Awantury o Europejskie Centrum Solidarności

0
0
0
/ flickr

Ten konflikt nie wybuchnął nagle po obniżeniu dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, on już trwa od dawna i wpisany jest w politykę zarządzania Gdańskiem. Po prostu zmarły tragicznie prezydent Paweł Adamowicz forsował politykę niezależności swojego miasta od reszty Polski. Znane były jego resentymenty z Niemcami. A poza tym chciał forować ideę Wolnego Miasta Gdańska. Jednym słowem marzyło mu się niezależne księstwo i on jako niekwestionowany władca.

Gdy zginął, jego urząd przejęła Aleksandra Dulkiewicz dotychczasowa zastępczyni Pawła Adamowicza. We wczorajszych wyborach została oficjalnie prezydentem miasta i będzie prowadziła taką samą politykę, jak jej poprzednik.  Tak w demokratycznych wyborach zadecydowali mieszkańcy Gdańska i miał rację Jarosław Kaczyński, że PiS nie wystawiło w wyborach swojego kandydata. Po prosty układ gdański trzyma się nadal bardzo mocno i jak na razie nie ma żadnych szans, aby to się zmieniło.


Trudno się dziwić, że minister Piotr Gliński miał dość w takich warunkach łożenia dużych pieniędzy na Europejskie Centrum Solidarności, którego włodarze  już dawno zaanektowali.  To tak, jakby ruch Solidarność miał tylko swoje konotacje w Gdańsku i wara innym regionom Polski do wtrącania się w kształt ECS . W Europejskim Centrum Solidarności reprezentowana jest jedynie słuszna opcja tego ruchu z Lechem Wałęsą na czele. Solidarność w roku 1980 liczyła 10 mln członków i w jej obronie z reżimem Jaruzelskiego toczyły się walki w różnych ośrodkach Polski: ofiary górników z kopalni „Wujek”, demonstracje  brutalnie rozpędzone przez siły milicji i ZOMO, morderstwa polityczne i prześladowania działaczy niepodległościowych. A wszystko na tle pogłębiającej się zapaści gospodarczej kraju. To się wszystko dla władz Gdańska nie liczy. Oni chcą prezentacji tylko swojego punktu widzenia, z jedynie słusznym bohaterem tamtych dni, Lechem Wałęsą, który przeskoczył płot stoczni i obalił komunizm.


Konflikt miedzy Europejskim Centrum Solidarności a ministrem kultury i dziedzictwa narodowego zaczął się już pod koniec ubiegłego roku, gdy Piotr Gliński obciął dotację dla tej instytucji z 7 do 4 mln. złotych. W negocjacjach, które toczyły się już po śmierci Pawła Adamowicza brała udział Aleksandra Dulkiewicz. Minister był skłonny wycofać się ze swej decyzji, ale postawił warunki, które miałyby na celu „przywrócić ECS wszystkim spadkobiercom Solidarności”. Zaproponował, że to on będzie miał prawo decydować wskazanie wicedyrektora Centrum, domagał się utworzenie działu poświęconego Annie Walentynowicz, a także zatrudnienie dodatkowych pracowników. Rada ECS odrzuciła ofertę ministra, argumentując to próbą rozbicia i zniszczenia instytucji. Władze ECS postanowiły same zadbać o brakujące trzy miliony, aby zasypać dziurę w budżecie ECSW. Zorganizowały społeczną zbiórkę i w niedługim czasie zyskano przeszło 6 mln zł.  Widać, jakie antyrządowe nastroje panują w Gdańsku i jak murem za polityką daleko posuniętej samodzielności samorządowej stoją mieszkańcy Gdańska.


W tym czasie NSZZ „Solidarność” ogłosił, że zawiesza udział swoich przedstawicieli zarówno w Radzie i Radzie Historycznej Centrum, uważając, że konflikt jest „elementem prowadzonej przez obecną opozycję kampanii wyborczej”. Prowadzenie takiej polityki samorządowej Gdańska to klasyczny przykład nieoficjalnej prywatyzacji publicznych placówek kulturalnych. Do tej pory Europejskim Centrum Solidarności rządzi PO i KOD, a strona rządowa ma tylko potulnie spełniać ich finansowe żądania. Takie działania forsuje na swoich łamach „Gazeta Wyborcza”, która nawoływała dyrekcje placówek kulturalnych, aby organizowały się politycznie „przeciw kaczyzmowi”. To nic, że jest to sprzeczne z ideą samorządów, które powinny być apolityczne w swych działaniach.


A że wokół ECS śmierdzi, świadczą o tym przeróżne aferki. Najnowsza związana jest z szefem ECS i dotyczy użytkowania mieszkania, które znajduje się w zasobach miasta.  Basil Kerski za mieszkanie komunalne w dzielnicy Ujeścisko płaci czynsz 2 tys. zł., czyli trzykrotnie mniejszą sumę niż szary obywatel Gdańska, a dzieje się to wtedy, gdy 2 tys. gdańszczan czeka w długich kolejkach na mieszkanie. Pensja Kerskiego przekracza 20 tys. zł.  Szef ECS to polsko-niemiecki menadżer kultury, redaktor, politolog i eseista. Urodził się w Gdańsku, ale pod koniec lat siedemdziesiątych wyjechał do Berlina. Szefem ECS został w 2011 roku.


Jakie są nastroje wokół ECS najlepiej odzwierciedlają słowa Agnieszki Holland, która twierdzi, że to jest ewidentnie polityczna rzecz. Oni chcą napisać historię od nowa, „to powrót do takiego komunistycznego, ręcznego sterowania (…)  Stosuje się coś takiego, co można nazwać cenzurą ekonomiczną. Jeżeli mu (Glińskiemu) się coś nie podoba, to temu nie daje, a stara się zniszczyć dobrze funkcjonujące instytucje kultury w taki sposób, żeby wsadzić tam swoich ludzi”.
 

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną