Amstaff pogryzł dziewczynkę, a psiary... zaatakowały jej ojca na Facebooku za obronę córki

0
0
0
fot. Piotr Stępień
fot. Piotr Stępień /

Front obrony zwierząt w naszym kraju to ludzi tak beznadziejnie nie myślący, wściekli, zacietrzewieni i przekonani o swoich własnych racjach, że nie ma z nimi żadnego dialogu. Nawet w sytuacji, gdy...

W dniu 10 grudnia tego roku około godz. 19.00 szedł ul. Zajączka w Wałbrzychu doszło do niesprowokowanego ataku psa rasy amstaff na ośmioletnią dziewczynkę, która szła ulicą wraz ze swoją koleżanką i ojcem. Gdy mijali psa, który był prowadzony bez kagańca przez 15-letnią córkę właścicielki ten zaatakował dziecko. Jego właścicielka potwierdza, że według relacji córki dziewczynka szła spokojnie i nie zauważyła nic, co by sprowokowało atak. Poczuła jednak szarpnięcie smyczy i po chwili zobaczyła, jak jej pies szarpie za rękę ośmiolatkę.

Podobnie sytuację opisuje ojciec, który wyjaśnienia na policji złożył wczoraj. Przyznał on, że w pewnym momencie zobaczył jak pies szarpie jego córkę za rękę i przewraca na chodnik. Jak udało się ustalić policjantom, dzięki puchowej kurtce dziewczynka nie doznała poważnych ran. Na szczęście mamy początek zimy, bo nie wiadomo jakimi obrażeniami skończyłby się ten atak latem. A tak gruba puchowa kurtka uratowała dziecko przed poważnymi ranami.

Sytuacja była jednak groźna, bo pies przewrócił 8-latkę na ziemię. Na szczęście dziewczynkom towarzyszyła osoba dorosła, która w obronie córka wyciągnęła posiadany scyzoryk. Uderzył nim psa dwukrotnie w głowę, ponieważ po pierwszym ciosie amstaff nie puścił dziewczynki. Dziecko dalej jest w szoku i nie może dojść do siebie. – Z relacji ojca wynika, że szedł z córką i jej koleżanką ulicą.

W pewnym momencie pies zaatakował ośmiolatkę. Wtedy, jak tłumaczył ojciec dziecka, wyciągnął z kieszeni podręczny scyzoryk i uderzył nim w głowę psa. Ten jednak nie puścił przerażonego dziecka. Wtedy uderzył go jeszcze raz – skomentował sytuację dla mediów rzecznik prasowy policji w Wałbrzychu sierż. sztab. Marcin Świeży. Ojciec 8-latki zapewniał, że dziewczynki ani nie biegały, ani nie zaczepiały psa.

Policja nadal stara się dotrzeć do nagrać z monitoringu, które zarejestrowały zdarzenie.

Wtedy do akcji wkroczyła nawiedzona feministka, miłośniczka aborcji i „praw kobiet”, a jednocześnie wielka miłośniczka i obrończyni praw zwierząt z Wałbrzycha niejaka Anna Przybyła. Otóż rzekomo opierając się tylko i wyłącznie na relacji rodziny właścicieli psa (czyli owej 15-latki i jej mamusi) zwróciła się z apelem o „pomoc w ustaleniu osoby, która w centrum miasta okaleczyła psa”. Przy poście pojawiło się zdjęcie zakrwawionego czworonoga. Natychmiast pojawiły się komentarze, często chamskie, obrzydliwe i wulgarne, kierowane do rzekomego oprawcy biednego pieseczka. Często nawet grożące mu śmiercią.

- Zostałam poinformona (przez osobę sprawującą wówczas opiekę nad psem) Ja i Właściciel psa, że pies został uderzony z impetem butelką (po piwie/z piwem) bez powodu przez przechodnia. Z racji tego, że nie miałam powodu nie uwierzyć w te informacje, iż psa znam z wspólnego wybiegu psów dodałam post o godz 19.54 na fb o poszukiwaniu sprawcy napaści na psa wyznaczając nagrodę. Nie mając prawdziwych informacji o zdarzeniu gdyż zostały zatajanone przez osobę sprawującą wówczas opiekę nad psem. Mając na uwadze ostatnie zdarzenia w Wałbrzychu z znęcaniem się nad zwierzętami obawiałam się, iż może zostać za chwilę zranione kolejne zwierze bądź człowiek dodałam owy post. - broniła się później Anna Przybyła na facebooku. (pisownia oryginalna).
Policja skomentowała również to, co nastąpiło później po zdarzeniu. „Do tej pory nie ustalono w jaki sposób i formie informacja o zdarzeniu dotarła do aktywistki. Nie wiadomo dlaczego zdecydowała się upublicznić”. Dziś już wiemy, że był to ojciec, który bronił swojej córki.

Cały ten występ Ewy Przybyły skomentowali różni użytkownicy Facebooka. Jedna z nich – Ewa Wiśniewska napisała:


Anna Przybyła nic w internecie nie ginie i mam nadzieję,że zostały zrobione screeny. Puściła Pani w Polskę post o pobitym butelką w łeb psie ! Ba! Nawet nagrodę wyznaczono dla tego "zbrodniarza". Zbrodniarzem był ojciec broniący swojego zaatakowanego dziecka przez tego psa. Miał patrzeć jak pies rozszarpie dziecko ? A zaraz będzie wina dziecka. Nie wina tego co jest opiekunem/właścicielem psa. Ucierpiało dziecko, ucierpiał pies.

Jak widać ekoświry i miłośnicy czworonogów nie mają żadnych barier i granic, gdy chodzi o ich czworonożnych pupili.

Piotr Stępień
 

Źródło: Piotr Stępień

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną