Ernest Hemingway komunistyczny propagandzista i sowiecki szpieg

0
0
0
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe /

Nakładem wydawnictwa Fronda ukazała się książka „Najtajniejsza broń wywiadu. Piękne kobiety, seksafery i szantaże” autorstwa Sebastiana Rybarczyka. W której autor opisał „piętnaście opowieści ujawniających sensacyjne wątki historii, o których czytaliście na pierwszych stronach gazet; zdemaskowanie największego kreta w historii CIA – Aldricha Amesa, romantyczne początki kariery Kima Philbiego – najskuteczniejszego szpiega sowieckiego”.

W pracy „Najtajniejsza broń wywiadu. Piękne kobiety, seksafery i szantaże” czytelnicy znajdą historie sowieckiej siatki szpiegowskiej w brytyjskim wywiadzie „piątki z Cambridge”, historie wspólnej kochanki brytyjskiego ministra i radzieckiego szpiega, dzieje terrorystów, skorumpowanych urzędników, zdemoralizowanych polityków, szantaży, pięknych agentek uwodzących naiwniaków, spektakularnych akcji służb specjalnych.

 

Na kartach swoje pracy Sebastian Rybarczyk opisał współprace Ernesta Hemingwaya z sowieckimi szpiegami. Według autora pracy „Najtajniejsza broń wywiadu. Piękne kobiety, seksafery i szantaże” „Gdyby istniał Olimp głupoty intelektualistów, to z pewnością Ernest Hemingway byłby tam jednym z bogów. Po jego prawicy mogłaby usiąść bez cienia zażenowania żona pisarza, Martha Gellhorn. Ernest Hemingway zapamiętany został jako wielki pisarz, poszukiwacz przygód, zawadiaka, seksualny samiec alfa i notoryczny pijak”.

 

Opisana przez Sebastiana Rybarczyka żona pisarza „Martha Gellhorn, no cóż, zapamiętana – delikatnie pisząc – została znacznie mniej. Jej postać wygrzebano z zakamarków historii przy okazji filmu z 2012 roku „Hemingway i Gellhorn” w reżyserii Philipa Kaufmana, gdzie w role głównych bohaterów wcielili się Clive Owen i Nicole Kidman”.

 

Jak informuje autor pracy „Hemingway był czterokrotnie żonaty, z czego piętnaście lat poświęcił dla Mary Welsh, ostatniej żony, a trzynaście dla drugiej Pauline Marie Pfeiffer. Martha w tej kolejce była trzecia, ich związek trwał od 1936 roku, małżeństwo tylko pięć lat od 1940 do 1945 roku, ale trzeba przyznać, że był to intensywny czas jego życia, kiedy przebywał pośród szpiegów lub sam próbował nim być”.

 

Jak można dowiedzieć się z pracy Martha „Gellhorn była młodsza od Hemingwaya o dziewięć lat, więc nie stanowiło to zbyt dużej różnicy wieku. Wyglądała jak typowa amerykańska posągowa blondynka, taka jak te, które podobają się pewnej grupie mężczyzn. Wysoka, zgrabna i piekielnie ambitna. Urodziła się 8 listopada 1908 r. w St. Louis w rodzinie ginekologa George’a Gellhorna, który miał to nieszczęście, że jego żoną była radykalna feministka Edna Fischel. Najwyraźniej to matka zaszczepiła młodej Marcie poczucie dążenia, by w życiu być kimś i współzawodniczyć z mężczyznami. Jej pęd do kariery był tak silny, że nie ukończyła nauki, rzucając się w wir pracy dziennikarskiej. Bardzo chciała zostać korespondentem zagranicznym, a zwłaszcza – wojennym. Powiedzmy sobie szczerze, że było to trudne do zrealizowania. Ta gałąź dziennikarskiego rzemiosła była opanowana głównie przez mężczyzn. Nie zrażało to Marthy”.

 

Żona Hemingwaya „chciała być nową Louise Bryant, marksistowską pisarką, która odwiedzała front I wojny światowej, a potem obserwowała na żywo wydarzenia, które się rozgrywały podczas rewolucji bolszewickiej. Bryant starsza od Gellhorn o całe pokolenie, przecierała szlak innym, podobnym do niej ambitnym kobietom. Obie panie łączyły trzy rzeczy. Po pierwsze – zaangażowanie polityczne, z którym wkroczyły w świat dziennikarstwa, mając opisywać obserwowane wrażenia. Bryant była walczącą marksistką, komunistką, radykałką. Do historii przeszło jej zdjęcie w mundurze Armii Czerwonej zrobione na Placu Czerwonym w Moskwie. Gellnhorn związała się z radykalnym ruchem pacyfistycznym, który w owym czasie, ciążył ku komunistom. Po drugie, obie wychodziły z założenia, że prawdziwa natura świata jest ukryta, a one powołane są po to, by ją wydobyć na światło dzienne, opisując według własnych kryteriów politycznych”.

 

Zdaniem autora pracy „Najtajniejsza broń wywiadu. Piękne kobiety, seksafery i szantaże” Louise Bryant (podobnie jak żona Hemingwaya) „aby spełnić swoje ambicje, potrzebowały doświadczonych i znanych mężczyzn, którzy pomogliby im w karierze. Dla Bryant – był to jeden z założycieli komunistycznej partii Ameryki – John Reed. Chociaż młodszy od swej partnerki i protegowanej o dwa lata, był osobą publicznie znaną, kiedy się poznali. Bardzo wysoko oceniono jego korespondencję z rewolucji meksykańskiej. Mądrzejsi z radykalizmu wyrastają, ale nie Reed. Gdy nadarzyła się kolejna okazja, pod rękę z Louise udał się do Piotrogrodu i Moskwy, by na żywo relacjonować i uczestniczyć w leninowskim przewrocie. Reed spłodził z tej eskapady książkę pod tytułem „Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem”, która fundamentalnym przykładem, jak niemówiący kompletnie po rosyjsku dziennikarz aktywista wyobraża sobie, co naprawdę się stało w październiku 1917 roku. Następnie Reed stał się aktywnym działaczem Kominternu, za który oddał życie, umierając w wyniku wszechogarniającego brudu na tyfus w Moskwie w 1920 roku. Dzięki temu został komunistycznym świętym, pierwszym Amerykaninem pochowanym pod murami Kremla. Nie muszę tu chyba zaznaczać, że w ostatniej drodze towarzyszyła mu Louise Bryant.

 

Ernest Hemingway deklarował, że kiedy wierzył w zwycięstwo komunistów Hiszpanii, był najszczęśliwszy okres w jego życiu. Hemingway nie był „niezależnym, chcącym poznać realia reporterem. Był – zaangażowanym po stronie republikańskiego rządu – komunistą. Już w pierwszej połowie lat 30. ubiegłego stulecia Ernest związał się z radykalnymi socjalistami. Zwycięstwo Hitlera pchnęło go jeszcze bardziej w lewą stronę. Pomimo że był katolikiem – ochrzcił się dla swojej drugiej żony – nie widział konfliktu pomiędzy chrześcijańskim humanizmem a marksistowskim totalitaryzmem. W połowie lat 30. XX wieku zaczął publikować zaangażowane politycznie teksty w „New Masses”, piśmie Komunistycznej Partii USA. W tym był podobny do Reeda, który też publikował we wcześniejszej emanacji tego pisma w pierwszym 20-leciu XX wieku”.

 

Jak informuje w swojej pracy Sebastian Rybarczyk „Według Paula Johnsona, brytyjskiego historyka: Hemingway przez całą dekadę (lat 30. XX w. – przyp. aut.) był przekonany, jak się wydaje, że partia komunistyczna jest jedynym prawdziwym i wiarygodnym przewodnikiem antyfaszystowskiej krucjaty i że zdradą jest jej krytyka lub udział w działalności prowadzonej poza jej kontrolą. Twierdził wtedy, że ktokolwiek ma poglądy antykomunistyczne, jest „albo głupcem, albo kanalią”. W swoich zapatrywaniach zbliżył się do innego pisarza i komunisty – Lincolna Steffensa, który po swoim powrocie z ZSRS w 1927 roku perorował jeszcze na trapie statku, że „Stany Zjednoczone muszą zostać sowieckie”. Hemingway nie był w swoich poglądach odosobniony”.

 

Jak można się dowiedzieć z pracy „Najtajniejsza broń wywiadu. Piękne kobiety, seksafery i szantaże” od końca I wojny światowej „Amerykańscy twórcy, idąc drogą swoich europejskich kolegów, „zaczadzili” się komunizmem. Dziś, po tylu latach trudno uwierzyć, że ludzie wydawałoby się inteligentni, pisarze, poeci, twórcy filmowi, krytycy literaccy ulegli tak złowieszczej ideologii. Źródeł tego trzeba szukać w epoce romantyzmu i ruchach rewolucyjnych XIX wieku. To wtedy właśnie pojawił się typ niewiele rozumiejącego romantyka-idealisty. Pochodzący z Polski prof. Adam Zamoyski pisał o nich następująco i trafnie: Wyobraźnia romantyków nie zniżała się do tak przyziemnych spraw, jak praktyczna pomoc uciśnionym i konkretne wsparcie nędzarzy. Wznosiła się na poziom konfrontacji z tym, co uznawała za najbardziej fundamentalne, duchowe krzywdy. Identyfikowała je w sposób bardzo wybiórczy, kierując się własnym poczuciem dramatyzmu, patosu, heroizmu oraz faustowskiego przeznaczenia, nie pomijając przy tym bynajmniej walorów spektakularnych. Była gotowa do walki o sprawy nieistniejące, narzucając społecznościom swe aspiracje, które – oglądane przez pryzmat ignorancji i pobożnych życzeń – zdawały się pasować do jej wyobrażeń”.

 

Według autora książki „Najtajniejsza broń wywiadu. Piękne kobiety, seksafery i szantaże” „Hemingway i jemu podobni stali się duchownymi spadkobiercami tych ludzi. Byli gotowi uwierzyć w największą bzdurę, jeżeli była opakowana w hasła powszechnej szczęśliwości, raju dla uciśnionych, pokoju czy wreszcie postępu”.

 

O głupocie elit zaczadzonych komunizmem świadczy to, że przyjmowały one takie bzdurne sowieckie manifesty jak instrukcje Kominternu do działaczy sekcji kulturalnej, głoszące, że „pogląd, że poezja wymaga jakiegoś specjalnego talentu, którzy jedni ludzie mają, a inni nie, to burżuazyjna metafizyka. Sztukę tworzenia poezji można nabyć dzięki nauce i ćwiczeniom tak jak każda umiejętność. Potrzebujemy więcej świadomej klasowo poezji proletariackiej; musimy zwiększyć produkcję poezji na froncie literackim. Początkujący adepci powinni zacząć od pięciu do dziesięciu linijek dziennie, a potem wyznaczyć sobie cel; od dwudziestu do trzydziestu linijek i stopniowo zwiększać liczbę i jakość swojej produkcji”. Instrukcja ta „była ona powszechnie

kolportowana i dyskutowana na setkach spotkań partii komunistycznej na całym świecie”.

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną