiąc wściekłość maszerują „przeciw przemocy”, a z chodników patrzą na nich z pogardą beneficjenci socjalu i zaśmiewają się do łez. Historia się powtarza, bo do podobnej sytuacji dopuścił u nas król Michał Korybut Wiśniowiecki, który zgodził się wypłacać haracz Tatarom. Z punktu widzenia Tatarów było to rozwiązanie idealne. Zamiast urządzać wyprawy, które wiązały się z ryzykiem utraty życia, albo popadnięcia w niewolę, korzystniej było brać od polskiego króla haracz. Polski król wykonywał w ten sposób za Tatarów całą robotę; łupił własnych poddanych, a forsę przynosił Tatarom w zębach. Czegóż chcieć więcej? Teraz ta historia powtarza się i u nas, tyle że w postaci „pomocy” dla Syrii. Gwoli zapewnienia bezcennemu Izraelowi poczucia bezpieczeństwa, rozpętana została tam okrutna wojna, w której Stany Zjednoczone, czyli CIA, posługują się nie „zielonymi”, co to, to nie, tylko „czarnymi ludzikami” z tak zwanego Państwa Islamskiego, utrzymywanego przez miłującą pokój i demokrację Arabię Saudyjską, a pośrednio – również przez Izrael, który kupował od nich ropę. W ten sposób między innymi na Polsce testuje się pilotażowy program wymuszania zapłaty za izraelskie zbrodnie wojenne – a jak się wszyscy wyćwiczą na tym pilotażowym programie, to można będzie już bez ceregieli wyszlamować ich pod pretekstem realizacji „roszczeń majątkowych. Jestem pewien, że i rząd „dobrej zmiany”, podobnie jak rząd folksdojczów, który stręczy nam Nasza Złota Pani, w podskokach te „roszczenia” zrealizuje, bo w przeciwnym razie izraelska ambasadoressa znowu krzyknęłaby: gewałt! – a jak ona krzyknęłaby: gewałt!, to i cały Izrael krzyknąłby: gewałt!. A jak cały Izrael krzyknąłby: gewałt!, to cała diaspora też krzyknęłaby: gewałt!. A jak diaspora krzyknęłaby: gewałt! – to i Departament Stanu USA też krzyknąłby: gewałt! – tak samo, jak to uczynił w związku z nowelizacją ustawy o IPN. Nasz tubylczy naród jest o wiele bardziej safandulski, niż, dajmy na to – Francuzi, więc o ile u nas narasta bezradność wobec żydowskiej hucpy, to tam, pod maską bezradności, narasta zimny antysemityzm, który kiedyś wybuchnie i kto wie, czy w formach nie okrutniejszych, niż za Hitlera. Mogłem się o tym wielokrotnie przekonać na podstawie kontaktów z Francuzami i to z rozmaitych środowisk społecznych.

Ale te przyczyny były, jak sądzę, zaledwie tłem, pożywką, prochem, na który padła amerykańska iskra. Kiedy po raz pierwszy wysunąłem takie przypuszczenie, mnóstwo mądrych, roztropnych i przyzwoitych, co to myślą, iż polityką międzynarodową rządzi pełny spontan i odlot, niczym w Orkiestrze Świątecznej Pomocy „Jurka Owsiaka” - ofuknęło mnie za wyciąganie nieuprawnionych wniosków. Ale cóż ja poradzę, kiedy w sukurs przyszedł mi nie kto inny, tylko sam prezydent USA Donald Trump? „Emmanuel Macron sugeruje budowę armii do obrony Europy przed USA, Chinami i Rosją. Ale to były Niemcy podczas I i II wojny światowej – i jak się to dla Francji skończyło? Zaczynali uczyć się niemieckiego w Paryżu, zanim nie przyłączyły się USA.” - Ano, nie da się ukryć, że Ameryka dwukrotnie nakryła Francję w sytuacji bez majtek, o co Francja do dzisiaj ma do Ameryki o to pretensję – ale nie w tym rzecz. Deklaracja prezydenta Macrona o potrzebie budowy europejskiej armii, która – i tak dalej – została potraktowana przez prezydenta Trumpa na tyle poważnie, że mogła skłonić go do zlecenia CIA przeprowadzenia operacji wysadzenia francuskiego prezydenta, który najwyraźniej się rozdokazywał, z siodła. CIA, która na Ukrainie zorganizowała dwa Majdany, a w naszym bantustanie – podmiankę na pozycji lidera tubylczej sceny politycznej w roku 2015, nie takie rzeczy potrafi robić, toteż Francja z dnia na dzień została wtrącona w odmęt rozruchów, które nie ustają, mimo że rząd się cofnął z podwyżką akcyzy, która była pretekstem dla „żółtych kamizelek”. Ciekawe, czy w tej operacji CIA kolaboruje z francuską razwiedką, która wcześniej wystrugała Emmanuela Macrona na prezydenta, żeby zagrodził drogę do prezydentury Marynie Le Pen, czy też urządza powtórkę z rewolucji francuskiej własnymi siłami i rezerwami. Prezydent Macron na uwagi Donalda Trumpa powiedział, że ten „bawi się polityką”. Może się i bawi, bo jeśli CIA kolaboruje w tej operacji z francuską razwiedką, to rzeczywiście zanosi się na niezłą zabawę, mniej więcej w tym samym stylu, jak w piosence Jacka Kaczmarskiego o Rejtanie : „Rozgrywka z nimi, to nie żadna polityka. To raczej wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.” A kiedy jeszcze nałożymy na to wszystko postępy socjalizmu we Francji, to trzeba by już tylko narysować obrazek.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną