Ambasador Doroszewska rujnuje wizerunek państwa polskiego?

0
0
0
/ prezydent.pl

Za nami główne uroczystości związane z obchodami 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Wiele imprez odbyło się w Wilnie i innych miejscowościach Wileńszczyzny, tak mocno związanych z polskością od kilkuset lat. Centralne uroczystości Święta Niepodległości 11 Listopada oczywiście miały miejsce w Warszawie. I tu pojawia się pewien zgrzyt, na który zwracają uwagę niektórzy litewscy obserwatorzy polityczni, bo na warszawskich uroczystościach nie pojawili się przywódcy państwa litewskiego.

Premier Litwy nie został zaproszony do Warszawy

Na litewskim portalu valstietis.lt pojawił się artykuł „Czy litewscy przywódcy powinni udać się na obchody stulecia w Polsce?” Dowiadujemy się z niego rzeczy wręcz skandalicznej, że premier Litwy nie otrzymał zaproszenia do Warszawy. Zachodzi zatem pytanie, dlaczego tak się stało i kto ponosi za to odpowiedzialność? Chociaż Prezydent Polski Andrzej Duda przybył do Wilna 16 lutego, aby złożyć życzenia Litwie z okazji stulecia, to podczas obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości 11 listopada w Warszawie zabrakło przedstawicieli oficjalnych władz litewskich. Co prawda prezydent Litwy złożyła życzenia z okazji jubileuszu Polakom, przy tym w języku polskim, gdyż tego dnia uczestniczyła na szczycie w Paryżu, upamiętniającym stulecie końca pierwszej wojny światowej, ale to był jej wybór. Natomiast mówiąc o innych przywódcach Litwy, to premier zwyczajnie nie otrzymał zaproszenia. Są tylko dwie możliwości, albo dyplomaci w Warszawie, albo tutaj na placówce w Wilnie nie wypełnili swoich obowiązków zawodowych w sposób profesjonalny. Zapewne najważniejsi przedstawiciele władz Litwy przybyliby na tak ważną uroczystość, gdyby ich zaproszono, a wysiłki dyplomatyczne były bardziej aktywne.

W poprzednich latach było inaczej. Litwę reprezentowała prezydent Dalia Grybauskaitė, która w tym roku pojechała na europejskie uroczystości zakończenia I wojny światowej do Francji. W tej sytuacji naturalnym wydawało się, by do Warszawy zaprosić premiera Litwy Sauliusa Skvernelisa, tym bardziej, że we wrześniu został on w Krynicy ogłoszony Człowiekiem Roku 2017 podczas XXVII Forum Ekonomicznego. Jednak ktoś najwidoczniej nie dopełnił swoich obowiązków i doszło do dyplomatycznego skandalu. Takie fatalne niedopełnianie obowiązków nie mogłoby się zdarzyć za urzędowania poprzednich ambasadorów, Jarosława Czubińskiego czy Janusza Skolimowskiego, który to sprawnie organizował aż 16 wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Litwie.

Szkodliwa aktywność ambasador

Kto ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za to bulwersujące niedopatrzenie, a może celowe działanie szkodzące relacjom pomiędzy naszymi państwami? Sprawa wydaje się jasna i bardzo oczywista, wskazania osób do zaproszenia powinna dokonać ambasada RP w Wilnie. Funkcję polskiego ambasadora w Wilnie od maja 2017 r. pełni Urszula Doroszewska. Od początku jej urzędowanie cechują budzące zdumienie zachowania i wypowiedzi. Wskazując na priorytety swojej misji, „wspieranie mniejszości polskiej i monitorowanie jej praw” uznała ona dopiero za „kolejne ważne zadanie ambasadora”, znacznie mniej istotne od bezpieczeństwa i współpracy wojskowej, energetyki czy infrastruktury transportowej. Co musiało szczególnie zbulwersować i zaboleć, to stwierdzenie Doroszewskiej, że nie dostrzega niczego złego w zwiększaniu ilości języka litewskiego w polskich szkołach na Litwie, co oczywiście może mieć miejsce tylko kosztem języka polskiego w polskich szkołach, a przeciwko czemu tak mocno protestują rodzice ze szkół polskich. To wyjątkowo cyniczne słowa zważywszy na fakt, że Polacy na Litwie od wielu lat prowadzą ciężką batalię o zachowanie i utrzymanie poziomu polskich placówek oświatowych, mając świadomość, że to jest najważniejsze dla wychowania przyszłych pokoleń i zachowania języka i polskiej tożsamości na Wileńszczyźnie.

Także inne decyzje ambasador budzą powszechne zniesmaczenie. Dla przykładu, nie wzięła ona udziału w kilkunastotysięcznym biało – czerwonym przemarszu ulicami Wilna z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą oraz Święta 3 Maja. To była imponująca manifestacja polskości, która została przez Doroszewską zwyczajnie zlekceważona. Można za to spotkać polską ambasador na różnych innych imprezach, jak choćby świętowaniu rocznicy powołania Sąjūdisu, z którego wywodzi się wielu polityków o skrajnie antypolskim nastawieniu, jak choćby Vytautas Landsbergis, który swego czasu wzywał publicznie do historycznego zwycięstwa nad Polakami. Innym skandalicznym zachowaniem było ingerowanie w wybory największej demokratycznej polskiej organizacji, czyli Związku Polaków na Litwie oraz aktywne włączenie się w atak na prezesa ZPL Michała Mackiewicza, posła na Sejm Republiki Litewskiej. Doszło nawet do tego, że łamiąc wszelkie dyplomatyczne standardy (nie wspominając o ludzkiej przyzwoitości), Doroszewska miała ostatnio wywierać ponowne naciski na przewodniczącego litewskiego Sejmasu Viktorasa Pranckietisa, by ten doprowadził do ukarania przez sejmową komisję etyki prezesa ZPL.

Doroszewska – litewska czy polska ambasador?

Trudno się więc dziwić, że Urszula Doroszewska jest przez niektóre media kresowe w Polsce nazywana litewską, a nie polską ambasador na Litwie. Jej działania nie służą ani polskiej społeczności na Litwie, ani też nie wzmacniają polskości kresowej. Doroszewska jest typową wyznawczynią szkodliwej dla polskości na Kresach doktryny Giedroycia, w myśl której należy zredukować silną polską obecność na terenach dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy. Sama szczerze wyznała: „Zawsze bardzo się interesowałam tym, co się dzieje za tą granicą z tajemniczymi wieżami strażniczymi na wschodzie. Kiedy zaczynałam swoją działalność opozycyjną w latach 70-tych, cały czas stał problem co będzie z Polską, ale też z innymi krajami – Litwą, Ukrainą. (…) To były dyskusje, książki, koncepcja Giedroycia, która wpływała na nasz światopogląd” (panel „Kobiety Wolności”, Wilno, czerwiec 2018). Jak możemy się przekonać, swoje teoretyczne fascynacje usiłuje realizować w działaniu, przez co jej urzędowanie jako ambasadora RP w Wilnie jest pełne fatalnych i szkodliwych poczynań.

Jako formalny reprezentant państwa polskiego na Litwie swoim postępowaniem Doroszewska wyrządza szkodę wizerunkowi Polski, a także rządowi i prezydentowi RP oraz pełniącemu władzę obozowi PiS i Zjednoczonej Prawicy. Oczywiście także polska społeczność na Litwie z takiego urzędnika nie ma żadnej realnej korzyści, a nawet przeciwnie, bywa przez niego atakowana, jak w przypadku ingerowania pani ambasador w wewnętrzne sprawy Związku Polaków i przyłączenie się do ataku na tę organizację. W świetle powyżej przytoczonych wybranych faktów, na postawione w tytule pytanie: Czy ambasador Doroszewska rujnuje wizerunek państwa polskiego?, trzeba niestety odpowiedzieć twierdząco. Im prędzej zostanie ona odwołana z placówki w Wilnie, tym lepiej dla wszystkich, gdyż przestanie kompromitować Polskę i siebie, a także pełniony wysoki urząd ambasadora RP.

Źródło: mojekresy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną