Żelazna logika! Dr Szołucha rozbija mit rozwoju Polski bez stali, a więc także bez węgla

0
0
0
Dr Marian Szołucha
Dr Marian Szołucha / FB/Pixabay.com

"Nie ma gospodarki bez stali, a stali nie ma bez węgla koksowego", wydawałoby się, że to dogmat każdej gospodarczej kalkulacji, jednak ekologiczny paradogmat o globalnym ociepleniu i konieczności polityki dekarbonizacyjnej bierze górę w UE. Polska nie byłaby tego pierwsza ofiarą, chociaż to my teraz jesteśmy na celowniku ekologów, a nie np. Niemcy, czyli najwięksi produceni węgla brunatnego na świecie.

Do zjawiska dekarbonizacji odniósł się w swoim artykule w "Naszym Dzienniku" dr Marian Szołucha, ekonomista z Akademii Finansów i Biznesu Vistula, przypominając, że nie da się węgla odseparować od wielu innych branż gospodarczych, a zwłaszcza hutnictwa.

"Uzasadnienie tej tezy jest proste – do wytworzenia tony stali potrzeba ok. 800 kg węgla koksującego. Stal jest natomiast (i w dającej się przewidzieć przyszłości będzie) jednym z ważniejszych materiałów służących do produkcji maszyn, statków, samochodów, materiałów budowlanych czy wreszcie przedmiotów codziennego użytku. Węgiel koksujący to jeden z typów węgla kamiennego, który po wydobyciu trafia do koksowni, gdzie jest w specjalnych piecach wygrzewany za pomocą gazów spalinowych, przy ograniczonym dostępie tlenu, w temperaturze 600-1200 °C. Tak powstaje koks, wykorzystywany przede wszystkim w procesie wytopu żelaza, spełniając tam trzy zasadnicze funkcje: paliwa, reduktora i swoistego rusztowania pozwalającego na przepuszczanie gazów"

- pisał dr Szołucha.

Czy Polsce zależeć powinno na hutnictwie? Okazuje się, że dane za 2017 r. są jednoznaczne. Zużycie wyrobów stalowych w polskiej gospodarce w 2017 r. wyniosło 13,5 mln ton, tj. o blisko 400 tys. ton więcej niż w roku poprzednim, a jeśli ta tendencja się utrzyma, przy jednoczesnych naciskach na redukcję wydobycia węgla, pierwsza ręce zacierać będzie Rosja, od której już teraz Polska zmuszona jest importować "czarne złoto".

"W wydobyciu węgla koksującego z polskich złóż prym wiedzie Jastrzębska Spółka Węglowa, jeden z większych pracodawców w kraju, zatrudniający, wg danych na koniec 2017 r., 26,5 tys. osób (jako grupa kapitałowa). Głównymi odbiorcami jej produktów są nie tylko klienci polscy, ale także niemieccy, austriaccy, słowaccy, czescy, włoscy, a nawet hinduscy. To firma naprawdę dynamiczna. W grudniu ubiegłego roku zawarła warunkową umowę zakupu 95,01 proc. udziałów w Przedsiębiorstwie Budowy Szybów za kwotę 204 mln zł, a w najbliższych latach planuje budowę dwóch nowych kopalń – „Dębieńsko” niedaleko Rybnika i „Jan Karski” w Lubelskim Zagłębiu Węglowym"

- przypomniał dr Szołucha.

W Unii Europejskiej JSW ma tylko kilku konkurentów, którym kończą się w dużej mierze zasoby węgla. Wydawałoby się, że to idealny moment, by Polska mogła zostać europejskim liderem węgla i chyba to przeszkadza najbardziej zagranicznym gospodarczym konkurentom polskiego rynku węglowego, którzy jak zawsze w takich sytuacjach wypuszczają na arenę ekologiczne pacynki i opozycję.

 

 

 

Źródło: Naszdziennik.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną