Zamiast seksu jak z Kamasutry 3 lata ZK dla Hindusa z Ubera

0
0
0
Hinduski dostawca jedzenia
Hinduski dostawca jedzenia /

Za próbę gwałtu. Cóż tym razem ryż z kurczakiem i Kamasutrą i nie skończył się tak, jak sobie przewidział, wyśnił i wymarzył kolejny multikulturowy gwałciciel.

Niejaki 36-letni Rajan S. z Indii, który postanowił klientce dostarczyć rozkoszy nie tylko kulinarnych, ale także seksualnych skończył bez seksu za to z trzema latami bezwzględnej odsiadki w Zakładzie Karnym. Cóż należy mieć nadzieję, że przynajmniej tam seksu ze strony "współkiblujących" pod celą mu nie zabraknie, w końcu u nas jeszcze rzadko trafia się ktoś o tak egzotycznej urodzie. Przemocy pewnie również nie uniknie. Niestety, ponieważ w Polsce, w przeciwieństwie do krajów III Świata więzienia nie są koedukacyjne, więc to raczej on będzie robił za dziewczynę.

Przedwczoraj Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa przewalił 36-letniemu obywatelowi Indii Rajanowi S. trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Za próbę zgwałcenia klientki, której przywiózł jedzenie. Wyrok jak na polskie realia całkiem spory, zwłaszcza że to była „tylko” nieudana próba gwałtu, choć pytanie, czy się utrzyma w drugiej instancji (bo pewnie jacyś miłośnicy imigranckich przestępców w rodzaju Rzecznika Praw Obywatelskich go zaskarżą) i czy odsiedzi go do końca, a nie wyjdzie po połowie, czy dwóch trzecich. Dodatkowo musi także zapłacić pokrzywdzonej 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Choć w to ostatnie osobiście nie wierzę.

 9 lipca tego roku nowy Europejczyk z Indii postanowił zakosztować przyjemności ze świeżo poznaną Polką. Poszkodowana kobieta najpierw za pośrednictwem pewnej popularnej aplikacji zamówiła jedzenie z dostawą do domu. Wielbiciel Polek na początek przywiózł jej tylko jedzenie z Uber Eats, a potem stwierdził, że jego napięcie seksualne zmusza go do odbycia stosunku. Do zdarzenia doszło na warszawskim Mokotowie. 36-letni Hindus przywiózł zamówione jedzenie do jednego z mieszkań. Kiedy drzwi otworzyła mu kobieta, mężczyzna siłą wtargnął go środka i jak podaje policja, zaczął „napastować seksualnie klientkę”, czyli innymi słowy ostro wziął się za macanie i ekspozycję swojego sprzętu do gwałtu. 36-latek nie tylko nie reagował na krzyki kobiety i próbował popchnąć ją w stronę sypialni. Miał ją przy tym całować i obmacywać w okolicach intymnych, po piersiach i kroczu. Kiedy kobieta ostro się temu sprzeciwiła, Hindus stał się bardzo agresywny i chciał siłą zmusić kobietę do seksu. Pokrzywdzona długo wyrywała się napastnikowi. Ostatecznie udało jej się dobiec do drzwi i uciec. Po napaści miała siniaki na rękach i nogach. Wtedy napastnik zbiegł z mieszkania kobiety, a po drodze… wyrzucił na ulicę kartę SIM do swojego telefonu. Po zatrzymaniu początkowo nie przyznał się do winy. Potem w trakcie śledztwa parokrotnie zmieniał swoje zeznania. Tłumaczył, że kobieta chciała go uwieść (we flanelowej pidżamie), później, że zdarzenie było "nieporozumieniem". I był ciężko zdziwiony, że w tym dzikim, odległym od Indii kraju Policja wierzy jakieś samicy, a nie jemu. Cóż okazało się też, że Warszawa to nie Bombaj, czyli Delhi i tutaj za takie rzeczy się zamyka. Podczas, gdy w Indiach za usiłowanie gwałtu praktycznie nie grozi żadna kara, często bezkarni są ci, którym gwałt się udał, a nawet jeśli przy tym zamordowali ofiarę to też w ich obronie stają ważni hinduscy politycy. Często też ofiary gwałtu są jeszcze dodatkowo zbiorowo gwałcone na komisariacie przez policjantów, którzy po wszystkim… nie przyjmują od nich zawiadomienia o przestępstwie.

Czarne kobiety są dla Murzynów, muzułmanki dla muzułmanów, a Hinduski dla Hindusów. Tylko białe samice są dla wszystkich. Część z nich entuzjastycznie włącza się w to mieszanie ras i kultur, ale większość „nowi Europejczycy” muszą przymusić. Jednak mieszkanka Warszawy bynajmniej nie była za to wdzięczna. Obroniła się przed gwałtem ze strony Hindusa i wezwała Policję, przez co biedny Rajan sobie dzisiaj trochę posiedzi. W swoim mniemaniu za niewinność...


Podziękujmy obecnej i poprzedniej władzy za to, że już tysiące kolorowych przybyszów, wśród nich mieszkańców Indii, Pakistanu, Bangladeszu i Nepalu "łazi" po Warszawie. Przybycie kilkudziesięciu tysięcy śniadych i czarnych przybyszów z Azji i Afryki nie jest dobre dla nikogo. A, że na widok białej kobiety część z nich zachowuje się jak Afrykańczyk z filmów porno po pożarciu opakowania viagry… Cóż – ktoś tego nie przewidział? Podziękujmy za to, że Warszawa staje się miastem ukraińsko-hinduskim. I że dzięki tej światłej polityce zagrożenie imigranckimi gwałtami w Polsce. W postępie geometrycznym. Hindusi Arabowie, czy afrykańscy Murzyni często zachowują się jak spuszczone z łańcucha psy. Nie można oczywiście uogólniać, ale to, co u nas jest patologicznym marginesem u nich często jest normą. Wystarczy nam własnych bandziorów, żeby jeszcze importować kolejnych w ramach egzotyki i chorej doktryny multi-kulti

Michał Miłosz

Źródło: felieton

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną