Kochajmy majowe kapliczki

0
0
0
Nabożeństwo Majowe/Polska
Nabożeństwo Majowe/Polska / Youtube

Moja kapliczka stała na uboczu rynku naszego miasteczka. Otoczona metalowym parkanem figura Matki Bożej witała każdego, kto przechodził tędy idąc do szkoły, sklepu albo na pobliski targ. Była częścią codzienności. Nawet zimą dbano żeby nie brakło tam kolorowych, chociaż wtedy sztucznych kwiatów. Ale tak naprawdę ożywała dopiero w majowe wieczory. Śpiew zgromadzonych niósł się nad domami i ulicami. Litania Loretańska przyciągała coraz to nowych ludzi. Również nas, niedorostków.

Czekałam niecierpliwie na ten maj, zawsze dziwnie poruszona tonami loretańskiej pieśni. Jeśli nie było w domu pilnych zajęć, biegłam pod kapliczkę, ażeby - jeszcze nie znając zbyt wielu zwrotek, poruszać przynajmniej ustami. Na co dzień nie byłam dzieckiem i nastolatką szczególnie rozmodloną.  Jak to w tym wieku bywa, zajmowały mnie dziewczęce ploteczki, szkoła albo konieczność pilnowania młodszego rodzeństwa. Ta kapliczka z wysoką,przyodzianą w błękitną suknię figurą Maryi miała w sobie jednak jakiś czar, niezwykłą siłę przyciągania. Czułam spływający na mnie spokój. I wiarę, że moja mama wyjdzie ze strasznej choroby, która nie pozwalała normalnie oddychać. Chciałam umieć wyśpiewać każdą zwrotkę. Nie wiem, czy dzięki temu, że tak się do tego przykładałam, mama po kilku okropnych latach wróciła do zdrowia. Od tamtej pory mocno wierzę w moc sprawczą modlitwy do Naszej Matki.

Druga kapliczka stała już za miastem, przy zakręcie drogi do pobliskich wsi. Tu zbierało się na majówki niewiele osób, bo w okolicy było zaledwie parę domów. Kapliczka ta, przypominająca mały domek, wydawała mi się zawsze miejscem specjalnym. Chudy podlotek bez trudu mógł wejść do jej środka, gdzie nad wąskim ołtarzykiem stała półmetrowa figurka Matki Boskiej. Zdarzało mi się brać książkę i przysiadając na parapecie któregoś z dwóch bocznych okienek, odpływać w opisywane na kartkach światy. Do dziś mam w albumie zdjęcie tego białego domku, który traktowałam jako punkt dla mnie ważny. Swoją oazę. Wystarczy, że przymknę oczy, i dobrotliwa pamięć znów pozwala tam wrócić, poczuć zapach pobliskich łąk, usłyszeć orkiestrę świerszczy wygrywających w trawie swoje cykotliwe melodyjki.

W miejscu, gdzie teraz mieszkam też są kapliczki. Skromniutkie, zawsze zadbane. Ocalały przed cywilizacją asfaltowych szos wiodących ze stolicy. Na przestrzeni trzech kilometrów jest ich aż trzy. Idąc tamtędy na spacer lub przejeżdżając autobusem, odruchowo ich wypatruję, aby się przeżegnać. Tu nie ma majowych litanii, te śpiewa się dalej, w innej części wsi.

Gdy próbuję sobie wyobrazić jakby to wyglądało, gdyby los wygonił mnie poza Ojczyznę, widzę w myślach nie tylko miejsca związane z domem, rodziną, sąsiadami, nasze pola, łąki, a nawet te uparte świerszcze. Przed oczami stają mi niezmiennie kapliczki rozsiane na rozdrożach gościńców, w lasach, wsiach, miasteczkach. Są dla mnie sercem Polski. Wywołują nostalgię również u tych, co urodzeni gdzieś za morzami, odwiedzają kraj przodków. Tak jak Teresa z Chicago, która, ilekroć zawita nad Wisłę, odbywa rodzaj pielgrzymki, wypatrując śladów tego, co przed wieloma laty musieli pożegnać jej dziadkowie i rodzice, kiedy zmuszeni do emigracji zarobkowej, opuszczali swój kraj. Powiedziała mi kiedyś, że dla niej prawdziwa Polska to właśnie kapliczki, do których widoku tęskni, gdy wraca za ocean. Jej album z podróży pęka od zdjęć białych domków, krzyży polnych i wioskowych.

Kapliczki. Perły naszego krajobrazu. Opisywane, malowane, fotografowane kroczą wraz z nami przez wieki. Zawsze na straży, gotowe służyć pociechą. Jest swoistym cudem, że tyle ich zdołało przetrwać pożogi wojen i złą wolę obcych władców. Teraz, w maju, kiedy, jak Polska długa i szeroka gromadzą się przy nich tysiące rodaków, słowa czci dla Matki Bożej, słowa podzięki i prośby, to także modlitwa za tych, co stawali tu wcześniej, wierząc, że Królowa Polski nigdy nas nie zawiedzie.

Źródło: Zuzanna Śliwa

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną