Czystki w opozycji. Lewica rozlicza Sikorskiego i Giertycha

0
0
0
fot. zdjęcie archiwalne
fot. zdjęcie archiwalne /

Przedstawiciele antyPiSu zdali się zapomnieć lekcji, jaką były czystki w sowieckiej Rosji, kiedy to w nagrodę za wierność komunizmowi i udział w sowieckich zbrodniach można było, po zmianie kliki u steru władzy, zyskać kule w łeb. Dziś polityka nie jest tak brutalna. Ale lewica nie wybacza błędów młodości i rozlicza nawet polityków najbardziej zaangażowanych w walkę z PiS. Bo wiernym rewolucji trzeba być od urodzenia i przeszłości nic nie przekreśli.

Na lewicowym portalu „Krytyka polityczna” ukazał się artykuł Adama Traczyk (prezesa think-tanku Global.Lab, współpracownika Fundacji im. Friedricha Eberta, Ambasady RP w Berlinie, Helsińskiej Fundacją Praw Człowieka, Polskiej Akcji Humanitarnej) „O tym, jak byliśmy na szczycie”, który można potraktować jako wstęp do rozliczenia Radosława Sikorskiego, który był najdłużej urzędującym ministrem spraw zagranicznych w Polsce (pełnił funkcje szefa dyplomacji przez 7 lat), i wydał książkę, w której kreuje swój hagiograficzny wizerunek.

 

Jak pisze z ironią i sarkazmem lewicowy publicysta „autoportret swój Sikorski maluje oczywiście wspaniały. Jest na nim mężem stanu z gracją poruszającym się na salonach światowej dyplomacji. Wiedzą, inteligencją, życiorysem poszukiwacza przygód, obyciem z Oxfordu i doświadczeniem zawodowym z Waszyngtonu, doskonałym angielskim, urokiem osobistym i poczuciem humoru potrafi zjednywać sobie przyjaciół i budować zaufanie czołowych polityków z całego świata – od afgańskich dygnitarzy przez europejskich dyplomatów po amerykańskich sekretarzy stanu. A to wszystko w służbie Rzeczpospolitej i twardej walce o jej interesy. Dzięki błyskotliwym pomysłom i osobistej odwadze [...] Sikorski w imieniu Polski na globalnym ringu z powodzeniem boksuje powyżej naszej kategorii wagowej. Do tego zachwyca znakomitymi analizami i trzeźwym osądem sytuacji. I choć najpotężniejsi gracze miewają inne zdanie, to historia szybko przyznaje Sikorskiemu rację”.

 

Według lewicowego publicysty hagiografia Sikorskiego potwierdza, „że za akcjonizmem Sikorskiego nie zawsze stała przemyślana strategia i kalkulacja, jakie korzyści możemy osiągnąć i jak do tego doprowadzić. Krytycy Sikorskiego znajdą więc potwierdzenie często stawianych zarzutów, że celem wielu inicjatyw były przede wszystkim efekt wizerunkowy, „poprawa atmosfery” czy „zwiększenie prestiżu” (złośliwi dodadzą, że samego ministra, a nie Polski), które niekoniecznie przekładały się namacalne korzyści”.

 

O miernych walorach intelektualnych Sikorskiego jak wynika z recenzji lewicowego publicysty, ma świadczyć, to, że Sikorski „w swojej książce zaskakująco mało miejsca poświęca szczegółom pracy koncepcyjnej – temu, jak wykuwała się polska strategia, jak formułowano interesy, jakie alternatywne scenariusze tworzono i jakie są granice naszego wpływu”.

 

Lewicowy publicysta wytyka Sikorskiemu likwidacje 40 polskich placówek dyplomatycznych, podczas gdy „chce się prowadzić skuteczną dyplomację, ale i promocję polskiego biznesu, to trzeba mieć swoje oczy i uszy na świecie”. Dla lewicowego publicysty „zaniedbaniem 7 lat rządów Radka Sikorskiego na Szucha jest też niewątpliwie fakt, że nie dorobiliśmy się systemu szkoleń z prawdziwego zdarzenia i mechanizmów wspierania dyplomatów ubiegających się o pracę w organizacjach międzynarodowych”.

 

Lewicowy publicysta przypomina również, że „przed 2015 rokiem Radek Sikorski znany był z wpadek będących często skutkiem ciętego lub rozwiązłego języka”.

 

Nie da się też ukryć, że lewica nie daruje Romanowi Giertychowi jego przeszłości. W opublikowanym na łamach portalu Krytyka Polityczna tekście „Giertych a sztuka adaptacji” autor ukrywający się pod pseudonimem „Galopujący Major” stwierdził, że Roman Giertych „jeszcze nie, ale już prawie” „stał się już oficjalnie liberalnym demokratą, broniącym Polaków przed najgorszym barbarzyństwem od czasów biblijnego potopu”.

 

Według lewicowego komentatora „mecenas Giertych jest już bowiem na tyle pewny swej pozycji, że porzuca szaty technokratycznego suflera na rzecz samozwańczego arbitra demokracji. Niedawno dostało się Robertowi Biedroniowi (nie został, co prawda, nazwany „wstrętnym pederastą”, a jedynie „największą nadzieją” Kaczyńskiego), ale lada moment trafić może na każdego z was. Bo tak, w roku 2019 to Roman Giertych będzie nas rozliczał z dorobku demokratycznego, zaś liberalni dziennikarze będą mu głośno sekundować. W imię walki z PiS-em, rzecz jasna”.

 

Według lewicowego komentatora „Roman Giertych swą postawą jakoś na tę miłość liberałów zasłużył. Dał bowiem obozowi III RP (...) poczucie mocy” poprzez swoją sądową walkę z PiS, która wywarła doskonały efekt propagandowy, „i Giertycha, być może jako jedynego, zaczęto się na prawicy bać. Prawicowi publicyści zaczęli kasować tweety o jego klientach (ostatnio Ziemkiewicz o Kuźniarze), a prawicowi politycy zaczęli mniej chętnie klientów Giertycha maglować (odwoływane przesłuchiwania Tuska przez komisją Amber Gold). A dla obozu liberalnego, który od trzech lat przegrywał, takie odzyskane poczucie mocy to wartość największa. Wreszcie, po tych paru latach znowu (!) prawica się nas boi! W ten prosty sposób Giertych z cenzora Ferdydurke stał się panem mecenasem od walki z bezprawiem”.

 

W opinii lewicowego publicysty „Giertych zmienił się na tyle, żeby pasować do Platformy. Bo Platforma to także w dużej części politycy (…) których postawy światopoglądowe nie odbiegają bardzo od linii PiS-u (...). Giertych tam po prostu pasuje i wie, że ma szansę przejąć Platformę od środka. Byleby tylko skutecznie walił w PiS i napuszczał wyborców, aby non stop ganiali antypisowskiego króliczka. Tego samego, którego media III RP ganiają przecież non stop”.

 

Dla lewicowego publicysty „zarówno obóz III jaki i IV RP poprzez przyjmowanie w swe szeregi niedawnych przeciwników wykazuje wysokie możliwości adaptacyjne. Wykazuje zdolności, relatywnie szybkiego i bezbolesnego wybaczenia, wykazuje wreszcie możliwości przedstawiania kuszącej alternatywy dla tego, kto swój obóz z różnych względów zamierza porzucić. Owszem, często poprzeczka ustawiona jest zbyt nisko, a sam transfer wydaje się nieprzemyślany (kazus Andruszkiewicza), ale nie zmienia to faktu, że drzwi nigdy nie są do końca zamknięte”.

 

W swoim tekście lewicowy publicysta uznał za brak realizmu lewicy to, że nie jest ona tak skłonna do wybaczani i współpracy z byłymi przeciwnikami jak PO czy PiS, czy nawet prawicowa ekstrema spod znaku narodowców, wolnościowców i katolików, która potrafiła stworzyć swój antyunijny sojusz.

 

Jan Bodakowski

Na archiwalnym zdjęciu Radosław Sikorski [działacz Ruchu Odbudowy Polski – jak można przeczytać na stronie Wyborczej w 1997 r. jednym z wniosków CBOS-u było to, że “najmniej antysemicki elektorat ma PSL i UW, a najbardziej ROP (Ruch Odbudowy Polski - jednym z założycieli był Antoni Macierewicz)”] i autor tekstu Jan Bodakowski (sympatyk Unii Polityki Realnej) – rok 1997 zlot Ciemnogrodu Wojciecha Cejrowskiego – impreza ta przez środowiska Gazety Wyborczej określana była mianem antysemickiej

Źródło: JB

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną