Amerykańskie chłopaki z ciężkich bombowców

0
0
0
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe /

Byli jedyną siłą, której pomiędzy 1942, a 1945 rokiem bało się niemieckie społeczeństwo. I stanowili poważny problem dla niemieckiej gospodarki (choć mógł on być wielokrotnie większy, gdyby dowództwo umiało się konsekwentnie skupić się na niszczeniu wąskich gardeł hitlerowskiej gospodarki, takich jak fabryki łożysk tocznych, rafinerie, zakłady lotnicze i pancerne). Przy okazji zabili setki tysięcy niemieckich cywilów. Sami jednak za to zapłacili bardzo wysoką cenę.

Tysiące z nich zginęło wraz ze zestrzelonymi bombowcami. Spalili się żywcem, wykrwawili od ran na zalanych krwią pokładach uszkodzonych maszyn, zginęli gdy uderzyli o ziemię, bo nie zdążyli założyć spadochronu, albo on się nie otworzył. Czasami zostali zastrzeleni w powietrzu, kiedy wisieli na spadochronie przez „rycerskich” pilotów myśliwskich Luftwaffe, albo po wylądowaniu zlinczowani przez „wdzięczną” niemiecką ludność, której nieśli śmierć i zniszczenie. Kto? Zwykłe, amerykańskie chłopaki stanowiące załogi 8 Armii Powietrznej składającej się z ciężkich bombowców typu Boeing B-17 Flying Fortess (Latająca Forteca) i Consolident B-24 Liberator (Wyzwoliciel). To o nich jest ta książka. O ich często bezimiennym heroizmie, determinacji i rzezi, którą wśród młodych, zielonych załóg pozbawionych w początkowym okresie osłony własnych myśliwców dalekiego zasięgu sprawili doświadczeni i zahartowani w bojach piloci niemieckiej Luftwaffe. 

Członek załogi ciężkiego bombowca wsiadając do swojej maszyny na którymś z dziesiątek lotnisk we wschodniej Anglii zamienionej od 1942 roku na największy lotniskowiec świata, gdzie w którymś momencie przebywało blisko 8 tysięcy ciężkich bombowców i ćwierć miliona lotników, planistów i mechaników obsługi naziemnej miał tylko trzy możliwości. Albo wrócił cało do domu i wysiadał z samolotu, który często wyglądał jako tarcza strzelnicza z setkami dziur po kulach z niemieckich działek i karabinów maszynowych, albo został zestrzelony i zginął we wraku swojej maszyny, ewentualnie zdążył wyskoczyć i zamienił swój los na więzienny drelich w którymś z niemieckich oflagów dla zachodnich lotników. Innej możliwości nie było. Była to walka do tej pory nie znana. Toczona na wysokości 25 tysięcy stóp, czyli ponad 8 kilometrów nad ziemią w rozrzedzonym, pozbawionym tlenu, lodowatym powietrzu. W warunkach, w jakich żadni wojownicy nigdy wcześniej się nie spotkali. Załogi bombowców toczyły boje w zupełnie nowych warunkach, oddziałujących na ciało i umysł. Nawet doświadczenia z walk poprzedniej ze światowych, gdy samolot dopiero raczkował, jako przyszły, niezwykle skuteczny środek prowadzenia wojny były nieadekwatne, ponieważ toczyły się dziesięć razy niżej, przy czterokrotnie niższych prędkościach maszyn. Ten nowy rodzaj wojny był czymś do tej pory nieznanym. Stąd szansa, że któryś z nich przeżyje trwającą 25 lotów bojowych turę były na początku praktycznie bliskie zeru. 

Załogi bombowców tworzyły elitarną grupę wojowników, choć większość z nich nigdy wcześniej nawet nie siedziało w samolocie. Mimo to wszyscy byli ochotnikami. Jednymi z pierwszych, którym przyszło się zmierzyć z Niemcami, zanim jeszcze wojska lądowe wylądowały w Afryce Północnej, Włoszech i Normandii. Stanowiły w mikroskali odbicie Ameryki ‒ białej Ameryki. Do ich grona należał aktor Jimmy Stewart, jak również „król Hollywood” Clark Gable. Powietrzne zmagania uwiecznił na taśmie filmowej zdobywca Oskara, reżyser William Wyler.

Bombardowania hitlerowskich Niemiec przez Anglików, Amerykanów i sojuszników (w tym kilka polskich dywizjonów bombowych) stanowiły obok wojny o Atlantyk najdłuższą kampanię II wojny światowej, swoistą wojnę w trakcie wojny. A do momentu, kiedy alianckie oddziały nie przekroczyły granic w jej ostatnich miesiącach, była to jedyna walka toczona wprost na niemieckiej ziemi. Co więcej najbardziej zabójcze i masowe bombardowania, takie jak  Drezna przez Brytyjczyków w połowie lutego 1945 roku miały miejsce na koniec wojny, gdy wyniszczona i pozbawiona paliwa Luftwaffe nie miała jak zatrzymywać armad alianckich bombowców. 

Książka jest oparta na licznych pochodzących z archiwów amerykańskich, brytyjskich i niemieckich wspomnieniach, wywiadach i dokumentach. 

Michał Miłosz  

Donald L. Miller, Władcy przestworzy. Amerykańscy lotnicy w walce z nazistowskimi Niemcami, Wydawnictwo Replika, Poznań 2017, ss. 632. 
 

Źródło: Michał Miłosz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną