Tusk, oddaj mi 6 rowerów!

0
0
0
/ Arno Mikkor (EU2017EE)/CC BY 2.0/Flickr

Sąsiad emeryt, inżynier Henryk,ogromnie lubi politykować. Takie hobby. Śledzi obrady wszelkich komisji, a potem zawraca nam głowę wnioskami. Głupi nie jest, jak na umysł matematyczny przystało,myśli bardzo logicznie. Niestety, to niereformowalny optymista, co wszystko widzi na różowo, bo wierzy w sprawiedliwość, więc często gęsto wykłócamy się z nim o różne racje.W ostatnich tygodniach znów sterczał z nosem w telewizorze, no bo jak nie obejrzeć najbardziej go fascynującej komisji, tej od VAT-u. Mówi na nią „Komisja od złodziei”. Ku naszemu zdziwieniu, w tej sprawie jego optymizm gdzieś się ulatnia. Siedzi i liczy. A potem klnie.

Tłumaczy w kółko, że Polacy za bardzo te dochodzenia lekceważą, powtarzając głupio za awanturnikami politycznymi i redaktorami na obcym żołdzie, że to wyłącznie walka partyjna. Podobny punt widzenia można zrozumieć, wszak ludziska mają już po uszy pojedynku „ kto kogo”, nieustannych naparzanek, ordynarnych słów czy chamskich zachowań nawet w Sejmie RP, gdzie niektórzy posłowie popuszczają sobie cugli na całego.Poszturchują się,skaczą po krzesłach, walą epitetami, wywrzaskują swoje racje z siłą przekraczającą dopuszczalny dla organizmu człowieka poziom decybeli. Jednym słowem: obrzydlistwo.

Gorzej, że niewielu rodaków stara się dotrzeć do dna sprawy. A ma ona niezmierzone głębie. Krok po kroku, przesłuchanie po przesłuchaniu odsłania się ponura mroczna czeluść. Potężne, niewyobrażalne ZŁODZIEJSTWO. Liczby, które porażają, kiedy się nad nimi zastanowimy i zrobimy rachunek, bez czego nie da się pojąć skali zjawiska.

Oszuści VAT–owscy w ciągu kilku ledwie lat zagarnęli z naszego wspólnego portfela, zwanego Skarbem Państwa, potworną górę pieniędzy, obliczaną na 250 miliardów złotych. Dla przeciętnego obywatela suma księżycowa. Bardziej by dotarło, gdyby mówiono, że ktoś komuś zasunął parę tysięcy. Tak to już jest z tym pojmowaniem – złości się inżynier Henryk - Jeśli sobie czegoś nie umiemy wyobrazić, usuwamy sprawę z głowy, bo jak analizować niewyobrażalne. Sposób jest prosty: przełożyć liczby na naszą codzienność. Porównać. Do tego nie trzeba tęgiej głowy. Wystarczy ołówek, kartka papieru, kalkulator w komórce. No bo patrzcie…

Ma już wszystko wyliczone. Sumę ukradzioną przez łupieżców, czyli 250 miliardów zł podzielił na dwa sposoby. Przez ilość ludzi pracujących – dane wziął ze statystyk GUS – oraz przez liczbę mieszkańców kraju. W pierwszym działaniu wyszło mu, że każdy pracujący tracił, miał ukradzione w ciągu jednego roku ponad 1800 zł. W drugim suma rocznych strat przekraczała 800 zł na głowę każdego obywatela, co w czteroosobowej rodzinie dawało ok. 3300 zł na rok, zaś w ciągu 8 lat aż 26 300. Taką kasę bezkarnie wyjęli nam złodzieje ze wspólnego państwowego skarbca. Toteż nie dziwi wypowiedź byłego ministra od naszej kasy, J. Rostowskiego, który biadolił, że „piniendzy (korekta, nie poprawiać!) nie ma i nie będzie.” Nie ma dla was, prostaczki, więc odczepta się!

Wyliczenie inżyniera starło ironiczny uśmieszek nawet z twarzy naszego stałego oponenta, który obecnie rządzących bezustannie nienawidzi, choć nie umie wyjaśnić, za co konkretnie. Pokiwał tylko głową i mruknął: No tak…

Też wzięłam się zaliczenie. I wreszcie pojęłam, czemu od kilku lat mogę tylko marzyć o kupieniu roweru z napędem elektrycznym, koniecznego mi, żeby jeździć do odległego sklepu. Na zwykłym, z przyczyn pewnej niesprawności, nie uciągnę. Prawie 1800 zł rocznie! Przez 8 lat to ok. 15 tysięcy, czyli równo 6 rowerów. Liczenie bez sensu? Czyżby? Przyjmijmy, że zwędzone nam wszystkim pieniądze poszłyby na podwyżki, więc zarobki mogły urosnąć choćby o te marne 150 zł miesięcznie (1800:12=150), który, przypuśćmy, mogłam odkładać. Szlag mnie trafił. Ale wiem przynajmniej, kto wpuścił złodziei do naszych domów. Są to dwaj panowie. Jeden, który trzymał rządy twardą łapą. Drugi, wyżej już wymieniony, który liczył naszą kasę. Dlatego wołam: - Tusku wróć! Oddaj mi moje rowery!

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną