Lewica nie chce utracić możliwości indoktrynacji, demoralizacji i ogłupiania dzieci w szkołach publicznych

0
0
0
fot. Pixabay.com
fot. Pixabay.com /

Wbrew temu, co głosi lewica, przymusowe szkodnictwo publiczne nie ma na celu edukacji, tylko indoktrynacje, demoralizacje, ogłupianie, niszczenie kreatywności i niezależności intelektualnej młodego pokolenia. Celem lewicy jest to by poprzez przymusową edukację publiczną formować posłusznych niewolników, bezkrytycznych poddanych, którzy z pokorą będą przyjmować wyzysk i zniewolenie.

Wiedza, moralność, kreatywność i niezależność intelektualna sprawiają, że jednostki są świadome własnej wartości, przywiązane do wolności dającej nieskrępowane możliwości rozwoju i tworzenia, czyli stają się wrogiem despotycznych rządów lewicy. Taki stan sprawia, że wszelka perspektywa utraty przez lewicowy despotyzm kontroli nad edukacją napawa lewice przerażeniem.

 

Środowiska wolnościowe proponują, w celu zażegnania nieuniknionego sporu ideowego między lewicowcami a konserwatystami, wprowadzenie czeków oświatowych, czyli zapewnienia rodzicom, zgodnie z zapisami Konstytucji, prawa do wychowywania dzieci zgodnie ze swoją tożsamością. Dziś każda szkoła publiczna dostaje określoną kwotę pieniędzy na ucznia. Po wprowadzeniu czeków oświatowych suma ta trafiałaby do prywatnych szkół wybranych przez rodziców. Dzięki temu katolicy mogliby posyłać swoje dzieci do szkół katolickich, w których dzieci miałyby lekcje religii, a lewicowcy mogliby posyłać swoje dzieci do szkół, w których dzieci uczyłyby się analnej stymulacji za pomocą wibratorów.

 

Niestety lewica na takie rozwiązanie nie chce się zgodzić. Bo lewicy zależy na tym, by wszystkie dzieci musiały uczyć się stymulacji analnej za pomocą wibratorów i nie miały lekcji religii. Dla lewicy wszelki kompromis, wolność wyboru dla rodziców, jest niedopuszczalna. Lewica chce, podobnie jak tego chcieli faszyści, by to biurokracja państwowa decydowała, jak mają żyć obywatele.

 

Wyrazem przerażenia perspektywą prywatyzacji szkolnictwa jest opublikowany na lewicowym portalu „Krytyka polityczna” tekst „Świnka w Bullerbyn” autorstwa Kinga Dunin. Zdaniem jednej z czołowych feministek w naszym kraju stworzenie rodzicom możliwości wyboru doprowadziłoby do powstania szkół katolickich, „w których będzie się na przykład nauczało, że homoseksualizm jest grzechem”, szkół w których „nie informuje się dzieci, że istnieje teoria ewolucji”.

 

Warto zwrócić uwagę na klasyczne odrzucenie przez lewice demokracji i wolności. Lewicowcy nie są w stanie zaakceptować tego, że ludzie mają od nich inne poglądy (i posyłaliby dzieci wbrew lewicy do szkół katolickich). Inną klasyczną cechą lewicy jest jej pogarda dla nauki, to, że dla lewicowców sprzeczne z nauką zabobony (takie jak teoria ewolucji) są ważniejsze od faktów naukowych (świadczących, że nauka przeczy teorii ewolucji).

 

Artykuł Kingi Dunin jest polemiką z utopijnym projektem ''szkół demokratycznych'' w których głos dzieci jest tak samo ważny, jak głos nauczycieli, projektem atrakcyjnym dla dobrze sytuowanych liberałów. W opinii czołowej polskiej feministki takie ''szkoły demokratyczne'' zamykają dziecko w środowisku osób mających te same poglądy, uniemożliwiające dziecku nauczenia się tolerancji dla odmiennych poglądów i szukania kompromisu.

 

W swoim tekście publicystka lewicowego portalu podnosi też kwestie utopii koegzystencji w demokracji. Jej zdaniem „nie wszystkie różne stanowiska dają się pogodzić i nie wszystkie chcą współistnieć z innymi postawami. Przy braku porozumienia demokracja zwykle odwołuje się do głosowania, w którym większość narzuca swoją wolę mniejszości. Ostatecznie społeczeństwo nie może się obyć bez pewnej dozy przymusu i przemocy oraz hipokryzji”. Zdaniem publicystyki nie „możemy dalej udawać, że świat jest piękny i zawsze da się pogodzić wolność z różnorodnością [...] bez żadnego przymusu i dyskomfortu”.

 

W poglądach zwolenników ''szkół demokratycznych'' Kindze Dunin nie podoba się zaakceptowanie „różnorodności szkół i wyboru rodziców”, które „umożliwiłabym jednocześnie prowadzenie wielu różnych formatów szkół […], aby stworzyć rodzicom możliwość wyboru”. Według czołowej polskiej feministki realnie powstałyby głównie nie szkoły postępowe, ale reakcyjne, katolickie, konserwatywne.

 

Świadomość tego, że społeczeństwo jest reakcyjne, że na drodze wolnego wyboru i demokracji wybrałoby konserwatyzm, sprawiła, że Kinga Dunin w swoim artykule stwierdza: „Przyznaję, chętnie zakazałabym tworzenia szkół niepublicznych”.

 

Kinga Dunin dopuszcza istnienie tylko prywatnych szkół postępowych, bo to dobre „miejsce na eksperymenty, praktykowanie nowych rozwiązań. Ma to jednak dla mnie o tyle sens, o ile są one zgodne z moim systemem wartości oraz dają impuls do zmiany publicznemu, powszechnemu systemowi oświaty. I nie ma co ukrywać – takiej zmiany, która jest zgodna z naszym systemem wartości, a to nie zawsze będzie odpowiadać innym. Do tego potrzebna jest władza, a więc jednak trochę przymusu. I trochę hipokryzji – udawania, że nie chodzi tu o jakiś światopogląd, a jedynie wolność i różnorodność, i demokrację”.

 

Warto zwrócić uwagę, że lewicowa publicystka jednoznacznie stwierdza, że dopuszcza tylko swobodę dla swoich, a nie dla przeciwników ideowych, że szkoła jest dla lewicy instrumentem indoktrynacji, czyli kształtowania ludzi w duchu lewicowej propagandy, że dla osiągnięcia swoich celów lewica musi oszukiwać ludzi, bo jej plany są sprzeczne z wolą ludzi, i nie dla się ich przeprowadzić na drodze demokracji. Wypowiedź Kingi Dunin jednoznacznie wskazuje, że demokracja i wolność jest zagrożeniem dla lewicowej wszechwładzy, i lewica, by rządzić i przeprowadzać swoją rewolucję, musi ograniczać demokracje, wolność i okłamywać ludzi.

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną