Tuzy brukselskie nawiedziły Polskę

0
0
0
Budynek Parlamentu Europejskiego
Budynek Parlamentu Europejskiego / pxhere.com

Pewna część społeczeństwa nadal marzy o powrocie do polityki Donalda Tuska. Wierzy w tryumfalny wjazd króla Europy na białym Grasiu, który spojrzy stalowymi oczami i przywróci stary porządek rzeczy. Znów zapanuje spokój i nieróbstwo, raj dla malwersantów. Znów afera zacznie gonić aferę, a zwykłym obywatelom będzie się żyło coraz gorzej. Zapanuje dyktat Brukseli, sądy wrócą do dawnej świetności hegemona. Aby tak się stało, przewodniczący Rady Europejskiej co pewien czas nawiedza Polskę i sonduje nastroje społeczne. Jako szef Rady Europejskiej powinien zachować neutralność w wyrażaniu opinii. Nic z tych rzeczy. Tusk nie potrafi siedzieć cicho, gdy w kraju jest zagrożona demokracja, a „mowa nienawiści” wprowadzona przez obóz władzy zapanowała nad krajem. Przypomnijmy sobie koniec roku 2016 i „ciamajdan” sejmowy. Król Europy przybył, aby wyrazić swój niepokój i w wystąpieniu we Wrocławiu zagrzewać do walki z nowo wybraną władzą.

Donald Tusk nie mógł się pogodzić z przegranymi wyborami prezydenckimi, gdy został pokonany przez Lecha Kaczyńskiego. Po pierwszej turze wyborów był tak pewny swojego zwycięstwa, że przyjmował już gratulacje jako nowy prezydent elekt. Trauma była tak dotkliwa, że nie mógł się z niej otrząsnąć przez długi czas. Wtedy też zaczął rozsiewać jad nienawiści i ryć pod nowym prezydentem. Pamiętamy liczne afronty czynione Lechowi Kaczyńskiemu. Na szczęście dla siebie i Polaków, Angela Merkel wyrwała go z tego ciemnogrodu. Dostał wysokie stanowisko w Unii Europejskiej. Nic nigdy nie załatwił dla Polski, a tam gdzie mógł, występował przeciwko niej.

Teraz, w gorącym czasie przedwyborczym znów przybył do Polski. W święto Konstytucji 3 Maja wygłosił wykład na Uniwersytecie Warszawskim na temat: „Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach”. Przedmówcą Tuska był słynny już dziś kościołożerca Leszek Jażdżewski, który wierzących porównywał do świń taplających się w błocie, a tym błotem jest Kościół, który wali krzyżem jak pałką, zaganiając posłuszne owieczki. Tusk musiał wiedzieć o tej całej zaplanowanej hucpie. Jest zbyt doświadczonym politykiem, aby pozwolić się wpuścić nieświadomie na taką minę. Przesiąknięty ideałami światłej Europy, nie widzi nic złego w wystąpieniu Jażdżewskiego. Mówił o tym na kolejnym wykładzie, tym razem na Uniwersytecie Poznańskim. Jego zdaniem nikogo w Europie nie zdziwiła wymiana poglądów na uniwersytecie, bo takie wydarzenia są rzeczą naturalną. Rzekoma wymiana poglądów w wydaniu redaktora „Liberte” to walenie po głowach wierzących i polski Kościół. Tusk jest zwolennikiem niepohamowanej wolności. W Poznaniu mówił: „Europa będzie Europą tak, jak ją wybraliśmy, a Polska wolnościową demokracją, taką, o jaką walczyliśmy, póki nikt nikogo nie będzie straszył, prześladował, więził za przekonania, ekspresje myśli, czy artystyczną wrażliwość”. I mamy jasny przekaz – wszystko dozwolone w imię „ekspresji myśli” i „artystycznej wrażliwości”.

Tyle o poznańskim wystąpieniu Tuska. Natomiast warszawskie show ukradł królowi Europy Jażdżewski. Wykład Tuska był nużący, przesiąknięty banałami. Autor krytykując obóz władzy, zapętlił się w rozumowaniu, stawiając swoje wywody w opozycji do realnych wydarzeń. Nawiązywał do wzajemnego poszanowania , szacunku dla słabszych, przestrzegał przed zachłystywaniem się władzą, uzurpacją Polski jako własności dla zwycięzców w wyborach. Wszystko to piękne hasła, tylko Tusk zapomniał, że to jego formacja po zwycięskich wyborach traktowała z pogardą opozycję, a Polska stała się dla Platformy Obywatelskiej niemal feudalnym folwarkiem, który można bezkarnie doprowadzać do ruiny. Wszystkie te wywody okraszane były oskarżeniami PiS-u o łamanie konstytucji, o wywoływanie konfliktów politycznych. Reasumując – wystąpienie Tuska było niezborne zarówno w treści jak i formie, podlane sosem komunałów o ochronie środowiska i o nowoczesnych technologiach, które wyprą człowieka z rynku pracy.

Kolejnym tuzem, który z niepohamowanej miłości nawiedza Warszawę jest vice szef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Miesiąc temu wpadł na konwencję „Wiosny” Roberta Biedronia i tam wspierał ją lewackimi hasłami. Teraz uświetnił swoją obecnością debatę na temat: „Przyszłość Europy” oraz „Europa socjalna”. Timmermans uświetnił znakomite grono lewackie. Wspierał byłego premiera i kandydata Koalicji Europejskiej Włodzimierza Cimoszewicza oraz byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Scenariusz przewidywał jeszcze spacer po Starym Mieście z Cimoszewiczem i wręczanie warszawiakom ulotek wyborczych byłego premiera. Niestety, wypadek, który spowodował Cimoszewicz sprawił, że ten punkt programu został odwołany.

Ciekawe, jaki jeszcze tuz brukselski złoży nam wizytę przed wyborami do parlamentu europejskiego?

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną